Tajemnice sprzed lat
Każdy, komu ufamy, na kogo, jak nam się wydaje, możemy liczyć, kiedyś nas rozczaruje. Pozostawieni sami sobie ludzie kłamią, mają tajemnice, zmieniają się i znikają, niektórzy za inną maską lub osobowością, inni w gęstej porannej mgle nad klifem – pisała kiedyś o tajemnicach Lauren Oliver. Próba odkrycia sekretów bliskich nam osób jest niekiedy bardzo bolesna. Okazuje się bowiem, że znane dotąd fakty są kłamstwem, zaś wydarzenia miały zupełnie inny przebieg, niż dotąd sądziliśmy. Pozostaje nam wówczas porzucić nasze poszukiwania prawdy i zachować w pamięci nieskalany obraz bliskiej osoby bądź też kontynuować dochodzenie, zwracając jednak baczną uwagę nie na rozbieżności w wersjach, ale na motywy postępowania. Być może to, co poczytujemy za kłamstwo, mogło kogoś chronić, może prawda była na tyle bolesna, że stała się źródłem nieustannego cierpienia.
Nie zawsze warto oceniać postępowanie innych, nie zawsze warto też dopatrywać się w chęci zachowania tajemnicy kłamstwa i zdrady. A jednak Jocelyn Minton, asystentce pracującej na jednej z uczelni i zarazem reseacherce, zajmującej się kompletowaniem materiałów archiwalnych dla bibliografów, trudno pogodzić się z sekretami jej ukochanej Edilean Harcourt. Była przekonana, że wychowując się tyle lat u boku dystyngowanej damy, spędzając z nią tyle czasu na rozmowach, czytaniu książek czy nauce, wie o staruszce wszystko. Tymczasem śmierć panny Harcourt otworzyła przed Jocelyn świat, do którego dziewczyna nigdy nie miała dostępu. Świat niedopowiedzeń, niejasności oraz tajemnic, z których największą była treść samego testamentu. Otóż dziewczyna staje się dziedziczką okazałego domu w Edilean w Wirginii, zaś w spadku otrzymuje nie tylko niezwykły dom, ale i wszystkich ciekawskich mieszkańców, niezmiernie zainteresowanych wtrącaniem się do życia innych. List, który panna Harcourt napisała przed śmiercią do Jocelyn, zawiera jeszcze jedną niespodziankę - otóż znana ze swojej niezwykłej intuicji staruszka namawia dziewczynę do zacieśnienia kontaktów z miejscowym prawnikiem, Ramsey'em, potencjalnym kandydatem… na męża.
Takiej historii nie można zmarnować, nie można się też od niej oderwać. A wszystko za sprawą Jude Deveraux, która od lat tworzy powieści budzące w czytelnikach tęsknotę za miłością oraz pozostawieniem daleko w tyle szarej rzeczywistości i rzuceniem się w wir przygody. Lawendowy poranek, opublikowany nakładem wydawnictwa Lucky, to nie tylko romans z wielkim spadkiem w tle. To historia kryjąca magię tajemnicy sprzed lat, przenosząca czytelników do Londynu 1944 roku, zabierająca na pola bitwy i wystawiająca na grad kul wroga. To opowieść, w której autorce doskonale udało się połączyć tematy poważne i te błahe, smutek i łzy osłodzić humorem i ciętymi ripostami. A tych nie brakuje, bowiem na miejscu Jocelyn zastaje nie tylko wspomnianego przez pannę Harcourt przystojnego (i wolnego!) mężczyznę, ale także nieokrzesanego Luke`a, ogrodnika o szerokich ramionach i zawadiackim uśmiechu…
Kiedy okazuje się, że dom w Edilean to jedyne, co tak naprawdę posiadała panna Harcourt, że Jocelyn nie dziedziczy żadnych pieniędzy na jego utrzymanie, zaś przeszłość wiernej przyjaciółki, która niegdyś uchroniła ją przed samotnością, to same zagadki i kłamstwa, dziewczyna postanawia dotrzeć do prawdy. Ukoronowaniem jej poszukiwań ma być biografia niezwykłej kobiety, która wróciła z wojny z poranionymi nogami i zniszczoną duszą, kobiety, która resztę swojego życia poświęciła innym. Dokąd zawiodą Jocelyn jej poszukiwania? Czy uda jej się zaklimatyzować w miasteczku, w którym duch zmarłej jest wciąż obecny? Czy Jocelyn zdoła utrzymać dom, który przecież wymaga ogromnej ilości nakładów finansowych? Czy panna Harcourt miała rację, a serce jej podopiecznej zabije mocniej do majętnego prawnika? Na te wszystkie pytania odpowiada Jude Deveraux, snując swoją piękną opowieść o miłości, poświęceniu i o tajemnicach, które niekiedy nie są gotowe na to, by ujrzeć światło dzienne.
Lawendowym porankiem autorka po raz kolejny udowadnia, że nawet prosta i oparta na znanym schemacie historia może zamienić się w cudowną książkę o zaskakującym zakończeniu. Na uwagę zasługuje nie tylko umiejętne zastosowana retrospekcja, ale i niezwykły język powieści – lekki, pełen humoru, igraszek słownych, nie ocierający się nawet o ckliwość i banał. Lektura Lawendowego poranka nie tylko zachwyci, zapewni kilka godzin wspaniałej rozrywki, ale też zainspirować może czytelników do zagłębienia się w historię ich przodków. Kto wie, może odnajdziemy w rodzinnych wspomnieniach historię tak niezwykłą, jak ta o pannie Harcourt?
Kady Long uważa się za najszczęśliwszą kobietę na świecie, ma bowiem poślubić najwspanialszego z mężczyzn. Kiedy przypadkiem w wiekowym pudle znajduje...
Walka o władzę, przygody, namiętności i... może miłość? Na imię jej Aria. Jest piękną lecz arogancką sukcesorką tronu małego królestwa w Europie. Po burzy...