Opowiadania Heinricha Bolla zawarte w zbiorku „Dziennik irlandzki” to poruszające opowieści o Zielonej Wyspie, jej atmosferze, mieszkańcach i kulturze. To książka, która lepiej przybliży czytelnikom Irlandię niż jakikolwiek przewodnik. Heinrich Boll był niemieckim eseistą i prozaikiem, laureatem literackiej Nagrody Nobla w 1972 roku. Jego najważniejsze dzieła, obok "Dziennika irlandzkiego" to książki: "Gdzie byłeś, Adamie?", "Zwierzenia klowna", "Portret grupowy z damą", "Utracona cześć Katarzyny Blum" oraz autobiografia "Kim wreszcie ten chłopak ma zostać".
"Dziennik irlandzki" jest zbiorkiem osiemnastu opowiadań, opisujących pobyt autora na Zielonej Wyspie i jego fascynację tym niezwykłym miejscem. Boll z mistrzowską wręcz dokładnością relacjonuje czas od przybycia do Irlandii, aż po dzień, w którym żegnał wyspę. Każde z miniaturowych opowiadań pełne jest zachwytu nad scenerią i obyczajami panującymi w Irlandii. Autor wnikliwie analizuje nawet najmniejsze i najdrobniejsze szczegóły, jakie zauważa na swojej drodze - fascynuje go deszcz, ulewa, tak różna od tej, jaką znał ze swojej ojczyzny. Z zaskoczeniem odkrywa odpowiedzi na wiele nurtujących go dotąd pytań. Wydarzenia mające miejsce na wyspie pomagają mu zrozumieć niektóre spośród własnych wspomnień. Dla przykładu: podczas wojny Boll był świadkiem, kiedy płonący samolot wylądował na plaży. Wówczas Boll ze zdziwieniem zapytał pilota, dlaczego nie skierował swojej maszyny na wodę. Pilot odpowiedział, że woda jest twardsza niż piasek. Czując na twarzy i ciele twarde krople deszczu, Boll zrozumiał co pilot miał na myśli. Swój podziw autor kieruje również ku mieszkańcom wyspy. Zachwyca go ich, niespotykana chyba nigdzie indziej, pobożność, która na czas nabożeństw i mszy każe zamykać sklepy, banki i poczty. Życie wyspiarzy płynie jakby innym niż mieszkańców Starego Kontynentu torem. Tutaj ludzie mają więcej czasu, jak sami mówią:
"Bóg, kiedy stwarzał czas, stworzył go dosyć dla wszystkich".
Mają godziny wypełnione obowiązkami - zwykle związanymi z wypasem owiec, zbieraniem torfu na opał lub pracą w małym, wiejskim sklepiku albo na poczcie. Znajdują także przede wszystkim czas na odpoczynek przy kuflu zimnego, ciemnego piwa, w towarzystwie letników lub przyjaciół. Oprócz opowiadań, których bohaterem jest autor, znajdujemy w "Dzienniku irlandzkim" historie samych mieszkańców, niezwiązanych bezpośrednio z Bollem. Zachwyca historia kobiety, której mąż - lekarz, wezwany został do odebrania porodu jednej z wyspiarek. Młoda kobieta na wiszącej na ścianie starej mapie śledzi trasę, którą jej mąż musi przebyć, aby dotrzeć do Aedany McNamary, błądzi perliście pomalowanym paznokciem po uliczkach, kościółkach, klifach i wybrzeżu. Liczy godziny, które dzielą ją od powrotu męża do domu. Kiedy dostrzega błysk świateł na podjeździe, podbiega do drzwi. Trzy razy rozlega się dźwięk klaksonu - wieś już wie, że Aedana McNamara urodziła chłopca.
"Dziennik irlandzki" to proza przeniknięta do głębi poetyckimi opisami przestrzeni, sprawiającymi, że czytelnik zdaje się płynąć wraz z nurtem opowieści. Dialogi są krótkie, stanowiące komentarz do opowiadań, niekiedy w ogóle nieobecne. Opowiadania pełne są melancholii, próby refleksji nad rzeczami ważnymi i fundamentalnymi. Sceneria nie stanowi tło dla opisywanych wydarzeń czy obyczajów, bowiem te ostatnie, pozbawione oryginalnej przestrzeni, w jakiej mają miejsce, tracą na swojej wyjątkowości, wydają się być pospolite. Szczególną uwagę zwraca miejsce, jakie zajmuje chrześcijaństwo i kult religijny na wyspie. Ludzie podporządkowują swój harmonogram dnia do nabożeństw, wielkim szacunkiem cieszą się duchowni - do tego stopnia, że czeka się z wyświetleniem filmu w kinie do momentu ich przybycia.
Równocześnie Irlandia cieszy się wysoką liczbą powołań do życia zakonnego - zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet. Wreszcie odnajdujemy w "Dzienniku irlandzkim" wiele nawiązań do Polski - od porównań czysto statystycznych po napomknięcia związane z wydarzeniami II Wojny Światowej. Książka - choć zaledwie stupięćdziesięciostronicowa - fascynuje bogatym językiem, pięknym i zarazem nieprzesadnie patetycznym stylem. Tych osiemnaście krótkich opowiadań więcej mówi o Zielonej Wyspie niż przewodnik po Irlandii. I chociaż ich akcja rozgrywa się przed pięćdziesięciu laty, to klimat i atmosfera tego miejsca nie uległy zmianie. Irlandia, to "ekscentrum głęboko ześlizgnięte w Atlantyk, to płomienne serce Europy..\"
"Portret grupowy z damą" uchodzi za najwybitniejszą powieść Bolla i za jeden z najbardziej przekornych i oryginalnych "portretów" niemieckiego społeczeństwa...
"Krytyka literacka uznała „Zwierzenia klowna” za najwybitniejsze dzieło Bölla. Bohater tej książki, utalentowany mim, ukazuje na scenie karykaturalny...