Ryszard Marek Groński udowadnia przy pomocy „Lokatorów Pana Boga”, że nie objętość stronicowa świadczy o pojemności treściowej książki. Lektura może mieć zaledwie kilka stron, ale nieść za sobą (w sobie) potężny przekaz. Niczym witraż, którego poszczególne szkiełka składają się na jeden obraz, opowieść Grońskiego zespala ze sobą losy wielu bohaterów.
Bohaterowie to Żydzi, którzy przeżyli już wojnę, pogrom 1949 roku, aż w końcu przyszło im żyć w dobie stalinizmu, w mieście N. Jedni są wierzący, inni pochodzą z rodzin ateistycznych, wszyscy zaś, bez wyjątku, wplątani zostali w machinę polityki totalitarnej. Postaci występujących w książce jest wiele. Potrzeba skupienia, żeby się nie pogubić w tym, jakie relacje zachodzą pomiędzy nimi – kto jest kim, kto z kim żyje w przyjaźni (czy to w ogóle w tamtych czasach możliwe?) i kto na kogo donosi.
Główne wydarzenia obracają się wokół osoby rabina Abrama Walda, którego poślubić postanawia pełnoletnia już wprawdzie, ale mimo to młodziutka w stosunku niego uczennica gimnazjum, Wanda Rybicka. On zostaje postawiony przed faktem dokonanym. Wanda podjęła decyzję i wierzy w jej realizację – gdyby zaś nie chciał jej poślubić, popełni ona samobójstwo. Rabin z niepokojem w sercu wyraża zgodę na małżeństwo. To pociąga za sobą cały sznur konsekwencji. Wielu cierpi, wielu fanatycznie zapatruje się w ideologię, nie ma zaś takich, którzy wyszliby z tej sprawy bez szwanku.
Konstrukcja wydarzeń, rozbicie akcji na kilka różnych wątków, przeplatających się ze sobą co chwila i składających się na jeden obraz, przypomina nieco poetykę „Początku” Szczypiorskiego. Podobna jest też różnorodność wprowadzonych do książki bohaterów. W „Lokatorach Pana Boga” mamy do czynienia i z dziećmi, i z dorosłymi. Jedni się boją, inni są przekonani o słuszności swych poglądów. Niektórzy wspinają się na wysokie stanowiska, niektórzy zostają całkowicie zdegradowani z zajmowanych przez nich pozycji społecznych. Wszystko to opisane zostało bez zbędnych eufemizmów, nieraz w sposób brutalny, dosadny (brutalnie dosadny? dosadnie brutalny?). Kilka opisów wstrząsa i każe odwrócić głowę od stron tak, jakby to był ekran kinowy, pokazujący jakąś krwawą filmową scenę.
Ironia, ośmieszająca aparat ówczesnej władzy i dokładnie wypełniająca książkę, implikuje jednocześnie gorycz, która dokładnie przesiąka opowieść o mieszkańcach miasta N. Cóż to za fikcja literacka, skoro wydarzeń na wzór tych przedstawionych w „Lokatorach Pana Boga” było w tamtym okresie niesamowicie dużo? I wreszcie, jakaż przebiegła to musiała być polityka, skoro dzieliła nawet tych, którzy w czasie wojny cierpieli i ginęli razem milionami. Książka Ryszarda Marka Grońskiego otwiera oczy na pewne zjawiska. Czy przygnębia? I tak, i nie. To, dlaczego przygnębia, jest oczywiste. Druga rzecz – już mniej. I dlatego też sięgnąć po tę lekturę warto. Żeby doszukać się w niej nie tylko pesymistycznej strony przedstawionych wydarzeń, ale też by zrozumieć, że w tunelu zawsze znajdzie się jakieś światełko.
Anna Szczepanek
Najnowsza książka Ryszarda Grońskiego, pisarza, satyryka i felietonisty W swojej najnowszej książce Ryszard Marek Groński przywołuje rzeczywistość warszawskiego...
Historia żydowskiego chłopca Karola, który razem z matką przeżył okupację. Po wojnie zamieszkał w Łodzi i postanowił zostać satyrykiem... Historia żydowskiego...