Recenzja książki: Krzyk Persefony

Recenzuje: Damian Kopeć

W kleszczach namiętności

Powieść grozy (powieść gotycka) popularna była zwłaszcza w XVIII i XIX wieku. Łączyła elementy fantastyczne, romantyczne, romansowe, sentymentalne. Była swoistą kontrreakcją na oświeceniowy racjonalizm, odwoływaniem się do uczuć i namiętności z ich niezwykłą siłą rażenia, z wpisanym w nie tragizmem niespełnienia. Do tego nurtu literackiego należy również Krzyk Persefony, kolejna powieść - po dobrze przyjętej przez czytelników książce August Nacht - krakowskiej autorki, Joanny Pypłacz. Podobnych powieści grozy nie ukazuje się ostatnio zbyt wiele, ale wydają się one mieć swoich wiernych czytelników. Są odpowiednio odrealnione, często osadzone w historii jak w przypadku Krzyku Persefony, mocno skoncentrowane na emocjach i przeżyciach kilku wyraziście narysowanych, nierzadko przerysowanych postaci. Nie inaczej jest w przypadku omawianej powieści.

Miłość Ci wszystko wybaczy - te słowa nie mogą służyć za motto książki Joanny Pypłacz. Tu miłość jest zdecydowanie nieszczęśliwa, sprawiająca ból, gwarantująca rozgoryczenie, a spokój przynosząca co najwyżej chwilowo. Tylko momentami pełna pozytywnych, motywujących do życia uniesień, za to najczęściej wypełniona po brzegi szaloną namiętnością i towarzyszącymi jej niepewnością, zazdrością, podejrzliwością, a nawet nienawiścią. Miłość nie jest tu stałym, trwałym, podnoszącym na duchu uczuciem, mającym związek z przyjaźnią, tylko żarem, zamieniającym się w mogący solidnie poparzyć i ubrudzić popiół.

Przenosimy się do XIX-wiecznego Krakowa. Nie wędrujemy jednak po tym mieście, raczej szybko przemykamy jego uliczkami, zmierzając w kilka konkretnych miejsc, obserwując wybrane postaci. Nie ma tu miejsca na szeroką panoramę ówczesnego życia, raczej życie to jest słabo wyróżniającym się tłem wydarzeń. Koncentrujemy się na losach kilku postaci, na ich stanach wewnętrznych. Na dramatycznych przeżyciach, których wspólnym mianownikiem wydaje się namiętność - zmierzająca zazwyczaj ku tragicznemu finałowi. Śledzimy losy związku Gertrudy i fabrykanta Wincentego. Związku nie opartego na uczuciu, a raczej na jednostronnej, pozbawionej ciepła fascynacji. Kolejnym niespełnionym związkiem emocjonalnym jest namiętność łącząca siostrę Konstancję i doktora Hoffmana, lekarza ze szpitala psychiatrycznego. To do położonego za miastem szpitala dla osób psychicznie chorych trafia Gertruda po krwawym starciu ze swoim nowo poślubionym mężem. Tu ulega fascynacji stosującym nowoczesne terapie doktorem Hoffmanem. Tutaj również znajduje cel nieszczęśliwa miłość Setha Espinozy, zauroczonego pociągającą, ale będącą niebezpieczną femme fatale siostrą Konstancją. Owa siostra jest również obiektem fascynacji starszego wiekiem dyrektora szpitala, którego uczucia zostają odrzucone i zignorowane.

Wszystkie postaci zdają się w pewnym momencie ukazywać niepokojące, nierzadko mroczne oblicze. Dzieje się to wtedy, kiedy oddają się we władanie silnych, z miejsca je porywających namiętności. Tracą wtedy jasny osąd rzeczywistości, emocje potrafią prowadzić je do zguby. Są jak ćmy, zmierzające ku światłu świecy, która spala je, gdy tylko zbliżą się do ognia. A jednak, mimo niebezpieczeństwa, mimo ostrzeżeń postronnych, często im życzliwych osób, kierują się ku źródłu ciepła, które ich okalecza i nierzadko unicestwia.

