Zlecenie 03
-Dawno się nie widzieliśmy, co? Tęskniłaś może za moim ostrzem? – Rosjanin się roześmiał.
-A ty za moim? – warknęłam.
-Daj mi go zabić, to zabiję cię szybko i bezboleśnie – zaproponował, szczerząc swoje brzydkie zęby.
-Mógłbyś, chociaż przestać się uśmiechać – powiedziałam i wycofałam się lekko, w korytarzu nie było zbyt wiele kryjówek. Wiedziałam, że parter byłby lepszym pomysłem. Tu miałam dość wąskie pole do ucieczki. Miałam tylko nadzieję, że Magnus właśnie wsiadał do samochodu i jechał szybko na lotnisko.
-Mój uśmiech będzie ostatnią rzeczą, jaką zobaczysz przed śmiercią.
Niezbyt pocieszająca ta wizja. Nie miałam zamiaru na to pozwolić, chociaż nie łudziłam się, że uda mi się pokonać Ivana, mając tylko jeden nóż. Jedynym wyjściem z tej sytuacji była ucieczka. Ivan widocznie miał inny plan, bo od razu przeszedł do ataku.
Rzucił we mnie nożem, lecz w tym samym momencie otworzyłam drzwi od najbliższego pokoju i nóż przebił drewno, zamiast mojego ciała. Wychyliłam się zza drzwi, żeby zabrać broń. Z dwoma nożami czułam się pewniej niż z jednym. Przyjrzałam się broni Rosjanina, miała znak rozpoznawczy, wizerunek nagiej baletnicy na trzonku. Przez te lata wiele się u niego nie zmieniło…
Czekałam, aż się zbliży i wtedy uderzyłam go najmocniej jak mogłam drzwiami. Ivan zachwiał się lekko, lecz nie upadł. Jego chwilowa niedyspozycja wystarczyła, abym wbiła mu nóż w brzuch. Mężczyzna krzyknął i złapał mnie za gardło, unosząc w górę. Wytrącił mi nóż z ręki, przy okazji mnie nim raniąc. Rzucił mną o ścianę, jednak po chwili znów znalazłam się w górze, a jego wielkie ręce, naciskały na moje gardło. Nie czułam podłogi pod stopami, zaczynało mi brakować powietrza, dusiłam się.
-Laleczko, czas umierać – powiedział, dumny ze zwycięstwa. Zapewne czekał, aż w końcu się uduszę. Nie zamierzałam dawać mu tej satysfakcji, w tym momencie wyciągnęłam swój własny nóż, który miałam w kieszeni i wbiłam go, celując prosto w gardło. Chyba mi się udało, bo Rosjanin mnie puścił.
Upadłam na podłogę, a on tuż obok, byłam poplamiona jego krwią. Kaszlałam, starając się złapać powietrze. Wszystko dookoła wydawało się rozmazane. Wstałam, chwiejąc się lekko, spojrzałam na mężczyznę, który nadal leżał na ziemi, nie sprawdziłam nawet czy żyje. Udałam się w stronę wyjścia ewakuacyjnego, wciąż kaszląc. Schodziłam ze schodów ostrożnie, lecz szybko, bo skoro Rosjanin już tu był, to inni także mogli zlokalizować to miejsce.
Gdy wyszłam, okazało się, że znalazłam się na parkingu. Zakręciło mi się w głowie, poczułam, że nie mam władzy nad własnym ciałem i upadłam. Wtedy zauważyłam Janssena. Co on tu robił, miał przecież odjechać i już tu nie wracać.
-Lena! – krzyknął i podbiegł do mnie. Pomógł mi się podnieść, chociaż bez jego pomocy również dałabym sobie radę.
-Zamknij się – syknęłam – oprócz Ivana mogą być tu jeszcze inni.
-Racja – przytaknął i zaprowadził mnie do samochodu.
-Musisz wyrzucić telefon i zmienić samochód jak masz zamiar tu zostać.
-Tak zrobię.
Czyli zamierzał tu zostać… Tylko po co, nie wyglądał mi na samobójcę. Ruszyliśmy. Coraz trudniej mi się myślało, słyszałam, że Janssen coś do mnie mówi, lecz nie rozumiałam ani jednego słowa. Wszystko dookoła zaczynało robić się czarne i nagle nastąpiła zupełna ciemność. Zemdlałam.