Zbrodnicza Powieść
ockiej, później kolejną i kolejną.
Rano obudził się w ubraniu na kanapie. Czuł jak bardzo śmierdzi, na dywanie znajdowały się wymiociny. Nie pamiętał zbyt wiele z poprzedniego wieczoru. Musiał się ogarnąć i skontaktować z teściami. Teraz muszą razem zaplanować pogrzeb.
Pod prysznicem dotarła do niego świadomość, że nie ma jego dziecka. Wybiegł z brodzika, ociekający wodą, chwycił za telefon i wykręcił numer na policję. Po zgłoszeniu się operator poprosił o połączenie z funkcjonariuszem, z którym rozmawiał wczorajszej nocy. Po chwili został połączony, jednak nie było żadnych wieści o jego synku. Wolnym krokiem wrócił do łazienki, by się wytrzeć.
Zadzwonił po taksówkę, by udać się do teściów. Nigdy nie mieli dobrego kontaktu, on za nim nie przepadał i z wzajemnością, jednak byli rodziną, a w takich sytuacjach rodzina powinna łączyć się w bólu. Paweł nie jechał do nich z nadzieją na współczucie. Wiedział, że będą go winić za śmierć córki, jednak musiał tam pojechać. Zaplanować pogrzeb i dowiedzieć się czegoś, nie wiedział czego, o swoim dziecku. Może coś zapamiętali, kogoś widzieli. Miał nadzieję, że chłopiec ukrył się gdzieś w krzakach i teraz wyjdzie jak zobaczy tatusia. Wiedział jakie to naciągane i nieprawdopodobne, ale to była jedyna myśl jaka przychodziła mu do głowy. Nadziej, jedynie nią teraz mógł żyć. Myśl, że jego synek ciągle żyje pozwalała mu łagodniej znosić stratę żony.
W drodze przypomniał sobie to co opisywał zeszłej nocy. Zrozumiał, że opisał wydarzenia jakie miały miejsce, tym razem jednak dotyczył jego bliskich. Musiał wrócić do domu i dokończyć pisanie. Jeżeli jest tak jak myśli to może gdy opisze, że chłopiec się odnalazł to tak się stanie.
- Proszę zawrócić! – krzyknął do kierowcy. Ten nie wiedząc w pierwszej chwili co się dzieje nacisnął na hamulec. Samochód praktycznie stanął w miejscu. Taksówkarz odwrócił się i spojrzał z politowaniem na pasażera.
Paweł wpadł do mieszkania rzucając kurtkę obok drzwi. Wbiegł do biblioteczki, usiadł przy biurku i wyjął rękopis. Siedział nad kartkami próbując coś wymyślić. Początkowo wierzył, że stanie się wszystko co napisze, że posiada dar. Zlał na papier pierwsze zdania, które bardziej brzmiały jak czcze życzenia, niż opowieść.
Dziecko stało samo przed domem. Podeszło do drzwi i nacisnęło klamkę. Swe kroki skierowało do pokoju, w którym siedział zapracowany ojciec.
Odłożył pióro i czekał. Każda sekunda zdawała się wiecznością. Ciągle wsłuchiwał się w ciszę, którą przerywały jedynie ciche, rytmiczne uderzenia zegara. Syn nie wracał do domu. Zdał sobie sprawę, że popełnia błąd. Napisał, że ojciec był zapracowany, a on nic nie robił, tylko siedział i wpatrywał się w drzwi. Natchnienie przyszło niespodziewanie. Czuł się jak wtedy, kiedy opisywał sny. Wylewał z siebie rzekę słów na papier. Jednak nie napisał nic więcej o dziecku. Udało mu się zrobić wstęp i połączyć zgrabnie oba opisy zbrodni. Stworzył postać potwora, który zabijał bez powodu. Tylko po to żeby zabijać. Doszedł do momentu, na który oczekiwał. Nadszedł czas by opisać co się stało z dzieckiem, a natchnienie nie uchodziło.
Mały chłopiec stał sam w ciemnym pomieszczeniu. Przez zabite deskami okno wpadało kilka promieni ukazując puste drewniane ściany. Na zewnątrz ktoś chodził, wyraźnie było słychać kroki i ciężki oddech.
Mężczyzna w garniturze szczelnie zatykał wszystkie wejścia do małej drewniane leśniczówki. Jego ofiara znajdowała się w środku, nieświadoma czekającego ją losu. Kiedy upewnił się, że z domku nie ma wyjścia odsunął się by dokładnie obejrzeć efekt swoich działań.
Chłopiec usiadł w koncie małego pomieszczenia. Cichutko popłakiwał, wzrokiem szukał wyjścia. Jednak było zbyt ciemno, żeby coś dostrzec. Podskoczył, kiedy poczuł, że coś kapnęło mu na plecy. Pokój, w którym się znajdował wypełnił się znajomym zapachem. Tym samym, jaki czuć w samochodzie, kiedy ma