Zołza - cz. 4
- Mam, a już myślałam, że pozostawiłam w biurze – odetchnęła z ulgą i podała córce białą reklamówkę.
Bluzeczka, miała kolor jaśniuteńki beż i nawet była niezła. Na szczęście nie biała, bo by w niej wyglądała, jak w podstawówce na apelu.
Spojrzała na matkę, stała i uśmiechała się do niej, Klara też się uśmiechnęła.
- Muszę przyznać, że do twarzy ci w tej nowej fryzurce – rzekła, tylko po to żeby przerwać milczenie.
Klara posłała matce zdziwione spojrzenie.
- Powiedz mamo. Kto był taki wspaniałomyślny i przeniósł moje rzeczy osobiste do pokoju brata? A co będzie, jeśli on wróci?
- Porozmawiamy o tym, ale dopiero w niedzielę. W niedzielę, pomogę tobie uprzątnąć ten bałagan i poukładać wszystko na półkach. Dzisiaj mi się spieszy, o godzinie szesnastej mam posiedzenie zarządu; wrócę dość późno. Jutrzejszy dzień, też mam zajęty, a w sobotę mam się spotkać z przyszłymi teściami twojej siostry. Po prostu powinniśmy omówić datę ślubu, bo jak ci wiadomo, Ewelina jest w ciąży. Jednak całą niedzielę zarezerwowałam wyłącznie dla ciebie.
- Nie truć się mamo, ja też wyjeżdżam i wracam dopiero w niedzielę pod wieczór – palnęła bez zastanowienia.
- Nie bardzo rozumiem, dokąd chcesz jechać?
- Tam skąd wróciłam. Widząc zdziwiony wzrok matki – mówiła dalej: - Wiem, mamo. Jutro jest rozpoczęcie roku szkolnego. Ale tak niedawno mówiłaś, że na dalszą naukę szkoda czasu, gdyż jest wątpliwe, że zdam maturę. Więc się zastanawiam, czy w ogóle warto sobie zawracać głowę rozpoczęciem roku szkolnego?
- Dobrze słyszałaś, kiedyś tak powiedziałam. Ale nie wyssałam sobie to z palca, tego zdania była większość twoich nauczycieli. Jeśli zaś chodzi o mnie, zmieniłam zdanie w tej sprawie. Na pewno twój ojciec ci się pochwalił, że się rozwodzimy…
- Chwalił się nie tylko rozwodem, ale czymś jeszcze – weszła jej w słowo. – Ale, co to ma do rzeczy?
- Właśnie to, że dopóki się uczysz, ojciec będzie na ciebie płacił alimenty. W takim razie, możesz klasę powtarzać, a ja w nieskończoność mogę cię przenosić, co rusz do innej szkoły. Jest niepowiedziane, że w końcu uda ci się zdać maturę – powiedziała przekonywająco.
- Nawet niezły pomysł – przytaknęła Klara i zrobiła gest oczami. – Ale czy siak, czy owak, nie będę jutro na rozpoczęciu roku. Widząc zdziwiony wzrok matki – dodała: - Jestem zmuszona wyjechać, po resztę swoich rzeczy. Tata tak mnie ponaglał, że połowę zapomniałam zabrać.
- Co ty takiego, masz do zabrania?
Pozostały dwie książki, pluszowy misiek, kociak z wyciągniętą szyją, pidżama i szczoteczka do zębów. Poza tym, poprawiła się pogoda, więc warto powdychać trochę morskiego powietrza, a przede wszystkim, pożegnać przyjaciół.
- Właściwie, rób jak chcesz. Jednak najpóźniej w niedzielę wieczorem chcę cię widzieć w domu – pogroziła palcem. - Ja pędzę, bo na mnie czekają. Lodówka jest zapełniona, zrób sobie coś do zjedzenia. Pa kochanie – smoknęła córkę w policzek. Gdy chciała odejść, Klara chwyciła ją za rękę i spojrzała prosto w oczy.
- Dlaczego, się z tatą rozwodzicie? Odbiło wam?
- Kochanie. Jesteś bardzo młoda i pewnych spraw nie rozumiesz, ale powiem, wprost: Jeśli nasza miłość się gdzieś zawieruszyła, nie warto dążyć żeby się odnalazła. Po prostu trzeba wybrać drugą opcję, zamiast skakać sobie do oczu, lepiej się rozejść – puściła do córki oko i pobiegła do swojego samochodu.