Chuck Palahniuk dał się poznać polskiej publiczności głównie za pośrednictwem książki "Fight club" oraz głośnej jej ekranizacji. Zaklasyfikowany jako postmodernista, minimalista i cynik - Palahniuk w swej kolejnej powieści konsekwentnie realizuje typowe dla tych nurtów wyznaczniki.
"Dziennik" jest utrzymaną w żywiole literatury pamiętnikarskiej opowieścią o fatalności losu. Główna bohaterka – Misty Kleinman (której imię nie bez powodu przywodzi na myśl anglojęzyczną rodzinę wyrazów funkcjonującą semantycznie wokół słowa „mistery” – „tajemnica”) miała być wielką artystką. Studia na akademii przerwała jednak z powodu ciąży, w dalszej konsekwencji wyszła za mąż za Petera i przeprowadziła się w jego rodzinne strony – na małą wyspę, od jakiegoś czasu niezwykle popularne turystycznie miejsce. Nie jest to jednak koniec niespełnionych planów. Zamiast spektakularnej kariery malarskiej Misty (nie)realizuje się jako kelnerka w zruinowanym hotelu. Peter, właściciel firmy budowlano-remontowej, podczas nieudanej próby samobójczej zapada w śpiączkę – zaś jego żona obarczona zostaje odpowiedzialnością za dokonane przez niego zniszczenia. Okazuje się bowiem, że działalność Petera nie ograniczała się jedynie do kładzenia nowych tapet i glazur. Od pewnego czasu we wszystkich domach, które wykańczał (nie)zwyczajnie zamurowywał jedno z pomieszczeń umieszczając w jego wnętrzu masę (nie)chaotycznych, wulgarnych i obscenicznych napisów. Trudno się zatem dziwić Misty, która, aby nie zwariować, ucieka w świat magicznie stwarzany przy pomocy drinków i aspiryny. Jedyną osobą, która rzeczywiście motywuje panią Kleinman do codziennego wstawania jest jej córka – Tabbi. Dziewczyna jednak pozostaje pod ogromnym wpływem matki Petera, Grace. Starsza pani wydaje się skrywać wielką tajemnicę.
Tajemnicę, która, jak pokażą kolejne strony "Dziennika", swoimi mackami oplata wszystkich i wszystko – i to od pokoleń. Dziennik utrzymany jest w poetyce swojego gatunku, w bardzo konkretnej estetyce, anektującej psychologizm, sensację, wątki kryminalne. Można lubić, lub nie – kwestia gustu, smaku i oczekiwań wobec literatury. Palahniuk stara się jednak, zgodnie z postmodernistycznym duchem holizmu, wimplantować w tekst kilka „smaczków”.
Tak więc – rozwój fabuły, momentami może nieco przewidywalny, przeplatają ornamentacyjne, dygresyjne wtręty narratora (którego kreacja nota bene także nie jest stricte szablonowa). Tworzy on swoisty amalgamat złożony z informacji pochodzących z różnych dziedzin wiedzy i nauki. Czytelnik z przyjemnością poddaje się temu zabiegowi. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że chwyt ten nie tylko odpowiada za retardację i oczywiste dla gatunku odwlekanie rozwiązania zagadki, lecz decyduje o przyjemności czytania "Dziennika". Nie da się bowiem ukryć, że pozycja ta nie ucieka od powielania pewnych schematów, od monotonii wynikającej ze zbytniej przewidywalności. Wspomniane wyżej „momenty” uwalniania się narratora, ukazywania się jego podmiotowości stanowią na tym tle niezwykle ponętny kąsek.
Dziennik wydaje się być doskonałą pozycją na wakacje. Idealny do łatwego, szybkiego, przyjemnego czytania w podróży, na plaży, w zaciszu własnego domu, w kawiarni, w towarzystwie lodów i łagodnej latte. Godny polecenia zwłaszcza tym wszystkim, którym na hasło „thriller” błyszczą jaśniej oczy, a ręce rozpalają się w gotowości do wertowania kolejnych stron.
Trzeci tom serii. TYLER ŻYJE! 19 lat po premierze swojej bestsellerowej powieści Chuck Palahniuk znowu zabiera nas do świata Fight...
Victor Mancini – maniak seksualny umawiający się na randki na mityngach dla uzależnionych – celowo dławi się w restauracjach. W ten kontrowersyjny...