To nie jest książka łatwa i przyjemna w odbiorze i to zarówno ze względu na treść jak i formę. Ciężkie, niepokojące zdania są jak przytłaczające, zwisające chmury nad wzburzonym, gniewnym oceanem. Ciężka, przygnębiająca treść. Negatywne emocje w nieprzyjaznym dla człowieka otoczeniu dzikiej przyrody. Ból życia. Ból, którego źródłem jesteśmy my sami i na który jedynym lekarstwem może być czas. I przebaczenie - sobie i innym. Autorka, Anita Shreve, świadomie wybrała taką scenerię. Niepokojącą i chłodną, ascetyczną i nieprzyjazną. Ponura i zwiędła, uformowana z granitu wyspa pokryta ostrymi kamieniami. Wszechobecna wilgoć przenikająca każdą drobinkę powietrza. Poczucie zagrożenia i niepewności. Atmosfera twardego życia, które w tych warunkach jest prawdziwą walką o byt. Człowiek żyjący w czterech ścianach ciepłego, wygodnego mieszkania nie czuje tego napięcia życia. Odczuwa głód i pragnienie, irytującą wysokość rachunków, niepokój o rzeczy, których jeszcze nie kupił. Namiastki pełnego życia.
Dopiero konfrontacja z dziką, nieokiełznaną przyrodą stawia istnienie w nowym świetle. Realność zagrożenia sprawia, że możemy spojrzeć na siebie z dystansu i poczuć co jest w życiu ważne. Tylko ile osób chce dostrzec coś więcej niż miłe złudzenia? Sceneria świata dość wrogiego człowiekowi, wyspy Shoals. Przyjeżdża tu Jean z zawodu fotograf, nie tyle jednak by podziwiać surowe piękno przyrody co zrealizować kolejne zlecenie. Wyspy zdają się być wyjątkowo nieprzyjazne człowiekowi. Przenikliwe zimno, nieustanne wiatry smagające twarz, wiecznie wzburzone morze. Surowe piękno wysp i zdumiewająca dzikość przyrody wywołują w ludziach skrajne emocje. Shoals kryją też mroczną tajemnicę, przed laty zamordowano tu dwie kobiety. A tajemnice przyciągają ciekawe umysły, potrafią bezceremonialnie całkowicie pochłonąć myśli. W wyprawie towarzyszą Jean jej pięcioletnia córeczka, mąż-poeta oraz brat męża i jego przyjaciółka.
W tym lekko depresyjnym otoczeniu Jean stopniowo poznaje jakiś fragment tego, co tu zaszło przed laty, sama ulegając niepokojącej, jakby magnetycznej sile otoczenia. Wydarzenia z przeszłości podszyte głębokimi namiętnościami nie pozostawiają jej obojętną na rzeczywistość w której sama funkcjonuje. W jej rozbudzonej wyobraźni rodzą się podejrzenia co do zachowań męża. Atmosfera staje się coraz bardziej napięta, niejednoznaczna i niepokojąca. Mieszają się obrazy wydarzeń przeszłych i teraźniejszych. Pisarka jak pod szkłem powiększającym obserwuje spojrzenia, gesty, zachowania bohaterów. Wszystko co prowadzi do tragedii. Tragedii, po której pozostaje ból, trwający, niezmienny, nieumiejscowiony. Shreve wybrała niepokojącą formę. Urywane myśli i niespokojne zdania, ciężkie, pełne niepokoju słowa. Nie jest łatwo śledzić nieregularny tok myśli. Nie jest miłe dać się osaczyć niepokojem, poczuciem przemijania, niepewnością i lękiem. Nie jest przyjemnie dać się wchłonąć w tę mieszaninę zlepków ludzkich historii, przemyśleń bohaterki, zdarzeń.
Shreve pokazuje jak my sami tworzymy realność świata, który nas otacza. Swoją wersją "rzeczywistości". Jak rzeczywiste jest dla nas to co czujemy, to co rozumiemy i czego subiektywnie doświadczamy. Rzeczywisty jest nasz obraz świata, połączenie tego co widzimy i jednocześnie tworzymy. A świat widzimy poprzez własne emocje, przetworzony. Ich barwa zmienia kolorystykę rzeczywistości. Nasze emocje, to czym żyjemy wpływają bezpośrednio na odbiór otaczającego świata. Pisarka tworzy przejmującą, przygniatającą, depresyjną mieszankę. Na swój sposób urzekającą i to zarówno formą, jak i destrukcyjną siłą. To gwałtowny i ostry w wymowie obraz ludzkich namiętności. Ukazanie jak niewiele trzeba aby z normalności przejść w szaleństwo. Ukazanie siły "ciemnych" uczuć, które są cząstką każdego z nas. Braku miłości i zaufania, zazdrości, podejrzliwości, poczucia niezrozumienia nawet przez najbliższych. Poczucia braku własnej wartości i poczucia winy za własne uczynki, a może bardziej za grzechy zaniechania, za to czego nie zrobiliśmy. Pisarka stawia pytanie, które często dręczy ludzi: czy była jakaś szansa, czy można było zmienić bieg wydarzeń? Czy to czego kiedyś nie uczyniliśmy w ułamku sekundy wahania miało znaczenie czy nie? Takie pytania tkwią w większości z nas jak bolesne zadry, a żeby żyć trzeba je oswajać i przetwarzać. Bo jak inaczej po ciemnej nocy ma przyjść jasny dzień, a po burzy spokój? Czy warto sięgać po taką skondensowaną, niełatwą w lekturze prozę? Jest przecież tyle lekkich, miłych pozycji, które czyta się szybko i przyjemnie, które są tylko nie zmieniającą niczego rozrywką. Niektórzy wybierają tylko "lekkość bytu", nie zauważając, że jest ona niepokojąca.
Proza Shreve stara się powiedzieć coś o kondycji człowieka, o bogactwie jego wnętrza, które kryje w sobie jasne i ciemne miejsca. Nie ma wielkiego sensu odrzucać literatury rozrywkowej, na wszystko jest bowiem czas i miejsce. Warto jednak sięgnąć raz na jakiś czas do prozy ambitniejszej, która nie daje prostych odpowiedzi, a stawia sporo trudnych pytań. Powieść Anity Shreve należy właśnie do takich utworów literackich.
Głęboko przejmująca, pełna emocji powieść obyczajowa o zwykłych ludziach i tragedii, po której muszą stanąć na nogi, napisana z wielkim wyczuciem i zrozumieniem...
Pełna czułości psychologiczna powieść o potędze przebaczenia, o tajemnicach, których dochowujemy i które ujawniamy... Podczas zimowego...