Recenzja książki: Filatelista

Recenzuje: Szczepanik

Poznań na dzień przed Wigilią 2005 stał się areną przedziwnych wydarzeń. Czas wymknął się spod kontroli, a na ulicach miasta zaczęły pojawiać się postacie z przeszłości – świadkowie i uczestnicy najtragiczniejszych historycznych wydarzeń. Najwyraźniej ktoś celowo spowodował tę nagłą, gwałtownie postępującą przemianę rzeczywistości. Trzeba go więc zatrzymać i ocalić świat przed czekającą go zagładą. Olek pracuje w salonie filatelistycznym. I choć 23 grudnia nie spodziewa się wielu klientów, sklepu nie zamyka. Już wkrótce okazuje się, że Senfl, Niemiec-filatelista, poszukujący wojennych znaczków przedstawiających ratusze Rzeszy i starsza pani z piórami feniksa wystarczają zupełnie, by wprowadzić zamęt w spokojne życie Olka. Wplątany zostaje on w zagadkę, od której rozwiązania, jak się okazuje, zależy być albo nie być świata. Zarówno Pierwszego, jak i Drugiego. Wraz z chwilą pojawienia się Senfla tajemnicze wydarzenia następują jedno po drugim.

 

Historia nazizmu, okultyzmu i różnego typu mitologie mieszają się ze sobą, a Świątynia Vril staje się punktem, do którego bohater, wraz ze swą piękną przyjaciółką Moniką, mają dotrzeć. Pamiętać jednak muszą o najważniejszym: należy czytać wszystkie napisy. Brzmi nieźle, prawda? Ale to jeszcze nie wszystko. Reklama znajdująca się na okładce „Filatelisty” Zbigniewa Wojtysia zapewnia, że książka: „łączy brawurowo wątki z historii nazizmu oraz okultyzmu. Odważny erotyzm, elementy fantasy, konfrontacja realizmu z archetypiczną rzeczywistością przypominającą najlepsze powieści z gatunku grozy i powieści detektywistycznej. Autor nadaje Poznaniowi mityczny wymiar i odsłania tajemnice, o których nie śmielibyśmy nawet pomyśleć.” Teraz już na pewno każdy sięgnie po „Filatelistę” z przekonaniem! Ja sięgnęłam, ale niestety, rozczarowałam się.

 

Do podsumowania tej powieści wystarcza jedno słowo – bigos. Autor dał pofolgować swej wyobraźni, co zaowocowało natłokiem informacji, a także przedziwnym połączeniem motywów, w których ilości czytelnik się gubi. Przytłaczają naukowe wywody bohaterów, którzy, jak na częściowo detektywistyczną powieść przystało, są wykształceni, kojarzą w lot najbzdurniejsze fakty i potrafią odpowiedzieć na każde pytanie. Ponadto bez przerwy popisują się zdolnościami – nie tylko dedukcyjnymi, ale i gawędziarskimi, opowiadając przeróżne historie, nie zawsze związane z wątkiem głównym, tworząc tym samym nie kończące się i mało istotne dygresje.

 

Najwidoczniej Wojtyś chciał dać upust swej erudycji i nie zapanował nad wybujałą ornamentyką słowną powieści. Wprawdzie w wywiadzie na temat „Filatelisty” autor podkreśla, że o dbałość o język właśnie mu chodzi i że język jest głównym tematem powieści, nie należy jednak temu wierzyć. Chęci swoją drogą, rezultat, niestety, swoją. Gadanina, wszechobecna w książce, rozprasza uwagę i powoduje, że im głębiej brnie się w akcję, tym więcej kartek wypełnionych zbędnymi dygresjami trzeba przerzucać. A szkoda.

 

Potencjał powieści jest ogromny. Do pewnego momentu rzeczywiście wciąga, w końcu zagadki, zbrodnie i mroczna, pełna tajemnicy atmosfera są wymarzonymi motywami stwarzającymi ciekawą historię. Może i nawet nie przeszkadzałaby wówczas tak bardzo reklama, czy raczej kryptoreklama, pewnej znanej marki piwa, „Lecha Pilsa” znaczy się, pojawiająca się bez przerwy na kolejnych stronicach książki. Niestety, autor przedobrzył sprawę. Podzielił książkę na dwie części: dziejącą się w realnym świecie kryminalno-detektywistyczną i fantastyczną, mającą miejsce w Drugim Świecie, miejscu pełnym bogów pochodzących z różnych mitologii. Zamiast pociągnąć ciekawy wątek nazizmu i fanatyzmu z niego wynikającego, Wojtyś urwał co ciekawiej zapowiadające się wątki i przeniósł się w inne rejony. Tam już nie udało mu się stworzyć nic interesującego. Powszechnie znany motyw wędrówki bohaterów fantasy i tutaj został wykorzystany.

 

Bez zbędnych fajerwerków powieść doprowadzona została do rozwiązania. Element zaskoczenia, który pojawia się w miejscu rozwiązania akcji, przyznać trzeba, stanowi całkiem ciekawy, a i oryginalny punkt tej książki, choć, nie ukrywam, wolałabym jednak doczekać się spodziewanego przeze mnie zakończenia. Poza oryginalnością bowiem, rozwiązanie „Filatelisty” udziwnia książkę jeszcze bardziej, a to zdecydowanie męczy czytelnika. Czy można się doszukać w „Filateliście” plusów? Oczywiście, że tak. Jak to powiedziała jedna z osób wypowiadających się na forum na temat tej książki: jej cena w stosunku do objętości jest bardzo korzystna, a lektury starcza na kilka wieczorów. Niektórym pomysłom Wojtysia też można przyklasnąć, chociażby umieszczeniu powieści w konkretnej rzeczywistości, miejscu, czasie. Być może powieść nie powala na kolana, a nawet jeśli, raczej nie dzięki swej genialności. Mimo to jest dobrym czytadłem. 490 stron, które na dodatek przeskakiwać można właściwie zawsze, kiedy się tylko chce, są istotną cechą tej powieści, a wręcz, zaryzykuję to twierdzenie, udogodnieniem! Poza tym – można ją przeczytać, ale nie trzeba. To daje czytelnikowi tej recenzji wolność wyboru, a wolność przecież jest najbardziej pożądaną przez nas wartością.

 

Anna Szczepanek

Kup książkę Filatelista

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Filatelista
Książka
Filatelista
Zbigniew Wojtyś
Inne książki autora
Pierścień Bolesława
Zbigniew Wojtyś0
Okładka ksiązki - Pierścień Bolesława

Gdy [Mieszko II] umarł w roku Pańskim 1033, nastąpił po nim pierworodny syn jego Bolesław. Skoro ten został ukoronowany na króla, wyrządzał swej matce...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy