Równie ważny, co wychowanie i opieka nad dzieckiem, jest też prawidłowy sposób żywienia malucha. Dieta dziecka zmienia się, gdy niemowlak kończy sześć miesięcy. Później, po ukończeniu przez malucha pierwszego roku życia, przychodzi czas na kolejne żywieniowe zmiany. I chociaż wskazania pediatryczne jednoznacznie określają, co małe dziecko jeść może, a czego absolutnie nie wolno mu serwować, jakie składniki, witaminy i mikroelementy i w jakich proporcjach należy malcowi podawać, to nie jest jasno określone, w jaki sposób maluszek powinien jeść. I w tym właśnie momencie przychodzi czas na nowinki ze świata poradników żywienia małych dzieci, które stoją w opozycji do rad naszych mam i babć.
Będące na bieżąco mamy z pewnością zetknęły się z pojęciem BLW. To angielski skrót, który rozwinąć należy do słówbaby led weaning. Jest to metoda karmienia dziecka, w której stopniowym odstawieniem od piersi lub mleka modyfikowanego kieruje dziecko. Równocześnie maluch zachęcany jest do samodzielnego spożywania posiłków stałych. Pomijamy wtedy etap zblendowanych zupek, przecierków czy papek. Malec sam decyduje, co, ile i kiedy zje. Warunkiem wprowadzenia BLW jest umiejętność samodzielnego siedzenia dziecka w krzesełku do karmienia. Czas ten przypada najczęściej na ukończenie szóstego miesiąca życia dziecka.
O metodzie BLW, jej ogromnych zaletach i kilku niedogodnościach opowiada w swojej publikacji BLW. Bardzo lubię wcinać Monika Życka, mama i autorka bloga, zafascynowana metodą BLW i z pasją pisząca o rozszerzaniu diety niemowlaka. Książka Moniki Życkiej stanowi zapis jej własnych doświadczeń, uzupełniony o wypowiedzi fizjoterapeuty, lekarza i innych mam, które stosują bądź zalecają metodę BLW. Publikacja – poza słabą stroną redakcyjną i edytorską – stanowi dobre wprowadzenie dla wszystkich, których BLW zaciekawiło, którzy spodziewają się dziecka i pragną zapewnić mu jak najlepszy start w świat „nowych posiłków” oraz dla rodziców, którzy stoją przed dylematem dotyczącym rozszerzenia diety i sposobu karmienia dziecka.
Autorka opowiada o bałaganie, jaki przy stosowaniu metody BLW pojawia się przy stole, o możliwości zakrztuszeń i zachłyśnięć, ale równocześnie pisze także o samodzielności dziecka, którego nie trzeba karmić łyżeczką, wspomagając się stertą zabawek i nieodłącznym zawołaniem: „patrz samolocik!”. Maluch półtoraroczny potrafi jeść bez pomocy i interesuje się tym, co na talerzu, a nie wszystkim wokół. Podając zdrowe, przygotowane w domu posiłki, chronimy dziecko przed dodawanymi do gotowych produktów cukrem czy solą i zapewniamy mu poznawanie prawdziwych, nieprzetworzonych smaków.
Książka BLW Bardzo lubię wcinać napisana została bardzo prostym, przystępnym językiem, miejscami także potocznym. W publikacji zabrakło natomiast choćby kilku przepisów, prostego, dziennego jadłospisu dla malucha. Rozdział taki mógłby znacznie wzbogacić zaprezentowaną teorię i pozwolić mamom wprowadzić BLW bez zbędnych poszukiwań inspiracji na pierwsze samodzielne posiłki dziecka.
BLW Bardzo lubię wcinać nie jest typowym poradnikiem. napisanym naukowym żargonem, ani jedną z bogatych w przepiękne fotografie, nowoczesnych publikacji kierowanych do modnych mam. To zestawienie najważniejszych – zdaniem autorki – faktów dotyczących BLW, podane w telegraficznym skrócie wraz z potwierdzeniem, że w jej przypadku metoda ta odniosła duży sukces. Warto zapoznać się z publikacją Moniki Życkiej, by poszerzyć swoją wiedzę i sposób patrzenia na odżywianie małego dziecka.