Zlecenie 03
-Cześć, myślałem, że już cię nie zobaczę – podszedł i się uśmiechnął.
-Lepiej by było dla Ciebie, gdybyś nie zobaczył.
-Nie rozumiem… - zaczął.
-Zaraz wszystko wyjaśnię. Zarezerwowałeś może jakiś pokój? – zapytałam i już ruszyłam w stronę recepcji, gdy Jansson wyjął z kieszeni klucz.
-Numer 103.
Kiwnęłam głową i poszłam za nim, nie było tu windy, więc musieliśmy pokonać schody. Pokój był na czwartym piętrze, widać było, że Jansson nie spodziewał się ataku na własną osobę. Gdyby tak było, wziąłby pokój na paterze lub na pierwszym piętrze, zawsze to większa możliwość ucieczki… Magnus nie był taki jak ja, nie rozumiem tylko, kto zlecił jego zabójstwo i przede wszystkim dlaczego.
-Dalej pracujesz tam, gdzie wcześniej? – zapytałam, bo możliwe, że to ktoś z otoczenia martwego już Svena mógł powiązać go z tym, co stało się tam ostatnio.
-Nie, zrezygnowałem zaraz po tym, jak zginął Saari, no wiesz, wolałem nie ryzykować.
Bardziej ryzykował, odchodząc zaraz po śmierci swojego szefa, łatwo byłoby to ze sobą logicznie powiązać, ale nie chciałam tego mówić na głos i zachowałam to dla siebie. I tak miał już wystarczająco duży problem, chociaż jeszcze o nim nie wiedział.
-Rozumiem – skłamałam.
W końcu dotarliśmy na miejsce, drzwi od pokoju były stare i schodziła z nich farba, a zamek nie chciał się otworzyć. Po kilku próbach Janssona jednak ustąpił i naszym oczom ukazał się spory pokój z dwoma łóżkami, stołem, czterema krzesłami porozstawianymi po całym pokoju i dużą lampą. Ściany były pomalowane na biało, przynajmniej kiedyś był to biały, bo po latach użytkowania stał się żółtawy. Łazienka również nie wyglądała zachęcająco, rdzewiejący prysznic, w niektórych miejscach grzyb, ale dało się tu funkcjonować, przynajmniej przez jakiś czas. O tyle dobrze, że nie było tu szczurów ani karaluchów.
Rozejrzałam się, szukając kamer, podsłuchów, ładunków, czegokolwiek, co mogło nam zagrażać. Ani pokój, ani hotel nie wydał mi się podejrzany, ale rutynowe sprawdzanie pokoju nie raz uratowało mi życie. Nic nie znalazłam, więc wróciłam do Janssona, który teraz siedział na łóżku, czekając na wyjaśnienia.
-Zanim powiesz mi o co tu chodzi, chciałbym chociaż wiedzieć jak masz na imię. – powiedział nagle. Nie podawałam nikomu prawdziwego imienia, nawet moi pracodawcy go nie znali, uważałam, że tak jest bezpieczniej.
-Lena – odpowiedziałam. Takie właśnie było moje prawdziwe imię. Skoro mi zaufał i przyjechał tu, pomimo tego, że miałam go zabić, to zasługiwał, chociaż na to.
-To twoje prawdziwe imię czy kolejne wymyślone na poczekaniu?
-Prawdziwe. A teraz przejdźmy do rzeczy… Jeżeli przeżyjesz, to będziemy mogli sobie porozmawiać przy herbacie, chociaż rozmówca ze mnie przeciętny.
-Dobrze, to powiedz, o co chodzi, że nawet przez telefon nie byłaś w stanie powiedzieć.
Usiadłam na drugim łóżku naprzeciwko niego.
-Dzisiaj rano otrzymałam zlecenie, otwarte zlecenie, jeżeli wiesz, co to znaczy…
-Tak, wiem. Pracowałem w różnych miejscach, z różnymi ludźmi – wtrącił.
-Okazało się, że kolejnym celem jesteś ty. Nie wiem kto to zlecił, ani dlaczego, ale widziałam twoje zdjęcie, imię i nazwisko, wraz z mapą miejsc, w których cię widziano lub można cię spotkać.
Magnus cały czas na mnie patrzył, jakby myślał, że zaraz powiem mu, że to tylko żart. Niestety to nie był żart.
-Ostrzegłam cię, więc najlepiej jakbyś od razu wyjechał, nie wiem, kto jeszcze na ciebie poluje.
Przez dłuższy czas siedzieliśmy w milczeniu, mężczyzna nadal zastanawiał się nad tym, co powiedziałam. Możliwe, że analizował plusy i minusy wyjazdu, myślał, kto chciałby jego śmierci. Sama się nad tym zastanawiałam.