Sielsko u doktor Karoliny
Masz już dość zgiełku wielkiego miasta, wszechobecnego tłoku i gonitwy z czasem? Może pora zastanowić się nad wyjazdem na wieś „sielską i anielską”, gdzie jest szansa, by usłyszeć swoje myśli, zakłócane wyłącznie ptasimi trelami i zastanowić się nad życiem, jego sensem oraz kierunkiem, w jakim zmierzamy? Taki odpoczynek na łonie natury, wzbogacony drobnymi przyjemnościami w postaci swojskiego ciasta z rabarbarem czy smakowitej (i zabójczo procentowej) nalewki może stać się bodźcem do zmiany, niekiedy nawet do całkowitego porzucenia dotychczasowego modelu egzystowania w codzienności.
Coś na ten temat wie Karolina Rudzińska, świeżo upieczona weterynarz, bohaterka przepięknej książki Joanny Rogali „Doktor Karolina”. Pobyt w leśniczówce u dziadka w Zalesiance ma być chwilą refleksji i próbą wyciszenia się, by odgadnąć prawdziwe przeznaczenie. Przed Karoliną rysuje się wiele możliwości: doktorat, wyjazd do Londynu, praca w laboratorium – wszystkie wróżące świetlaną przyszłość i dające szansę na sukces. Problem tylko w tym, że dziewczyna do żadnej z nich nie jest przekonana.
Pragnieniem Karoliny jest czynne uprawianie wyuczonego zawodu, stały kontakt ze zwierzętami różnej maści i rodzaju, a nie zamkniecie w sterylnych czterech ścianach. Dlatego kobieta bez wahania deklaruje pomoc staremu weterynarzowi w okresowym szczepieniu psów, nie wiedząc, jak długofalowe będą skutki podjętej decyzji. Tym samym rusza machina zmian, która pomoże dziewczynie podjąć decyzję co do dalszego rozwoju i ścieżki kariery.
Choroba miejscowego lekarza i załatwiony przez jego małżonkę pobyt w popularnym kurorcie zmuszają doktora do szukania zastępstwa. A kto będzie nadawał się lepiej niż Karolina, która nie dość, że jest na miejscu, to jeszcze lubi wyzwania? Jakby tego zamętu w jej życiu było mało, spada na nią konieczność opieki nad przeintelektualizowanym i rozpuszczonym kuzynem Miłoszem, który wprowadza się do dziadka ze swoim komputerem i szczurem, a względną równowagę naruszają rodzice, starając się przemówić do rozsądku i nawrócić na drogę świetlanej kariery w Warszawie przy piłowaniu paznokci pupilkom lub pracę w Anglii z narzeczonym.
Świadkiem wszystkich wydarzeń (i kompromitacji w postaci upojenia śliwkami z nalewki dziadunia) jest przystojny i błyskotliwy podleśniczy Grzegorz Turniczki; postać tyleż denerwująca co intrygująca. Stare powiedzenie „kto się lubi, ten się czubi” tu wyjątkowo znajduje zastosowanie, a Karolina musi z Grzesiem zawrzeć ugodę na czas rozwiązania makabrycznych zagadek. Tych zaś, o dziwo, jest zatrzęsienie, począwszy od resztek padliny w lesie, zaginięcia pracownika rzeźni Kudłonia, kości udowej Polejki i szkieletu bez czaszki. Wydawałoby się, że przy takich mrożących krew w żyłach akcentach pobyt Karoliny na wsi nie będzie udany. Czy aby na pewno? Coś mi się wydaje, że piękna pani doktor na dłużej zatrzyma się w Zalesiance - zwłaszcza, że rusza akcja ratowania szkoły.
Nie zdradzę wam już więcej żadnych szczegółów, bowiem strata lektury książki Joanny Rogali byłaby niepowetowaną stratą. „Doktor Karolina” to prosta opowieść o zwyczjnych ludziach, a jednak poraża nas świeżością, celnym dowcipem, lekkością, zaciekawia przygodami bohaterów i plastycznością tekstu. Niemal czujemy w powietrzu zapach lasu, śliwowicy dziadka Antoniego i specyficzny zapach owiec. Pozostaje tylko żałować, że wraz z końcem książki wracamy do rzeczywistości i próbować tego sielskiego klimatu szukać samemu. Szczególnie, że mamy okres wakacyjnych wyjazdów…