Mimo ambiwalentnego stosunku do twórczości Doroty Masłowskiej, wciąż śledzę i czytam niemal każdą jej nową książkę. Już w Między nami dobrze jestdostrzegłam, że ta młoda pisarka ma dobre oko do postrzegania polskiej rzeczywistości i potrafi swoje obserwacje przelać na papier (albo raczej - klawiaturę). Nie do każdego trafi jej sposób przedstawiania świata, bo zresztą nie w każdej książce autorce to dobrze wychodzi (choćby w Kochanie zabiłam nasze koty), niemniej jednak nie można zaprzeczyć, że w tym, co ma do powiedzenia Masłowska, jest sporo prawdy o społeczeństwie, w którym żyjemy.
Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu to kolejny literacki projekt zbudowany na gotowych tekstach publikowanych na łamach czasopisma, tym razem w „Dwutygodniku.com”. Poprzednią książką Masłowskiej było Więcej niż możesz zjeść, zbiór felietonów parakulinarnych, które publikowała w „Zwierciadle”. Odpowiedzią na pytanie prowadzącego w „Tygodniku Kulturalnym" o to, czy i kiedy możemy spodziewać się nowego oryginalnego dzieła literackiego bądź muzycznego, autorka zasugerowała, że póki co nic takiego nie planuje. Prawdopodobnie Masłowska dobrze poczuła się w roli felietonistki i z perspektywy czytelniczki mogę potwierdzić, że tego rodzaju teksty wychodzą jej często dużo ciekawiej niż proza, prawdopodobnie dlatego, że - jak potwierdziła sama autorka - taka forma pisania jej nie ogranicza. W nowej książce znajdujemy teksty bardzo różne zarówno objętościowo, jak i tematycznie. Większość z nich dobrze znamy ze wspomnianego już medium, ale pojawiły się także nowe felietony, pisane z myślą o tej książce.
Masłowska pisze o wszelkich przejawach kultury. Z dużą dozą sarkazmu i ironii analizuje formułę programów telewizyjnych (tych, w których nie powstydziłby się wystąpić „mięsny jeż” - nawet, jeśli z góry byłby skazany na krytykę Magdy Gessler) i niegdyś popularnych seriali a la „Dynastia"; bez oporu opowiada o sytuacjach, w których dziwnym zrządzeniem losu się znalazła: o egzotycznej podróży do Disneylandu i kraju, o którego istnieniu mało kto wie (Tatarstan) czy o tatuażach wykonywanych przez nieprofesjonalistę, które ostatecznie mają nieco inny kształt niż autorka oczekiwała. Masłowska z niemal antropologiczną przenikliwością komentuje też ważne święta narodowe (czyt. Black Friday) czy krytykuje obecną kondycję środowiska dresiarskiego. Nie mogło braknąć rozważań o tzw. „sztuce wysokiej", które ostatecznie i tak zmierzają do niskich (może lepiej rzec - kiczowatych), choć niewątpliwie błyskotliwych komentarzy, z którymi większość czytelników jest skłonna się zgodzić, a nawet powiedzieć: „czuję podobnie”.
Zresztą o poziomie sztuki, jaka cieszy się tutaj szczególnym zainteresowaniem, świadczy strona graficzna książki, za którą odpowiada Maciej Chorąży. Składają się na nią zdjęcia i pełne popkulturowych ikon kolaże oraz... skany „terapeutycznych” rysunków. Do tych ostatnich nie było trzeba profesjonalnego grafika. Ta część książki zupełnie mnie nie przekonuje - mam wrażenie, że ilustracje powinny w jakiś sposób odnosić się do treści (nawet, jeśli miałyby to czynić w sposób bardzo metaforyczny czy symboliczny). W tym przypadku chyba lepiej, by nie było ich wcale. Rzeczywistość ukazana literackim językiem Masłowskiej jest wystarczająca plastyczna.
"Paw królowej" to opowieść dziejącą się współcześnie w Polsce, w odróżnieniu od bestsellerowej "Wojny polsko-ruskiej..." nie na prowincji...
Magiczna rana to nowa powieść Doroty Masłowskiej. Dorota Masłowska tworzy trashową opowieść, która ukazuje współczesną rzeczywistość. Jak pisze wydawca...