Zbrodnicza Powieść
ować – Niestety nasz czas dobiega końca, jednak mam jeszcze jedno pytanie. Pański wydawca powiedział nam, że pracuje pan nad kolejnym dziełem, kiedy możemy się spodziewać ukończenia prac i o czym ono będzie? – Paweł niepewnie spojrzał na prowadzącego program. Czuł się całkowicie zaskoczył. Nie miał pojęcia co może odpowiedzieć.
- Wkrótce zostanie ukończona… Jednak do wydania długa droga… Może za rok będzie już na półkach – uśmiechnął się czując, że odpowiedzi satysfakcjonują wszystkich zebranych – fabuły niestety nie mogę zdradzić, powiem jedynie, że będzie inna niż wszystkie moje książki do tej pory. – znowu rozległy się brawa. Czas programu dobiegł końca, prezenter podziękował Pawłowi za udział i życzył mu owocnych snów. Pisarz pożegnał go z ulgą.
Wrócił do domu i otworzył butelkę whisky. Zdenerwowany zalał szklankę z lodem alkoholem i nie czekając na schłodzenie trunku, wypił wszystko za jednym przechyleniem. Nalał następną szklaneczkę, tym razem usiadł na kanapie i się zamartwiał.
- Co się stało? – zapytała Magda siadając obok.
- Nie jestem w stanie nic napisać, a terminy mnie gonią. Nie mam żadnych snów, nie wiem co robić. – w jego głosie słychać było bezradność.
- Nie martw się, będzie dobrze. Może powinieneś usiąść i pisać sam z siebie, nie czekać na sny.
- Dobrze wiesz, że nigdy tak nie pisałem. Zawsze to były sny. Miałem ich tyle, że gdybym spisywał wszystko to by starczyło mi na tysiąc książek, a nie dziesięć. Teraz czas ucieka, a ich nie ma.
Wyszła z pokoju bez słowa, Paweł rozsiadł się w fotelu i wolno sączył trunek. Po chwili wróciła niosąc stos czystych kartek i pióro.
- Masz, zamiast pić postaraj się coś wymyślić i przestań gadać o snach. To zawsze byłeś ty, a nie jakieś sny. – podała mu papier.
- Może masz rację, przecież potrafię pisać. Napisałem dziesięć dobrych książek, może i sny dawały mi pomysły, ale ja je opisywałem. – zamyślił się na chwilę – Teraz to będzie coś innego. To będzie horror. – wypił wszystko co zostało w szklaneczce i usiadł za biurkiem.
Młoda kobieta szła ulicą. Za plecami usłyszała warkot silnika, który znieruchomiał. Z samochodu wyskoczył mężczyzna i chwycił ją. Skórę na głowie pokrywały mu poparzenia, nie miał włosów. Jego spojrzenie mroziło krew w żyłach, oczy nie miały wyrazu, były puste. Tępo patrzyły przed siebie. Ubrany był we wspaniały garnitur, który dawał straszliwym kontrastem między potwornym wyglądem i eleganckim, wyszukanym strojem.
Dziewczyna zaczęła uciekać, jednak nieznajomy był szybszy. Podbiegając do niej wsunął swą nogę między stopy kobiety. Przewróciła się uderzając twarzą w chodnik. Z nosa popłynęła krew, z oczu łzy, krzyczała przerażona, jednak ulica zdawała się być martwa. Wszystkie domki miały pogaszone światła. Nawet latarnie świeciły jakoś ciemniej. Mężczyzna podbiegł do niej i chwycił za włosy z tyłu głowy. Silnym ruchem uderzył jej głową o chodnik. Dziewczyna straciła przytomność.
Kiedy się ocknęła leżała naga w środku ciemnego lasu. Nigdzie nie było śladu jej napastnika. Podniosła się przerażona zasłaniając rękoma nagość. Usłyszała z tyłu głos.
- Masz pół godziny, żeby się uratować. Później moi posłańcy zajmą się tobą. – z ciemności wyszedł jej oprawca. Miał w ręku jej ubrania- Ostrzegam, że musisz biec szybko, chociaż oni i tak będą szybsi, a do tego bardzo głodni. – Mężczyzna wolną ręką wyjął z kieszeni latarkę i ją zapalił. Słup światła rozświetlił mrok ukazując cztery wielkie psy przywiązane do drzewa. Oprawca rzucił w ich kierunku ubrania dziewczyny, dłoń, w której je trzymał, była zdeformowana, jakby zmiażdżona. Zwierzęta rozszarpały materiał w kilka sekund głośno ujadając i warcząc. Napastnik podszedł do swojej ofiary, odsłonił mankiet marynarki wystawiając zegarek. Spojrzał na godzinę – i… czas start!
Kobieta ruszyła przed siebie, w mroku ledwo widziała