Są takie przewodniki po świecie, które są czymś znacznie szerszym niż zwykła książka z opisami miejsc. Są historiami, opowieściami o życiu, które trwało, które było świadkiem niezwykłych wydarzeń, które sprawiło, że powstały budowle, które nadało szerokości geograficznej inny, większy sens.
Adriatyk to morze szczególne. Otaczają je światy tak różne i tak zbliżone, że czasami wydaje się być wewnętrznym akwenem wyjątkowej, adriatyckiej kultury. Jego historia to historia starożytnego Rzymu, kształtujących się krajów bałkańskich i czegoś nieuchwytnego, co sprawia, że jeśli ktoś raz staniue na adriatyckim brzegu - czy to w Splicie, czy w Wenecji - nigdy już tego nie zapomni.
Turyści widzą w adriatyckich brzegach słoneczne plaże, smaczne potrawy, wino i wspaniałe wakacje. Podróżnicy widzą marzenia o życiu, które wybiega poza włoskie dolce vita. Widzą wielkie konflikty, obelżywe epitety kierowane pod adresem wszechobecnych w Dalmacji Niemców, widzą marzenia o wolności i sny o potędze. Widzą nieustanne konflikty, rywalizację o prymat nad innymi, o zdobycie przewagi, o odebranie sąsiadom prawa do panowania nad kolejnym skrawkiem lądu. Albańczycy, Wenecjanie, Chorwaci, Włosi i wszyscy inni. Każdy miał w swojej historii moment, gdy znaczył więcej niż inni, każdy upadał, każdy kogoś za ten upadek obwiniał.
Dzisiaj wybrzeże Adriatyku to mekka miłośników żeglarstwa, dobre miejsce na wakacje, świat z wakacyjnych pocztówek, przez autora żartobliwie zwany „smażalnią Teutonów”. Ale to też teren, który spłynął krwią, gdy narody, zjednoczone pod flagą Jugosławii, mordowały się nawzajem, niszcząc swoje zabytki i unicestwiając historię. Bombardowany Dubrownik odzyskał swoją urodę, miejsca nieco bardziej oddalone od uroczej riwiery do dziś zmagają się z bliznami po wojnie.
Uwe Rada prowadzi czytelników po adriatyckim wybrzeżu niczym Herodot po krainach Morza Śródziemnego. Niczym Herodot gawędzi, wspomina, śmieje się, gani, czasami robi przerwę na łyk anyżówki albo białego wina. Kpi i z Wenecjan, którzy rządzili całym Adriatykiem, i z Turków, którzy im to panowanie odebrali. I jedni, i drudzy myśleli, że zdobyli Adriatyk dla siebie na zawsze. Jak widać, owo „na zawsze” nad tym morzem może mieć zupełnie inne znaczenie.
Czy można znaleźć wspólny mianownik dla wszystkich odwiedzonych przez Radę miejsc? Co łączy ludzi znad Adriatyku? Bo dzieli wiele. Rada odnajduje ten wspólny element dla świata, który śmiało można określić niezwykle trudnym rajem na ziemi. Nie zdradzę jednak jego sekretu. Zachęcam, przeczytajcie tę książkę. Jeśli jeszcze nie postawiliście stopy w wodach Adriatyku, to najbliższe lato zapewne już tam spędzicie. Wybierzecie Triest Habsburgów, La Serenissimę Wenecję, średniowieczny Kotor, starożytny Split, a może zupełnie inne miejsce. Nie sposób bowiem wskazać, które z nich jest najpiękniejsze. Przekonajcie się sami. Bardzo polecam.