Zołza - cz. 2
- Jesteś pełnoletnia?
- Tak, ukończyłam osiemnaście lat. Tylko nie mam książeczki zdrowia, po prostu nie wiedziałam, że to ważne. Do lekarza chodziłam z mamy książeczką – powiedziała jednym tchem.
Zrobił gest oczami i porozumiewawcze spojrzenie wymienił ze swoją przyjaciółką.
- Sądzę, że masz na myśli książeczkę, którą założyli ci zaraz po urodzeniu? – spytał ledwo tłumiąc uśmiech.
- Właśnie taką, mam na myśli – przytaknęła.
- Chodzi nam o zupełnie inną książeczkę, ale o tym dowiesz się za chwilę.
- To znaczy, że dostanę tę pracę? – spytała niepewnie.
- Już ją masz, od tej chwili tu pracujesz – powiedział, a potem zwrócił się do stojącej obok kobiety. – Zadbaj o nią Zocha, ty najlepiej to potrafisz.
- A badania? Nie powiesz mi, że są zbędne?
Obrócił się raptownie.
- Tego nie powiedziałem. W razie kontroli, przemycimy ją na książeczkę tej młodej, co wyjechała, a międzyczasie zrobi swoje badania – odpowiedział całkiem poważnie, puścił do Zochy oko i rozejrzał się na boki. – Kaziu zrobił, co do niego należało i się ulotnił. Zresztą, jak zwykle – zamruczał nie bardzo wyraźnie.
Dziewczyna, pierwsze dni nie bardzo sobie radziła z pracą. Największy problem miała z ćwiartowaniem kurczaka. Ręce jej się trzęsły, jak u staruszki, nawet nie wiadomo, czy ze strachu, czy z nerwów, a kurczaki śniły jej się po nocach. Jednak miała szczęście, gdyż Zośka zawsze była w pobliżu, by rozładować kolejkę i napiętą atmosferę. Już pierwszego dnia zauważyła, że Klara, chociaż nigdy przedtem nie miała do czynienia z klientami, w obsłudze była na skroś sympatyczna, zaś swoje niedociągnięcia nadrabiała serdecznym uśmiechem. Jeśli była słoneczna pogoda, nie było specjalnego ruchu. Ale niech tylko się nieco ochłodziło, wtedy było istne urwanie głowy. A może i lepiej, bo prędzej czas zleciał.
Za pierwsze zarobione pieniądze, kupiła buty i torebkę. Można powiedzieć, że była to jej pierwsza, porządna i modna torebka. Z dumą patrzyła na zakup i była pewna, że gdy rozpocznie się rok szkolny, będzie miała się, czym poszczycić. Już nie będzie, się czuła obszczypana, bo ten krótki pobyt poza domem, wiele ją nauczył. Być może – wnet zaprzeczyła swoim własnym słowom. Obojętnie, jak będzie ubrana i jak potoczy się jej dalsze życie, w rodzinnej wsi nadal będzie ’’Zołzą’’. Westchnęła ciężko i przerzedziła palcami włosy. Nagle przypomniała sobie, że jest umówiona do podcięcia włosów. Wnuczka pani Zośki jest fryzjerką, pracuje w ekskluzywnym salonie fryzjerskim. Jednak z Klarą się umówiła w swoim domu, zawsze będzie trochę taniej.
Gdy na następny dzień stanęła przed panem Zenkiem, na chwilę stracił mowę.
- Popatrz Zocha, czy to jest ta sama Klara? – zażartował.
- A któżby inny? – odpowiedziała pytaniem.
- Czy powiedział ci ktoś, że jesteś bardzo ładną dziewczyną – spytał szczerze.
- Ja ładna? – roześmiała się wesoło. – Mama zawsze powtarza, że kiedy przyszłam na świat, byłam strasznie brzydkim dzieckiem. Więc nie sądzę, żebym wyładniała – zaprzeczyła słowom szefa.
- Dobrze, już dobrze. Nie mogę tobie prawić zbyt dużo komplementów, bo wpadniesz w samouwielbienie. Ale jestem pewien, że dzisiaj kogoś poderwiesz.