Debiutancką antologię Łukasza Śmigla pt. „Demony” promuje między innymi jego kolega po piórze – pięć la starszy Łukasz Orbitowski. W ramach kółka wzajemnej adoracji, autor „Horror show” deklaruje, że Śmigiel „odrobił lekcje u zachodnich mistrzów grozy” czy też „rozumie konwencję, w której się porusza, umie dodać do niej coś swojego”. Przyznam szczerze, że po przeczytaniu kilku pierwszych opowiadań, odniosłam wrażenie przeciwne.
„Bestseller” jest historią schematyczną, płaską, podobną tysiącu innych „opowieści z dreszczykiem”. „Dekathexis” zapowiada się wprawdzie ciekawie, ale ostatecznie zalatuje nudą. Jeśli więc „odrobienie lekcji” u „mistrzów” (King? Straub?) ma polegać na wykorzystywaniu motywów po tysiąckroć przez nich ogranych, to owszem, Orbitowski ma rację – Śmigiel jest uczniem pilnym. Pilnym do tego stopnia, że nie wykorzystuje praktycznie w ogóle „rodzimego podwórka” – akcję opowiadań obsadza z regułą w kraju gwieździstego sztandaru, a na bohaterów obiera obcobrzmiących Michalów, Charlesów i Williamów. Niekwestionowanym mankamentem (głównie pierwszych czterech) opowiadań jest także zbyt nachalna tendencja do „otwierania” kompozycji – przez to, miast klasycznych horrorów, mamy niejednokrotnie do czynienia z płaską opowieścią bez pointy.
Złą passę początkowych narracji przełamuje dopiero „Opowieść chłopca” – opowiadanie trawestujące motyw holocaustu. Widać wyraźnie, że Śmigiel dobrze się czuje w konwencji „thrillera wojennego” – kilkakrotnie sięga bowiem do historii, wydobywając z niej ciekawe elementy i zestawiając je z istotami ze świata grozy – wampirami czy zombie. Dzięki tym zabiegom spotykamy więc w zbiorze żydowskie rodzeństwo, które uciekając przed niemieckimi żołnierzami, trafia pod „opiekuńcze skrzydła” wampira Majde, czy żołnierzy pierwszej wojny światowej, którzy walczą o tytuły bohaterów („Bohater 1916”). Inną konwencją, która zdecydowanie służy Śmiglowi, jest oscylowanie pomiędzy horrorem a komedią. Popisowym opowiadaniem w antologii jest w tym przypadku „Klątwa z o. o.” – przewrotna opowieść o sile ludzkiego rozumu.
Podsumowując, można stwierdzić, że poziom prezentowanych w zbiorze opowiadań jest nierówny; znakomita większość opublikowanych tekstów nie przykuwa bowiem czytelniczej uwagi, te ciekawe można natomiast wyliczyć na palcach jednej ręki. O konkluzji, płynącej ze wszystkich zaprezentowanych przez Śmigla utworów, jak i o tytule samego zbioru, można powiedzieć jedno: nihil novi. Na rynku wydawniczym demony już były, a myśl, jakoby w człowieku tkwiło większe zło od tego, z którym można się zetknąć nawet w najstraszniejszych horrorach, jest obecna w co najmniej połowie opowiadań grozy.
Sabina Kwak
Decathexis oznacza ostateczne pogodzenie się z tym, że osoba, którą kochaliśmy, umarła i straciliśmy ją na zawsze. Decathexis to także tytuł nowej powieści...
W postapokaliptycznym świecie niedobitki ludzkości zmagają się ze sobą nawzajem oraz z latającymi potworami, nazywanymi serpentynami. Ostatniego wolnego...