Recenzja książki: Kontratak

Recenzuje: Damian Kopeć

Najlepszą obroną jest atak

Inwazja. Słowo, które może wywoływać dreszcze, choć minęło już czterdzieści lat od tragicznych wydarzeń. Pamięć jest wciąż żywa. Wszak człowiek miał w Kosmosie spotkać tylko przyjazne i miłe, wysoko rozwinięte cywilizacje. Miał spotkać kosmicznych braci, życzliwie się uśmiechających, cokolwiek by te słowa miały znaczyć w przypadku niehumanoidalnych ras. A spotkał potężną siłę, którą - chwilowo - powstrzymał tajemniczy sprzymierzeniec, nie zaś rosnąca potęga pewnej siebie ludzkiej cywilizacji. Krążownik Skowronek został zniszczony w rejonie Jowisza podczas pierwszego spotkania z bino faata. Zrządzeniem losu przeżyli komandor porucznik Paweł Litwin, kapitan Abigail McNeal i Richard Corcoran. Ten ostatni zginął podczas eksperymentów faata, które dziś nazwalibyśmy po prostu pseudobiologicznymi. McNeal poddano bez jej zgody zabiegowi sztucznego zapłodnienia i przyspieszonego rozwoju płodu stosowanemu przez agresorów jako podstawowa forma rozmnażania. Planowano skrzyżować humanoidalnych faata z człowiekiem, prawdopodobnie w celu wyhodowania nowej hybrydowej rasy niewolników. Potężna ziemska flota, próbująca stanąć przybyszom z Kosmosu na drodze do Błękitnej Planety, została całkowicie zniszczona. Tym razem nikt już nie przeżył. Olbrzymi statek-matka bino faata bez przeszkód wylądował na Antarktydzie i szybko przygotował się do ataku na największe ziemskie miasta. Litwin, któremu udało się uciec Obcym i ukryć w zakamarkach ich statku, zdobył informacje o faata, kontaktując się z inteligentną istotą kierującą tym statkiem, a dzięki pomocy innej dziwnej istoty zdołał go nawet zniszczyć. Cena sukcesu była wysoka - śmierć czterdziestu milionów ludzi. Z przebywających na statku kosmicznym przeżyli tylko Litwin, McNeal oraz Io, kobieta-faata z niższej kasty. Dziwna istota, materializująca się w ludzkiej postaci, przedstawiająca się jako emisariusz nieznanej ludziom kosmicznej rasy po udzieleniu niespodziewanej pomocy zniknęła bez śladu.

Fakty, jeśli są niewygodne, przestają być pożądane. Nie są ogłaszane, jeśli dobrze nie służą interesom elit. Przywódcy ludzkości ukryli prawdę o wydarzeniach Inwazji przed społeczeństwem. Zaserwowali mu za to stertę wymyślnych, prawdopodobnych, właściwie wszystko naświetlających "bajek dla maluczkich". Oczywiście, dla ich dobra, dla dobra całej ludzkości. Zasadniczą rolę w tej operacji odegrały, jak zwykle, tajne służby, w tym dowódcy ze Zjednoczonych Sił Kosmicznych (ZSK). Kapitan McNeal została poddana najpierw jawnej, a potem dyskretnej opiece owych służb, podobnie jak Io i kapitan Litwin, jak dziecko McNeal - Paul. Służby wszak zawsze wiedzą więcej i lepiej, nawet w totalnej demokracji.

Taki jest stan wyjściowy powieści Kontratak, drugiego tomu space opery Przybysze z ciemności Michaiła Achmanowa. Pierwszy zatytułowany był Inwazja i mówił o wydarzeniu mającym miejsce w 2088 roku. Tu słyszymy o nim co chwilę, bohaterowie książki stale żyją w jej ponurym cieniu. Wraz z nimi przenosimy się jednak do roku 2125, trzydzieści lat po śmierci Io, by towarzyszyć synowi McNeal w jego militarnej misji w odległych przestrzeniach Kosmosu.

Ludzie wykorzystali wiedzę, jaką przyniosło zetknięcie z technologiami Obcych. Poznali nowe rasy, mniej lub bardziej ugodowe. Zbudowali statki kosmiczne, dysponujące rewolucyjnymi napędami. Wyposażyli je w broń taką, jak miotacze plazmy, anihilatory materii, kontenery z wirulentnymi drobnoustrojami. Wyruszyli w przestrzeń kosmiczną w poszukiwaniu miejsca do zasiedlenia, zasobów naturalnych, wrogów i przyjaciół. W poszukiwaniu bino faata, którzy skądś musieli przylecieć swoim ogromnym statkiem. Cel: znaleźć i unieszkodliwić - pokojowo lub siłą.

