Potępienie
Strony książki spływające krwią, igły, ciepłe wnętrzności, zbrodnia i… kara – oto esencja książki „Igły i grzechy”. Zbiór opowiadań przepełnionych cierpieniem jest dziełem Johna Eversona, a nasza lektura to odkrywanie perwersyjnych skłonności ludzi i ich mrocznych sekretów.
Książkę, którą mam przed sobą, można nazwać antologią grzechu, a brutalny, wręcz „obrzydliwy” język jest sposobem na wydobycie samej esencji treści. Mamy zatem zmasakrowanego mężczyznę, którego życie określane jest jako „jedna, długa nić”. (tytułowe „Igły i grzechy”). Za swoje życie, za znęcanie się fizyczne nad Gwendolyn i psychiczne nad dziećmi poniósł straszną - choć sprawiedliwą - karę: oddał życie pod naporem krwawych nakłóć.
Nie śmierci, ale odrodzenia chce pani Phoenix, pragnąca uwolnić lepszą kobietę w jej wnętrzu („Coś we wnętrzu”). To dlatego żąda rozcięcia jej ciała, desperacko szukając pomocy i zaspokojenia chorego dążenia do rozparcelowania swego ciała u słabo zarabiającego, kiepskiego chirurga. Jelita wylewają się z tego opowiadania jak „odpady w rzeźni”, wywołując falę nudności. Mimo tego nie sposób przerwać lektury, coś zmusza nas do pożądliwego brnięcia w kolejne wersy.
Autor przedstawia nam też plujące i wrzeszczące dziecię łaski - Anielicę, dla której życie w Mieście Świętości było zbyt monotonne i przewidywalne. Dlatego rzuciła się ona na bohatera, a ten bez wahania odarł ją z niewinności, zakłócił równowagę, powodując ból przeszywający ciało („Początek był końcem”). Cielesność i odczucia pojawiają się też w „Krwawych różach”, gdzie naga Tanya tańczy wśród róż. Niczym cierń wbijający się w skórę, koniec jej dzieciństwa wyznacza Marshall, przeszywając ją bólem tysiąca cierni.
Kiedy otrząśniemy się z obrzydzenia, przerażenia, zaskoczy nas sterylność zmęczonego domu („Duchy, które odleciały”). W otoczeniu niewielkiej ilości sprzętów i pustki pozostał tylko stróż, lokator pozostawiony bez opieki Maca. „Życie to suka, a potem się umiera” – mawiali, prorokując nieodwołalne. Po zmarłym pozostała tylko kolekcja broni i delikatnie rzeźbiona skrzynka, wypełniona pełnymi przemocy kawałkami szkła .
Everson przedstawia nam też własną wizję piekła („Ulica oprawców”), w której zamiast piekielnych kręgów przemierzamy tytułową ulicę, znosząc niewyobrażalne katusze. Piekło jest jednak obecne nie tylko w tym opowiadaniu, szatan, cierpienie i ból pojawiają się niemal w każdym tekście. Perwersyjna przyjemność płynąca z lektury „Igieł i grzechów” mogłaby niepokoić, gdyby nie to, że Everson zachwyca nie tylko mnie. Jego kontrowersyjne opowiadania o końcu jednostki paradoksalnie przesycone są życiem i emocjami. I mimo, że „życie to suka (…)”, warto dla ukoronowania tego faktu poruszyć nierozerwalnie związany z istnieniem człowieka temat śmierci.