Zauroczenie 2/4
mnie także zmuszał do odpowiadania. Takiego tylko odstrzelić z jakiejś armatki poza mury budynku, żeby przestał zawracać głowę. Zanim weszłam do sali poczułam, że dziecko przestaje się szarpać. Puściłam. Chłopiec przytulił się do mnie mocno. Skulił się. Pomyślałam - dobrze, że facet to widział, bo jest szansa, że coś mu się rozjaśni. Dziecko weszło do pomieszczenia, zajęło się swoją ulubioną zabawką, czyli kawałkiem klocka na sznureczku, który nawijało i odwijało sobie z palca. Potrzebował chwili na wyciszenie. Ja też. Wtedy ten facet zagląda do pomieszczenia i mówi.
- Trochę nie w porę. Co? No to uciekam. Chciałem tylko coś zostawić. – Wszedł dalej. Dał mi jakąś kopertę i poszedł. Otworzyłam, czytam. Zaproszenie na wystawę malarską w naszym mieście. Autor – szeroko z niedowierzaniem otworzyłam oczy i aż wyszłam na korytarz, ale już go nie było. Teraz dopiero skojarzyłam tę twarz. Do tej pory znałam go tylko z Internetu. Natknęliśmy się na siebie na jakimś forum, później pisaliśmy do siebie dość dużo, nawet nie znając swoich twarzy i nie wiedząc jedno o drugim zupełnie niczego. To była wymiana poglądów, dyskusja, polemika na tematy egzystencjalne. Nie zgadzaliśmy się, sprzeczaliśmy, a później jakoś tak… wydawało mi się, że to się zaczyna zamieniać w przyjaźń. Wysłałam mu swoje zdjęcie. On przysłał swoje. Prosił o numer telefonu. Podałam, ale zastrzegłam, że jestem mężatką. Chciałam, żeby wiedział, że to może być tylko przyjaźń. Może dlatego nie zadzwonił i przestał pisać. Może był zapracowany. Nie wiem. W każdym bądź razie – kontakt urwał się, co wcale nie było łatwe. Napisałam kilka razy sama, żądając jakiegoś wytłumaczenia i dostałam. - Kocham, pragnę, nie mogę przestać. – Znów zamilkł. Rozwalił mnie tym na jakiś czas. Dużo o nim myślałam. Stanowczo za dużo. Pewnie dlatego, że moje małżeństwo chwiało się poważnie w posadach. Pewnie tak. Brakowało mi kogoś kto jest w stanie rozmawiać ze mną, zrozumieć mnie i potraktować bez agresji i pogardy. Przyzwyczaiłam się, że tam, z drugiej strony monitora jest ktoś kto mnie rozumie. To wcale nie jest takie łatwe znaleźć kogoś takiego. Przynajmniej nie dla mnie. Owszem. Szybko nawiązuję kontakty, nie mam problemu, żeby się zaprzyjaźnić, ale… żeby tak znaleźć kogoś kto mówi tym samym językiem i porusza się w tej samej przestrzeni myślowej, to nie jest proste. Wtedy zjawił się, po kilku miesiącach milczenia w miejscu mojej pracy, dał zaproszenie i poszedł. Wiedział gdzie pracuję i jak się nazywam, bo mu napisałam. To nie był problem, żeby mnie znaleźć. Nawet dobrze mu się nie przyjrzałam. Później zaś poszłam na tę wystawę. Zobaczyłam jego obrazy i coś we mnie wezbrało i urosło. Były niesamowite. Jego zobaczyłam po dłuższym czasie, kiedy już miałam zamiar wyjść. Zwątpiłam, że go spotkam, obrazy obejrzałam, więc ruszyłam do drzwi, kiedy mój wzrok zatrzymał się na męskiej sylwetce. Stał przed jednym z obrazów z grupką osób, swobodny, ubrany modnie, ze smakiem i klasą. Trochę mnie to zaskoczyło. Po jego anarchicznym, buntowniczym stylu pisania spodziewałam się raczej równie anarchicznego wyglądu, a tu gustowna klasyka z nutą nonszalancji. Obok niego dziewczyna. Młodziutka, śliczna, uśmiechnięta. Rozmawiali ze sobą rozszczebiotani i zapatrzeni w siebie. Popatrzyłam przez chwilę i odeszłam. Nie mogłam podejść. Nie wiem dlaczego. Tej samej nocy do mnie napisał, że mnie widział, że uciekłam. Był rozczarowany. Myślał, że się poznamy, chciał bardzo przedstawić mi kogoś wyjątkowego. Ją, oczywiście. Zależało mu, żebym ją polubiła i zaprzyjaźniła się. Nie wiem dlaczego. Takie dyrdymały. Że jestem jego bratnią duszą, że chce, żebym była w jego świecie. Próbowałam nawet. Spotkałam się z nim po pracy na mieście, ale nie wyszło. Jakaś gadka, szmatka o jego obrazach, o mieście, o niej. Opowiadał jaki jest zakochany, jaka ona jest cudowna. Dwa razy młodsza od ni