Komandor Paul Corcoran został dowódcą okrętu Komodor Litwin, a następnie skierowano go do tajnej misji. Jego niezwykłe zdolności sprawiły, że znalazł się pod baczną obserwacją ZSK, które reprezentuje oficer Klaus Sybel, doktor psychologii i lingwistyki korpusu naukowo-badawczego. Wraz z innymi okrętami Komodor Litwin wyruszył w poszukiwaniu wroga, by zapobiec wielce prawdopodobnej powtórce z historii.

Powieść ma ciekawie rozwiązany prolog. Poznajemy kilka, czasami sprzecznych, dokumentów, które na różne sposoby naświetlają wydarzenia związane z Inwazją. To dobre wprowadzenie dla tych, którzy nie czytali pierwszego tomu cyklu. Narracja w powieści jest klasyczna, nie zaskakuje niczym wymyślnym. Bieżące wydarzenia są z rzadka przeplatane wspomnieniami Paula Corcorana, historią Klausa czy innej postaci. Wszystko jest podporządkowane powoli się rozwijającej akcji. Dynamika wydarzeń jest umiarkowana. Dużo miejsca zajmują drobiazgowe opisy - a to urządzeń technicznych, a to kosmosu, gwiazd, planet, odległości. Przestrzeń gwiezdna w powieści tętni życiem. Mocno ożywiony jest ten sam kosmos, w którym dotychczas nie ujawniono żadnych znaczących śladów życia, tym bardziej - życia inteligentnego. Inne cywilizacje, nierzadko humanoidalne, rasy zaskakująco podobne bądź zupełnie odmienne od ludzi są tu czymś tak naturalnym jak słodkie jogurty w każdym sklepie. Mamy dziwne wrażenie, że Obcy, choć tak czasami różni od nas, w gruncie rzeczy myślą podobnymi, czasami tylko trochę dziwnie wykoślawionymi schematami. Pozostaje wrażenie, skądinąd naturalnego właśnie, antropocentrycznego myślenia, pieczołowicie zaludniającego galaktyki zdeformowanymi kopiami nas samych lub stworzeniami pochodzącymi z człowieczych koszmarów sennych.

Częste w książce są przejścia od osobistych przemyśleń do problemów skali kosmicznej. Od drobiazgów pojedynczego istnienia do losów milionów. Od szczegółu do uogólnień. Ta zmienna optyka urozmaica miejscami monotonny tekst. Ciekawość budzą niektóre pomysły, związane z nieziemskimi rasami czy rozwiązaniami technicznymi, na przykład hodowanie quasi-rozumów, hipnoglify, silniki konturowe, statek silmarri i sama ta rasa. Umiarkowane zainteresowanie budzą postaci, słabo wyraziste - poza Paulem Corcoranem oraz intrygującym Klausem Sybelem, którego tajemnica niekoniecznie dla wszystkich będzie jednak zaskoczeniem. Psychologia postaci nie jest w powieści rzeczą najważniejszą. Podobać się może rozmach cyklu, choć powoduje on powierzchowne potraktowanie wielu tematów.

Książkę można polecić wielbicielom rozbudowanym opowieści, w których liczy się nie tyle bieżąca akcja, co opisanie świata oraz różnych jego niuansów. Zwolennicy dynamicznej akcji nie znajdą tu bowiem dla siebie zbyt wiele. Mnóstwo szczegółów technicznych i opisów służy zrozumieniu bogactwa opisywanej rzeczywistości. Częste są opisy mające jeden cel - wyjaśnianie. Ciekawostką mogą być formy językowe, które można by nazwać poezją fantastyczno-naukową, np. silniki grawitacyjne śpiewały cichutko. Oto większy fragment książki utrzymany w podobnej tonacji:


Głosy Kosmosu coś szeptały, usypiając Corcorana; cichym szelestem rozlewało się promieniowanie reliktowe, brzęczała Gamma Młota, szczebiotały i popiskiwały gwiazdy, a obłoki gazowe dodawały do tej muzyki skrzypienie i zgrzytanie. Orkiestra wszechświata grała na miriadach instrumentów, na wszystkim, co miała we władaniu, od malutkich atomów po gigantyczne gwiazdy i całe galaktyki, i tylko jednego nie było słychać w tym chórze: żywego ludzkiego głosu.

Kup książkę Kontratak

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Kontratak
Książka
Kontratak
Michaił Achmanow
Inne książki autora
Inwazja
Michaił Achmanow0
Okładka ksiązki - Inwazja

U kresu Układu Słonecznego, za Obłokiem Oorta, zaczyna się mrok Galaktyki. Ludzkość przygotowuje się właśnie do sforsowania ostatniej granicy, zamierzając...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy