Zwieciadlane światy czekają
Ida Brzezińska, główna bohaterka Demona Luster kontynuacji powieści Szamanka od umarlaków, trafia na przesłuchanie. Profesjonalny śledczy daje w ten sposób czytelnikom okazję poznać (przypomnieć sobie) nie tylko historię szamanki od umarlaków, ale również zasady prowadzenia miłych rozmów z podejrzanymi. Śledzimy zatem początki kariery Idy w Firmie jako konsultantki d/s pośmiertnych. Dziewczyny, która próbuje równolegle pracować i studiować psychologię na Uniwersytecie Wrocławskim. Z dość w sumie mizernym skutkiem, bowiem pech (a może Pech) wybiera właśnie ją na swoją towarzyszkę. Ida ma szczególny dar: jest kimś pomiędzy medium a banshee. Zajmuje się wybranymi przez los duszami, które ma obowiązek bezpiecznie odprowadzić w zaświaty, za Rzekę, którą możemy kojarzyć ze Styksem z mitologii greckiej. Przesłuchanie, które ma miejsce w prologu, rozpoczyna książkę, ale to, co do niego doprowadziło, stanowi jej zasadniczą część.
Ida wiele ostatnio przeżyła. Poznała rzeczywistość, o której nie miała dotąd zielonego, fioletowego czy białego pojęcia. Dowiedziała się, że ma specyficzny dar. Musiała zmierzyć się z trzema groźnymi opętańcami. Musi radzić sobie z faktem okrutnego zabójstwa jednego z nich, Mikołaja Kwiatkowskiego, opętanego przez demony czarodzieja, pracującego dla Wydziału Opętań i Nawiedzeń. Okazuje się, że ta sprawa nie chce się szybko i szczęśliwie zakończyć. Ida miała bowiem odprowadzić duszę Mikołaja w zaświaty. To zadanie nie zostało wykonane, dusza utknęła po drugiej stronie zwierciadła w piekłach tajemniczego Kusiciela, znanego jako Demon Luster. Co gorsza, szamanka nieświadomie złożyła jego żonie przysięgę, że uratuje duszę czarodzieja. Klamka zapadła, jeśli szybko nie wypełni zadania, czeka ją rozpłynięcie się w niebycie, który już wyciąga po nią swe mroczne ramiona. Jak zwykle możliwe są dwa wyjścia: unieważnić złożoną przysięgę lub odnaleźć duszę Kwiatkowskiego. Oba diabelnie trudne lub niemożliwe do zrealizowania. Czy Ida umknie łapom czyhającego na nią niebytu? Oto jest pytanie!
Rosjanie mają pewien rodzaj prozy określany jako awantiurnyj detektiw. Czytając Demona Luster, można odnieść wrażenie obcowania z gatunkiem, który można by nazwać awantiurnyje urban paranormal fantasy. Świat przedstawiony w książce jest uroczo nierzeczywisty, choć zarazem związany z teraźniejszością. Zaludniają go czarownice, magowie, demony, harpie, są tu nawiedzone domy, czytający umysły, łapacze snów i mnóstwo innych paranormalnych istot i zjawisk. Kontaktów Idy z realnym światem odnotowujemy bardzo niewiele. Fabuła osnuta jest wokół innej rzeczywistości, mrocznych światów równoległych i ich mieszkańców, w tym miejsc, gdzie trafiają po śmierci ludzkie dusze. Główni bohaterowie dysponują różnymi mocami, związanymi ze światem, o którym mało kto wie. Nic dziwnego, większość z nich pracuje dla WON-u lub budzi jego zainteresowanie. Są wśród nich takie postaci, które zwracają szczególną uwagę. Na pewno zalicza się do nich Kornelia Kwiatuszek, błyskotliwy umysł w otyłym ciele, oraz staromodna ciocia Tekla. Fabuła jest przemyślana, dość zawiła i bogata w niespodzianki. Wiernie towarzyszy nam ironiczny humor, żartobliwe gry słowne, często związane z popkulturą. Pojawiają się też w Demonie Luster elementy horroru, szczególnie udane w końcówce powieści.
Martyna Raduchowska stara się łączyć lekkość opowieści, specyficzny humor i mroczny klimat. W moim odczuciu różnie jej to wychodzi - miejscami lepiej, czasami gorzej. Podstawowym sposobem budowania atmosfery grozy są opisy, dość zresztą rozbudowane. Odbiera się je jednak często jako groteskowo zabawne, a nie przerażające. Zamiast straszyć - miejscami nużyły. Jedynie w końcówce powieści wywierają silniejsze wrażenie. Wielostronicowe opisy, których w książce nie brakuje, mocno spowalniają akcję. Są często wykorzystywane przez autorkę do ujawnienia jej wiedzy psychologicznej. Elementy psychologii i psychoanalizy pojawiają się zresztą wielokrotnie czy to w trakcie rozmów, czy podczas analizy snów.
Raduchowska w sposób bardzo kobiecy opisuje świat, często zwracając uwagę na drobiazgi, które facetom zwyczajnie umykają. Na stany emocjonalne, nastroje, przeczucia. Sprawnie korzysta ze sprawdzonych schematów: durni szefowie, zawistni koledzy, karierowicze mający coś do zatuszowania, niesnaski między współpracownikami. Mocno eksploatuje myśl, że nie szata i wygląd decydują o wartości człowieka.
Język powieści jest raczej nieskomplikowany, bez specjalnych ozdobników, zdania są jednak złożone. Książkę czyta się przyjemnie, choć bez zaskoczeń. Dramaturgia wydarzeń nie zawsze jest wiarygodna, podobnie jak ich logika. Autorka odwołuje się na ogół do emocji. To nie jest ten rodzaj prozy, ten rodzaj humoru, który mnie porusza. Coś w sposobie pisania i tematyce sprawia, że nie jestem w stanie mocno wniknąć w ten świat. Czuję się raczej biernym, mało zaangażowanym obserwatorem. To chyba po części kwestia tematyki, postaci, po części dialogów. Sorry Winnetou, nie moje klimaty, nie mój wigwam, nie moja fajka pokoju. Jestem jednak świadom, że wielbicielom tego typu fantastyki książka może się podobać, bo w swoim gatunku jest po prostu dobra. Martyna Raduchowska sprawnie operuje słowem, piórem i wyobraźnią.
Kontynuacja trzymających w napięciu Łez Mai. Technologia rozdarła to miasto na pół. Wydawało się, że ostatnie granice ludzkich możliwości zostały...
Medium ma w życiu przerąbane. Medium, które nie chce być medium, ma przerąbane w dwójnasób. Medium bez powołania, za to z awersją...