Zwyczajnie - mi³o¶æ (XI) Trudna prawda
- Przedwczoraj. – poprawi³a Magda - Przylecia³ ze Stanów.
- Ze Stanów? To po niego jecha³a¶?
- No. – potaknê³a Magda wci±¿ patrz±c na matkê w skupieniu. – Przywioz³am go z lotniska. Poznali¶my siê kiedy by³am na tym konkursie. No i wtedy zasz³am w ci±¿ê.
- Magda! – Anna wykrzyknê³a imiê córki z oburzeniem i siad³a patrz±c na ni± i nie mog±c znale¼æ s³ów. – Przecie¿ Piotr, jego rodzina, przygotowania do ¶lubu. Ok³ama³a¶ wszystkich?.
- Tak wysz³o. – Magda wzruszy³a ramionami. Patrzy³a na matkê posêpnym wzrokiem czekaj±c na wyrok - Ba³am siê przyznaæ. Nie wiedzia³am, czy Dawid w ogóle przyleci. Przepraszam.
- A Piotr? On ca³y czas my¶li, ¿e jest ojcem? Magda. – matka wypowiedzia³a jej imiê w taki sposób jakby b³aga³a j± o lito¶æ. – Ja ju¿ nie mówiê o tym, ¿e nie bêdê wiedzia³a jak spojrzeæ w twarz jego rodzicom, ale Piotr… Co ty zrobi³a¶? Ja tego poj±æ nie mogê. Dlaczego mu powiedzia³a¶, ¿e to jego dziecko? To ju¿ lepiej by³o… - kobieta urwa³a, bo zda³a sobie sprawê, ¿e przecie¿ ¿adne lepiej nie wchodzi tu w grê, a do kuchni wszed³ pan domu z u¶miechem na twarzy.
- Aniu kochana mog³aby¶ nam zrobiæ kawy?
- Zaraz zrobiê. – odpowiedzia³a kobieta z widocznym zdenerwowaniem. M±¿ spojrza³ na ni± wzrokiem zdaj±c siê pytaæ o co chodzi, a ona zorientowa³a siê, ¿e niechc±cy podnios³a g³os.
- Mamy tu z Magd± powa¿n± rozmowê, a ty ze swoim ci¶nieniem nie powiniene¶ piæ kawy. – wyja¶ni³a.
- No myszko moja. Go¶cia mamy. Go¶æ te¿ ma ochotê napiæ siê kawy. Trzeba dotrzymaæ towarzystwa. Nie b±d¼ taka.
Kiedy profesor wyszed³ z kuchni Anna wstawi³a wodê, naszykowa³a fili¿anki, wykona³a jeszcze kilka czynno¶ci, po czym spojrza³a na córkê wci±¿ nie mog±c przej¶æ do porz±dku nad otrzymanymi informacjami.
- Zaraz zbieramy siê do ko¶cio³a. – zawiadomi³a. – Muszê to przemodliæ, pouk³adaæ. Ojcu mo¿e daj jeszcze chwilê na poznanie Dawida, zanim mu powiesz. Mo¿e po obiedzie. Co do Piotra... Ja nie wiem jak to za³atwisz, ale masz to zrobiæ jeszcze dzisiaj. Rozumiesz?
Potem by³a wspólna kawa, rozmowy grzeczno¶ciowe. Tylko Anna by³a inna, podenerwowana, odp³ywaj±ca my¶lami w nieznane, ¶ledz±ca uwa¿nie przybysza. Panowa³a jednak nad sob± i udawa³a, ¿e wszystko jest w porz±dku dopóki przybysz zapytany o chêæ wspólnego udzia³u we mszy ¶wiêtej wyzna³, ¿e jest muzu³maninem. Tutaj Anna poblad³a, rêce jej zadr¿a³y i pola³a siê trzyman± w rêku kaw±. Odstawi³a po¶piesznie fili¿ankê na talerzyk. Siêgnê³a po serwetkê, aby wytrzeæ rêce, ale jej d³onie nadal widocznie dr¿a³y na co jej m±¿ zareagowa³ zdumieniem.
- Aniu kochana, no co tobie?
- Nic, nic, tylko… Niezgrabna jestem taka. Chyba to wiek robi swoje. Pan jest bardzo – spojrza³a na Dawida i tu siê zawaha³a – pobo¿nym, sumiennym muzu³maninem?
- O to chodzi? – za¶mia³ siê profesor - Nie ka¿dy muzu³manin przecie¿ jest terroryst±. Sama widzisz, ¿e ch³opak jest grzeczny i u³o¿ony. Nie wierzê, ¿e ty wierzysz w jakie¶ durne stereotypy.
- Nie, nie. Oczywi¶cie, ¿e nie. – Anna po raz pierwszy w ¿yciu nie wiedzia³a co mówiæ. Chcia³o jej siê p³akaæ i krzyczeæ jednocze¶nie. Kiedy cokolwiek ogarnê³a my¶li zwróci³a twarz na Dawida – W³a¶ciwie to ja nic nie wiem o pana religii, pogl±dach, o panu. Pójdzie pan z nami do ko¶cio³a dla towarzystwa?
- Nie mogê. Nie chcê byæ niegrzeczny i mam nadziejê, ¿e mi pañstwo to wybacz±, ale w waszym ko¶ciele jest zbyt wiele fa³szu i zepsucia, zbyt wiele ob³udy. To wbrew mojemu sumieniu.
- W naszym ko¶ciele jest zbyt wiele fa³szu? – tu odezwa³a siê Magda – Co ty wiesz o naszym ko¶ciele? Muzu³manie z kobiet robi± niewolnice, chrze¶cijan zabijaj± za wyznawan± wiarê, w zamachach morduj± niewinnych ludzi i ty uwa¿asz, ¿e to bardziej