Biedne dziewczęta. Świat tuczy je obietnicami miłości. Jak strasznie jej potrzebują i jak mało większość z nich kiedykolwiek jej dostaje. Przesłodzone piosenki pop, sukienki opisywane w katalogach słowami takimi jak „zachód słońca" i „Paryż". A potem marzenia są odbierane z gwałtowną siłą: dłoń szarpiąca guziki dżinsów, nikt nie patrzy na mężczyznę wrzeszczącego na swoją dziewczynę w autobusie.
Evie dorastała w przełomowych latach sześćdziesiątych XX stulecia, kiedy rewolucja seksualna wyszła na ulicę, narkotyki były powszechnie dostępne, a sekty zbierały kolejnych członków. Wszystko było można w imię wolności. Dziewczyna w roku 1969 miała zaledwie czternaście lat. Jej rodzice się rozwiedli - ojciec wybrał młodszą sekretarkę, matka jako przykładna, nie pracująca nigdy gospodyni domowa, próbowała ułożyć sobie życie na nowo. Lato '69 było upalne, pełne pokus. Evie miała świadomość, że po wakacjach pójdzie do szkoły z internatem i wolność się skończy. Tymczasem coraz częściej spotykała roześmiane dziewczyny, które beztrosko okradały sklepy, tańczyły w parkach, całowały się na ulicach. Były takie piękne, wolne, doskonałe. Przyjaciółka Evie była nudna i małostkowa, tak naprawdę wcale się nie lubiły. Wystarczyła jedna kłótnia, by się rozstały. Evie została sama, a samotność uświadomiła jej, że tak naprawdę jest nikim i pragnie tylko jednego – by ktoś ją dostrzegł. Jej marzenie szybko się spełniło. Zwróciła na nią uwagę jedna z roześmianych dziewcząt. Po kolejnym przypadkowym spotkaniu Evie została zaproszona na imprezę na ranczu z okazji przesilenia letniego. Był tam on – cudowny, mistyczny Russel. To on dojrzał w niej dziewczynę, jaką była. Przygarnął i nauczył miłości. Na ranczu wszyscy byli akceptowani, nikt nikogo nie oceniał, nie wykluczał. Panowała miłość. Nawet ubrania dziewczyny miały wspólne. Wszystko robiły razem. Były wolne.
Z perspektywy czasu Evie dostrzegła, że były to tylko pozory, że tak naprawdę wcale nie były wolne. Po dwudziestu latach, już jako dorosła kobieta, nadal pozostawała lękliwą nastolatką, bojącą się własnego cienia. Nieustannie zastanawiającą się, czy ona także byłaby zdolna zabijać z zimną krwią, jak zrobiły to jej koleżanki. Nie brała udziału w masakrze, żadne opracowania o niej nie wspominały. Pozostała nikim, gdy tamte stały się sławne.
Powieść Emmy Cline opowiada przede wszystkim o dorastaniu, o rozbijaniu złudzeń, jakimi karmi dziewczęta świat, dowodząc, że powinny być uległe i wierzyć w miłość, dla której trzeba być gotowym na wszystko. Jej historia inspirowana jest losami Charlesa Mansona i osób należących do jego sekty. Pozostaje zagadką, jak to się stało, że tak młode osoby były w stanie dokonać zbrodni tak okrutnej. Emma Cline dokłada do tej dyskusji swój głos. Bardzo przekonujący głos.
Historia inspirowana życiem Charlesa Mansona, charyzmatycznego przywódcy sekty. To dla niego urzeczone rzekomą wolnością i swobodą dziewczyny były...