Dobry agent nie zostawia po sobie śladu
Jak to się dzieje, że ktoś wkracza na szpiegowską czy agenturalną ścieżkę? Że donosi, zbiera informacje, zdradza, wykorzystuje, manipuluje, udaje kogoś, kim nie jest? Książka Karolina Sobańska. Odeska Mata Hari nie daje na to pytanie odpowiedzi wprost. Jej treścią bowiem jest nie tyle analiza ogólnych przyczyn „zabawy” w szpiega, co przede wszystkim przybliżenie sylwetki Karoliny Rozalii Tekli Sobańskiej, z domu Rzewuskiej. Kobiety całym swym życiem i postawą zasługującej na miano odeskiej Maty Hari. Piękna, uwodzicielska kochanka wysokiego funkcjonariusza carskiego wywiadu wojskowego i policji politycznej z własnego wyboru wkroczyła bowiem w ten świat, w nim się świetnie odnalazła i w nim dożyła starości. Kierując się nie zawsze jednoznacznymi motywami, ale zawsze – jak można wywnioskować z lektury książki – swoim interesem czy kaprysem. Czy była to sympatia, antypatia, złośliwość, niechęć czy zwykła obojętność. Nie czuła się Polką, choć się nią urodziła. Gardziła swoim krajem i jego mieszkańcami. Była kosmopolitką, podkreślającą – pytanie, czy szczerze – swoje uwielbienie dla cara. W skrywanej głęboko nienawiści do własnego kraju i jego mieszkańców przypomina wielu nam współczesnych znanych ludzi. Zdają się oni być obywatelami świata, dla których ten świat i jego bogactwo są ważniejsze niż uczciwość, przyzwoitość, patriotyzm, dbanie o dobro rodaków i własnego kraju.
Sobańska czuła się kimś lepszym od innych i kimś, kto jest ponad innych. Do elity weszła trochę na siłę, wykorzystując niezwykłą urodę, ciało, układy. O elitach i wielkim świecie marzyła bowiem od lat młodzieńczych, kiedy to jako dziewczyna z prowincji (choć ze znanego rodu) zetknęła się z salonami Wiednia. Nie dla niej były jednak małe miejscowości, sprawy lokalne, życie rodzinne. Ona chciała być kimś więcej. Kimś, kto nie musi pracować, a jest podziwiany, kto na co dzień styka się z celebrytami i elitą polityczno-społeczno-kulturalną. Kto bawi się uczuciami, łamie serca, unieszczęśliwia innych dla własnej przyjemności, czerpanej z poczucia władzy. Bo tak właśnie – w świetle omawianej książki – można oceniać historię Sobańskiej. Jako igranie z innymi, z ich uczuciami.
Któż to nie bywał na salonach Karoliny S.? Nieszczęśliwie zakochany w niej Puszkin, bardziej rozsądnie i chłodno oceniający ją Adam Mickiewicz, generałowie i politycy, spiskowcy (tacy jak Rylejew) i ich tropiciele, modni poeci i artyści. A ona… mając poczucie ogromnej władzy i jakiegoś magnetycznego uroku, po swojemu rozgrywała karty. Przede wszystkim w różny sposób bawiąc się tymi, których spotykała na swojej życiowej drodze. Zwłaszcza tymi, którzy ulegali jej seksapilowi i mieli nieszczęście zakochać sę w tej niejednoznacznej kobiecie.
Książka Andrzej Palacza to opowieść, a nie praca historyczna. Opowieść w formie dość lekkiej, miejscami zbeletryzowanej. W oparciu o bogaty materiał źródłowy próbująca przybliżyć nie tylko sylwetkę Karoliny Sobańskiej, ale i jej otoczenia. Oddać klimat epoki i atmosferę niespokojnego XIX wieku. W tonie narracji dominuje lekka, choć nie pozbawiona goryczy kpina, chwilami jak najbardziej odpowiednia, chwilami – trochę irytująca. Może coś w życiu Karoliny i jej otoczenia było takiego, że prześmiewczy ton jest tu jak najbardziej odpowiedni? A może życie agentów z wyboru ma po prostu w sobie jakąś ironiczną dwuznaczność?
Sporo w książce nazwisk, powiązań rodzinnych, dat. Są to fragmenty trudniejsze w odbiorze, zwłaszcza dla laika. Dużo łatwiej czyta się te opisujące życie, intrygi, historyczne tło. W owym tle mieszczą się bowiem rozmaite wydarzenia znane z historii, także naszego kraju, chociażby Powstanie Listopadowe czy Styczniowe. Najwięcej uwagi poświęcono głównej bohaterce i osobom w jakiś sposób z nią związanym. Autor nie ocenia wprost Karoliny, która do historii przeszła jako Sobańska. Nie akceptuje jej zachowań, choć pokazuje jej różne twarze, pozy, gry. Mówi o intrygach, cytuje listy oraz opinie. Wynika z nich, że nie była ona przyzwoitym człowiekiem. Uczyniła wiele złego Polakom walczącym o niepodległość. Honoriusz Balzac, który zakochał się w siostrze Karoliny, Ewelinie, i ożenił się z nią, oceniał samą Karolinę jako przewrotną, pełną fałszu i zakłamania.
Sobańska miała z pewnością pełne przygód, można by rzec: ciekawe życie. Jej ciało spoczęło na cmentarzu Montmartre wśród Polaków, którymi gardziła i którym wielokrotnie zaszkodziła. Dziś nie odnajdziemy już tam jej grobu. Odeszła do przeszłości i raczej nikt o niej nie pamięta. Agentów zdradzających swój kraj nie szanują bowiem nawet ci, którzy korzystają z ich usług. Zawsze pozostaje pytanie: czy było warto? Jak w zakończeniu książki stwierdza jej autor: dobry agent nie zostawia po sobie śladów. Tak właśnie było w przypadku Karoliny Sobańskiej.