Żydek

Autor: kiel13
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

   Dość. Dla nich będę wyleczony. A zamkniętą opowieść  zamuruję dla kogoś nieznajomego... kogoś, kto nie obdarzy jej pobłażliwym uśmieszkiem.

*

   Nowe ogrodzenie zakładu powstawało w ramach oddolnej inicjatywy pracowniczej, wyrażonej stanowczo przez prezesa naszej spółki. Możliwości negocjacji z kierownictwem innej formy zaangażowania w życie firmy; minus jeden -  depresja żuławska. Kopaliśmy więc  w trzydzieści osób, sycząc  „kurwa” przez zęby, rowek pod podmurówkę. Po drugiej stronie był kirkut, kiedyś całkowicie zdewastowany i zarośnięty. Macewy walały się po całym terenie. Z ich części wybrukowana była  nawet droga wewnętrzna na terenie zakładu. Jakaś fundacja z Izraela dokonała cudu za pomocą zielonych banknotów. Teren  był teraz wykarczowany i ogrodzony stylowym ogrodzeniem z kutych prętów ze zwieńczającymi je gwiazdami Dawida. Żwirowe alejki i centralnie postawiony betonowy mur, na którym umieszczono uratowane i posklejane tablice nagrobne. Tylko od strony naszej firmy straszył jeszcze drewniany, połamany płot. Wizyta przedstawicieli fundacji Rosenblaumów u naszego prezesa, diametralnie zmieniła jego podejście do tego straszydła ogrodzeniowego. Zapewne nie bez wpływu było  tu podpisanie kontraktu na export naszych zabawek dla żydowskich Icusiów w Izraelu.

    Łopata uderzyła głucho. Poprawiłem lekko jeszcze raz. To samo. Jakiś kamień? Odgrzebałem rękami ziemię i wyciągnąłem... czaszkę. Pożółkłą, bez paru zębów i z dziurką w potylicy. Kirkut kiedyś był większy i na części jego terenu komuna zlokalizowała nasz zakład. Niemcy dokonywali tu masowych rozstrzeliwań przy likwidacji getta.

   Obracałem ją przez chwilę w dłoni, palcami wygrzebując ziemię z oczodołów i dłonią usuwając resztki trawy i korzeni. Kierowany niewytłumaczalnym impulsem, zapakowałem ją do plecaka i wziąłem się dalej do roboty.

*

   Z odrazą, ale i dziwną przyjemnością umyłem ją w domu pod bieżącą wodą. Kolor pozostał żółtawy z sinymi przebarwieniami na czerepie i kości jarzmowej, ale teraz matowo błyszczała i w ogóle prezentowała się nieźle. Gdzie  postawić? Czułem, że muszę ją widzieć, w jakiś sposób mieć  w zasięgu wzroku. Coś mnie do niej przyciągało.

   Nie na półce - nie widzę z kuchni, regał też odpada – nie ma miejsca, same książki... jest!  Biurko z komputerem, widoczne z kuchni i łóżka. No to, czerepku, będziemy się widzieć często i namiętnie.

   Co ja bredzę? Wzrokowy kontakt podprogowy ze starą , szczerbatą czachą? Może na popielniczkę ją przerobić?

   Janek aż podskoczył po wejściu do pokoju.

   - Ależ super, tata! Skąd wziąłeś takie cacko? – Zaczął przyglądać się i obracać na wszystkie strony – Nie dałbyś?

   Powaliło gówniarza.

   - Spadaj do obiadu, a potem do siebie. Lekcje...

   Skrzywił się.

   - Wiśnia jesteś...

    Obejrzeliśmy wieczorem  film z Segalem. Chyba  „W morzu ognia”. Lubię sposób walki Stevena. Od niechcenia trzaskają stawy, kamienna, znudzona twarz i oszczędne ruchy. Chciałbym być taki jak on.  

   Ileż spraw bym załatwił...                                                                                                                                        

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
kiel13
Użytkownik - kiel13

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2015-03-20 20:30:39