Recenzja książki: Kłamca
Tomasz Białkowski to autor ośmiu już powieści, zbioru opowiadań i sztuki teatralnej. Oprócz tego pisarz publikuje w uznanych czasopismach, a na swoim koncie ma już pokaźną liczbę nagród.
Kłamca to drugi tom trylogii, której bohaterem jest warszawski dziennikarz Paweł Werens. Nieznajomość pierwszego tomu zupełnie jednak nie przeszkadza podczas lektury Kłamcy. Może nawet nieco przeszkadzać. Ale o tym za chwilę.
Główny bohater powieści po raz kolejny musi zmierzyć się z tajemniczymi zbrodniami. Tym razem sprawa jest dla niego o tyle trudniejsza, że pierwszymi ofiarami są osoby należące do jego rodziny. Nie ulega wątpliwości, że morderca doskonale przygotował się do swojego dzieła. Każda zbrodnia niesie przesłanie i jedynie rozszyfrowanie wystarczającej liczby zagadek pozwoli dojść do tego, kto i dlaczego zabija.
Podczas lektury stosunkowo szybko można dojść do skojarzenia z powieściami Dana Browna. Obu autorów łączy szczególna słabość do symboli, bardziej lub mniej powiązanych z religią. Dziennikarzowi pomaga niejaka doktor Lena Lipska, specjalistka od historii starożytnej - to zresztą kolejna analogia z powieściami autora Kodu Leonarda da Vinci. Kobieta, niczym "chodząca encyklopedia", regularnie podsuwa Werensowi interpretacje kolejnych symboli. Niektóre wypadają naprawdę przekonująco, inne zaś przypuszczenia - niestety - pozostawiają sporo do życzenia. I tak przykładowo informacja na temat znaczenia słowa, jakie zostało umieszczone na ciele ofiary wypada całkiem wiarygodnie. Z kolei dodawanie kilku nieszczególnie powiązanych ze sobą liczb z Biblii tylko po to, by uzyskać z góry znaną sumę, sprawia wrażenie dość "naciąganej" logiki. Cóż, na liczbę 55 może składać się wiek ulubionego kuzyna i ciotki z Ameryki, równie dobrze może to być suma numeru domu, w którym mieszkam i minut, jakich potrzebuję, by dotrzeć do pracy. Możliwości jest wiele, a prawdopodobieństwo trafienia właściwej kombinacji - raczej znikome. Oczywiście, jest jeszcze podkomisarz Adam Dera, który będzie przeprowadzał własne śledztwo, gdy Werens i Lipska będą zagłębiać się w semiologię... Choć działają osobno, tylko połączenie wyników ich pracy może doprowadzić do szczęśliwego rozwiązania.
Całość czyta się z przyjemnością, choć z czasem coraz mniejsze prawdopodobieństwo zdarzeń może nieco drażnić. Rozczarowuje także rozwiązanie wątku pobocznego. Przypomina seriale kryminalne, w których wystarczy rzucić na kogoś cień oskarżenia, by ten zaczynał zeznawać, dodatkowo wymieniając i inne przewinienia, z którymi w ogóle nie był łączony. Czytelnicy, którzy mieli okazję poznać pierwszy tom przygód dziennikarza, będzie zapewne zdania, że Kłamca jest swoistym powtórzeniem wątków, które pojawiły się już w części pierwszej. Choćby z tego powodu powieść najbardziej spodoba się tym, którzy przygód Werensa zupełnie nie znają.
W powieści Tomasza Białkowskiego pojawia się wiele interesujących pomysłów, jednak trudno uznać Kłamcę za książkę bardzo udaną. Powieść najbardziej powinna przypaść do gustu miłośnikom wspomnianego Dana Browna. To książka nieźle napisana, z całkiem ciekawą intrygą, jednak to zbyt mało, by można się nią było naprawdę zachwycić. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że zakończenie trylogii, które właśnie pojawiło się na rynku, będzie bardziej spektakularne.
Sprawdzam ceny dla ciebie ...