Zwyczajnie - miłość (XX) Rodzicielska
nt. Zakręciło jej się w głowie, wszystko zawirowało, ciemność wchłonęła kolory i świadomość odpłynęła. Obudziła się na sali szpitalnej podłączona do kroplówki. Nad nią stała lekarka, a obok mama.
- Słyszy mnie pani?... Proszę na mnie spojrzeć. Boli coś panią?... – Magda chwilę się zastanowiła i dopiero wtedy była w stanie stwierdzić.
- Kręgosłup. Plecy na dole. – lekarka dotknęła jej brzucha .
- To panią nie boli? – spytała, a Magda syknęła, gdy nagle przeszył ją ból. - Który to tydzień ciąży?
- Szesnasty. Bliźnięta.
- Muszę zbadać panią ginekologicznie. Nie będziemy się stąd ruszać. Niech pani spokojnie leży
i zsunie dolną część garderoby. I proszę się nie denerwować. Będzie dobrze.
Przyszła mama została zatrzymana na oddziale. Dostała zastrzyki przeciwskurczowe i przeciwbólowe, kroplówki z magnesem i jakimiś witaminami, została zapięta w pasy mierzące tętno dzieci i skurcze. Stopniowo wszystko wracało do równowagi. Zasnęła. Anna krążyła pomiędzy pokojem córki i męża modląc się szeptem. Stan tak jednego jak i drugiego ustabilizował się.
Następnego dnia, kiedy Magda czuła się już lepiej, po wykonaniu badania USG, gdy dostała zdjęcie swych bliźniąt uchwyconych w pięknej pozie główkami do siebie bez pytania kogokolwiek o zdanie poszła do ojca. Drzemał, ale kiedy przyszła otworzył oczy.
- Córcia, a ty co tu robisz w tym stroju?
- Zemdlałam wczoraj u ciebie pod drzwiami i zatrzymali mnie na obserwacji. Leżę piętro wyżej, ale nic mi nie jest. Nie wiem po co mnie w ogóle jeszcze trzymają. Chciałam ci coś pokazać – usiadła na brzegu łóżka ojca i wyciągnęła zdjęcie. – Zobacz – uśmiechnęła się.
- A co to mi tu za plamy pokazujesz?
- Tu są główki, tu rączki, a tu nóżki. No przecież widać.
- Że niby moje wnuki. Tak? Przyszli kompozytorzy światowej sławy. Mali jacyś tacy – profesor przyglądał się zdjęciu mrużąc oczy - Na pewno z nimi wszystko dobrze?
- Wszystko dobrze. A z tobą tatuś dobrze?
- Dobrze, ale zawał był. Teraz mnie szprycują lekami, jakieś diety mi wyznaczają. Głodny kurna jestem, a tu jeść nie pozwalają. Przemyciłabyś coś ojcu.
- Nie ma mowy tatuś. Jak dieta to dieta. Trzeba szybko zdrowieć, bo mi jesteś potrzebny.
- No tak. Jak wy byście sobie beze mnie poradzili? A tatuś tych gówniarzy wie, że ty tutaj jesteś?
- Nie wie. Nie będę do niego dzwonić, bo może chciałby przylecieć, a pewnie nie ma za co.
- A skąd ty to wiesz? Sprytny chłopak jest. Parę dni temu przysłał zwrot pieniędzy za wynajęcie tego mieszkania. Wpłaciłem ci na konto razem z tymi, które przysłał dla ciebie. Jakieś tysiąc euro.
- Dawid przysłał dla mnie pieniądze? I ja nic o tym nie wiem?
- Prosił, żeby ci nic nie mówić. Pytał o ciebie, o dzieci. Powinnaś do niego zadzwonić.
- Nie będę niepotrzebnie siać paniki i go straszyć. Z resztą. Teraz chyba pora na jakiś mój ruch. – westchnęła – Jak stąd wyjdę to coś zadziałam. Telefon to trochę mało.
- Polecisz do niego? To Bułgaria i islamiści. Jesteś pewna?
- Nie wiem, ale tęsknię. – wypowiedziała ze łzami w oczach – Strasznie tęsknię. Boję się, ale wiem, że jeśli nie zaryzykuję to będę żałowała do końca życia. Muszę zaryzykować. Prawda? – profesor po tym zapytaniu westchnął ciężko, zastanowił się chwilę, a widząc wyczekujące spojrzenie córki i łzy w jej oczach odpowiedział w końcu.
- Od początku czułem, że ty i Dawid będziecie razem. Jeszcze jak myślałem, że to kolega Michała. Oszuści, psia jego mać. Patrzyłem na was i czułem, że jesteście sobie pisani. Myślisz, że to się da tak wyczuć?
- Ty tatuś jesteś niepowtarzalny dziwak, więc wszystko możliwe. – uśmiechnęła się.
- Te bułgarskie, islamskie tereny jednak nie są bezpieczne dla samotnej, młode