Zołza - cz. 2
- Właśnie ten – wskazała palcem.
- Ja poproszę druga połowę, ale na miejscu – wtrącił młody przystojny mężczyzna.
Sprawnie rozcięła kurczaka na połowę i rozłożyła na dwie jednorazowe tacki. Jedną zapakowała w srebrną folię, a drugą podała mężczyźnie, życząc smacznego. Młody człowiek spojrzał głęboko w jej oczy, ale ona nie spuściła wzroku, jak mała dziewczynka, tylko się ciepło uśmiechnęła.
- Może podać coś do picia – spytała by jak najdłużej zatrzymać na nim swój wzrok.
- Bardzo proszę o cokolwiek, nie jestem wybredny – odparł nie przestając jej się przyglądać.
- Wobec tego, proszę zająć miejsce przy stoliku, zaraz przyniosę coś schłodzonego.
Obsłużyła jeszcze czterech klientów, którzy zamówili po ćwiartce kurczaka, też na miejscu, ale bez popicia. Jeden z mężczyzn zapytał, gdzie może skorzystać z toalety i umyć ręce? Wskazała tylko gestem głowy i skierowała się do lodówki z napojami. Kiedy wychodziła trzymając w dłoni butelkę coli – usłyszała głośne ujadanie psa. Pospiesznie podała mężczyźnie napój i na dłużej zatrzymała swój wzrok skąd dochodziło szczekanie gdyż było ono jakoś dziwnie znajome. Czyżby przyjechali rodzice? Ale jak ją znaleźli? – szeptała w myślach.
- Hades! – krzyknęła tak głośno, jak tylko potrafiła.
Niemal w tej samej chwili, potężne psisko znalazło się przy niej. Merdał ogonem z radości, i wyciągniętym jęzorem lizał gdzie popadło.
- Pieseczku, skąd się tu wziąłeś – przemawiała radośnie, tarmosząc psa za kark.
Uniosła głowę, obok ze zmarszczonym czołem, stał jej ojciec. Nie była zbytnio zaskoczona, przecież już dzisiaj jej się mignął.
- Tata? Dlaczego nie jesteś w domu? – spytała udając zdziwienie.
- O to samo, mam zamiar cię zapytać? Jeśli zaś chodzi o mnie, jestem na szkoleniu.
- Ciebie szkolą, czy ty kogoś szkolisz? – spytała żeby zyskać na czasie.
- Nieważne, ale chcę się wreszcie dowiedzieć, co tu robisz?
- Nie widać, że pracuje?
- Wiec posłuchaj moja panno, pożegnaj się z pracą i żeby było jasne, jutro wracasz ze mną do domu.
- Nie możesz mi tego zrobić tato. Pracuje tutaj ponad miesiąc i teraz mam to wszystko zostawić? To by było nieuczciwe z mojej strony. Poza tym, kto będzie sprzedawał kurczaki? Pani Zośka, sama nie da rady.
- Jeśli dobrze rozumiem, ty sprzedajesz kurczaki. A kto obsługuje rożno?
- Ja – odparła dumnie i postukała się palcem w pierś.
- Wobec tego bądź taka miła, poprosić swojego szefa. Po prostu chcę zareklamować połowę kurczaka, bo zapomniałaś go osolić.
Klary twarz stała się purpurowa. Nie liczył się tata, ani kto kupował dla niego kurczaka. Liczył się tylko ten młody o czarującym uśmiechu mężczyzna.
- Nie kłamiesz, tato? – wybełkotała. Pokręcił przecząco głową. – Co teraz będzie?! – krzyknęła tak głośno, aż pan Zenon ruszył jej na ratunek.
- W czym mogę pomóc? – spytał z poważną miną.
- To jest mój tata – powiedziała takim głosem, jakby za chwilę miała się rozpłakać.
Pan Zenon, jak przystało na człowieka o wielkiej kulturze, uścisnął mu dłoń i zaprosił do swojego biura. Klara patrzyła za oddalającymi mężczyznami i z nerwów obgryzała paznokcie. – Jaki wstyd – szeptała, patrząc na mężczyznę, który od niechcenia skubał kurczaka. Po chwili otwarły się drzwi, w progu stanął szef i zwrócił się do Zośki:
- Posprawdzaj kurczaki, Zocha! Klara się zakochała i zapomniała je posolić!
Zośka nie dała sobie dwa razy powtarzać, zwinnie sprawdziła wszystkie i dla pewności spytała siedzących przy stoliku: czy smakuje im kurczak? Młodzi ludzie tak byli zajęci konsumpcją, że tylko poklepali się po klatce piersiowej.