Każda dziewczynka, która miała do czynienia z Anią z Avonlea, zapadała na "aniomanię". Każda chciała mieć płomiennorude włosy, marzyła o piegach i… miłości aż po grób, które to uczucie owa rudość miałaby jej zapewnić. Zaczytywałyśmy się w kolejnych przygodach Ani, opowiadałyśmy sobie o naszych marzeniach, porównywałyśmy się do bohaterek... Ania była idolką. Co ważne: wyłącznie dziewczęcą, chłopcy nie mieli dostępu do naszych sekrecików. Och, jak bardzo chciałyśmy być takie jak ona… Ale to było w latach osiemdziesiątych poprzedniego stulecia. Nie było playstation, Internet raczkował, o telefonach komórkowych nie można było nawet marzyć. Za to o tajemnych liścikach, pąsach na twarzy, długich, szeleszczących sukniach - owszem, tak. Ania pokazywała nam czasy niewinności, wiary w dobro człowieka i w to, że możemy wszystko, jeśli tylko nasze marzenia będą szczere i jeśli będziemy do nich dążyć z pełną konsekwencją.
Z radością przyjęłam nowe wydanie Ani z przepięknymi ilustracjami Sylwii Kaczmarskiej, które niejako uwspółcześniają dziewczynkę. Bohaterka staje się bliższa dzisiejszym czytelniczkom dzięki rezygnacji na ilustracjach z historycznego tła. Nie ma zatem dorożek, długich sukien, gorsetów. Ania staje się bliższa, wygląda jak zbuntowana nastolatka, która jest wrażliwa ponad normę. I pomyśleć, że dawno temu musiałyśmy zadowolić się rozpadającymi się egzemplarzami, pokreślonymi, z pozaginanymi rogami, brakującymi stronami, książkami z bibliotek, wymęczonymi przez dziesiątki wcześniejszych czytelniczek. Działać musiała wówczas przede wszystkim nasza wyobraźnia, skutecznie podsycana marzeniami o Gilbercie. Nasi chłopcy do stóp mu nie dorastali…
Nowa edycja, która ukazała się nakładem wydawnictwa Skrzat, jest powrotem do czasów pierwszych nieśmiałych marzeń, a zarazem wnosi nową jakość. Paweł Baręsewicz, tłumacz powieści, postarał się o bardziej współczesny język, nie cenzurując przy tym treści, dzięki czemu książka wiele zyskuje i czyta się ją na nowo z pełną przyjemnością odkrywając rzeczy, które wcześniej umknęły lub zatraciły się w pamięci. Dla dorosłych czytelniczek to wspaniały powrót do krainy niewinności. A dla tych młodszych, dla których książka jest przeznaczona? Z pewnością to cenne przeżycie, wzbogacające wrażliwość. Tym bardziej, że książka jest pięknie i niezwykle starannie wydana: twarda okładka, kredowy papier, duży format, tasiemkowa zakładka. Z taką książką można pójść na łąkę, usiąść pod kwitnącym drzewem i oddać się lekturze, zapominając o komputerach, komórkach i całym tym szumie informacyjnym, który odziera nas z wrażliwości.
Ania powraca do Avonlea, by uczyć w tamtejszej szkole. Szybko okazuje się jednak, że praca nauczyciela to prawdziwe wyzwanie. Świeże upieczona nauczycielka...
"Opowieści ze Złotego Brzegu" - Opowiadania o znajomych i sąsiadach Anny i Gilberta Blythe'ów, zamieszkujących okolice Złotego Brzegu. Historie...
" Nikt nie może nikomu zabronić marzeń o idealnym świecie. A poza tym podążając własną drogą, prędzej czy później i tak każdy znajdzie się na zakręcie! "
Czy to nie przyjemnie, że jest tak dużo rzeczy, które jeszcze poznamy? To właśnie sprawia, że ja się tak cieszę życiem [...] świat jest taki ciekawy [...] Nie byłby taki ani w połowie, gdybyśmy wszystko o nim wiedzieli, prawda?
Więcej