Powieść składa się z kilku powiązanych ze sobą, splatających się wątków. Mają one różną dynamikę, zmieniającą się w czasie. Nie ma tu jednoznacznego stopniowania, narastania napięcia, raczej widzimy jego sinusoidalne wahania. Momentom dynamicznym, silnie pobudzającym wyobraźnię towarzyszą zupełnie spokojne, niemal nudne. Autorka chętnie sięga po schematy: konflikt osobowości, poglądów, pokoleń; romantyzm, którego rzeczywistość nie może dogonić; ślepe uleganie namiętnościom przez osoby pozornie racjonalne; wyraziste kontrasty i jednoznaczność pozbawiona światłocienia; uproszczenia w przedstawianiu postaci i ich świata emocjonalnego.

Największym problemem - z mojego punktu widzenia - jest atmosfera powieści, budowana często (nie zawsze, są fragmenty świetne jak w opisie balu) jakby na skróty. Nie wywołuje ona poczucia grozy, pomimo odpowiednich - zdawałoby się - opisów i słów. Być może problem tkwi w tym, że atmosfera nie tyle jest tworzona, co opisywana. Czytamy o atmosferze miejsc, wydarzeń, ale trudno ją przeżywać, trudno wyobrazić ją sobie i odczuć. Nie ma tej niesamowitej magii opowieści, o której marzą czytelnicy. Jesteśmy my - i jest opisywany świat. Jest dystans między nami a tym, co ma miejsce na kartach powieści. 


Sporym atutem powieści Joanny Pypłacz jest za to język: bogaty, mocno rozbudowany. Wyraźnie widać humanistyczne wykształcenie pisarki i troskę o jakość słów. Autorka Krzyku Persefony dba o wierność podgatunkowi, do którego należy jej książka. Są więc w tej powieści stare, kryjące tajemnice budowle; są wspomnienia o czarnej magii czy trudno wytłumaczalne zjawiska - jak sny, widzenia; są niepokojące, symboliczne wrony zamieszkujące opuszczoną budowlę; jest odpowiednio mroczna pogoda towarzysząca dramatycznym wydarzeniom. Jest muzyka, podkreślająca atmosferę chwili, są interesujące odniesienia do literatury, do sztuki. Są tajemnicze historie z przeszłości, działające na wyobraźnię bohaterów. Są niejasne choroby, szaleństwo, zmienne nastroje, chorobliwa zazdrość czy podejrzliwość. Wiele postaci tworzy antynomiczne pary, tak jak przykładowo dwóch lekarzy ze szpitala dla umysłowo chorych, wyznających odmienny paradygmat naukowy. Nie ma tu całkiem czystej i niewinnej postaci, są za to osobowości o nieco demonicznych rysach - jak mąż Gertrudy, Wincenty, czy jego sięgający po narkotyki kolega. Wszystko jest rysowane mocnymi, wyrazistymi pociągnięciami literackiego pędzla. Stawianie poszczególnych postaci po wyraźnie zaznaczonych przeciwnych stronach i jednoznaczność ocen to zabieg ryzykowny, ale z drugiej strony dzięki temu większość bohaterów nie nudzi. To wyraziste osobowości, tragiczne, ale zwracające uwagę. Najciekawszą z nich wydaje się Gertruda, choć intryguje również stonowany i rozsądny filantrop Baumgartner. Warto docenić bogactwo opisów, mogącą się niektórym spodobać swoistą teatralność dialogów i scen. Rozczarowywać może za to brak spójności wątków, zbyt szybkie ich rozwijanie, naciągany bieg wydarzeń czy brak logiki. Można odnieść wrażenie nadmiernej psychologizacji, przeintelektualizowanego traktowania emocji i uczuć. Część tych zarzutów z pewnością można jednak odnieść do każdej powieści grozy.

Pytanie zasadnicze brzmi: czy warto sięgnąć po Krzyk Persefony? Sądzę, że warto, jeśli gatunek powieści gotyckiej nie budzi w czytelniku jednoznacznie negatywnych skojarzeń. Powieść jest warta uwagi - również dlatego, że jest napisana  literackim, ciekawym, barwnym językiem, co nie jest dzisiaj zjawiskiem powszechnym.

Kup książkę Krzyk Persefony

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Krzyk Persefony
Książka
Krzyk Persefony
Pypłacz Joanna
Recenzje miesiąca
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy