Zapach bzu cz-5

Autor: annakowalczak
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Niemal cały dzień spędziła Renata z koleżanką i jej rodziną. Ponieważ pogoda była nie bardzo, w dalszym ciągu wiało, a wiatr chciał oderwać głowę razem z karkiem. Więc podjęli jednogłośną decyzję, że pojadą do Koszalina zrobić jakieś nieduże zakupy.

W mieście mniej wiało, jak nad samym morzem, za to było więcej turystów szwendających się po zatłoczonych ulicach. Renata z Kasią zaliczyły kilka sklepów, poprzymierzały mnóstwo kiecek i przeróżnych bluzek. Jednak, kiedy przyszło do kupna zastanawiały się nad kolorem lub fasonem, a najbardziej nad ceną, która nie należała do przeciętnych.

- Wszystko drogie, jak cholera – szepnęła Kasia.

- Drogie niedrogie, jednak wypada, co nieco kupić – skomentowała Renata, dając szturchańca koleżance – spojrzała przez wystawową szybę.

Piotr stał na baczność, wzdychając ciężko. Na uśmiech żony – odpowiedział wydymając dolną wargę. Kasię to rozbawiło, uśmiechnęła się do niego, jeszcze szerzej i pokiwała paluszkami. Najbardziej zadowolone były bliźniaki, biegali od ojca do matki, wydając przy tym jakieś indiańskie okrzyki. Piotrowi to wcale nie przeszkadzało, był całkowicie pewien, że zwariowane okrzyki chłopców, zmobilizują ich matkę i w końcu skróci swoje zakupy. Jeśli chodzi o Kasię, to już na początku ich wakacji, rozgraniczyła obowiązki. Ona zajęła się posiłkami, a na jej męża spadła opieka nad chłopcami. Wobec tego, bez względu, co się wokół niej działo, okazywała zimną krew. Ale tak było do czasu. Kiedy w końcu ekspedientkę poniosły nerwy, wydarła się zachrypłym głosem:

- Czyje są te rozwrzeszczane dzieciaki?!

- Tego pana, który stoi na zewnątrz – odpowiedziała bardzo spokojnie, wskazując na swojego męża.

- Więc proszę zwrócić uwagę, żeby je uspokoił! Przecież tu pracować nie można!

Kasia wzruszyła ramionami.

- Wychodzimy – szepnęła do Renaty.

- Wyjdziemy za chwilę – przytaknęła koleżance, a potem zwróciła się ekspedientki podając odliczoną gotówkę. – Proszę skasować za bluzeczkę.

Pani za ladą sprawnie spakowała zakupiony towar, wsunęła do foliowej reklamówki - podając Renacie – powiedziała grzecznie:

 – Bardzo proszę i zapraszamy ponownie.

Renata skinęła głową i podążyła w kierunku wyjścia.

Dzień się miał ku końcowi. Chociaż już nie padało, ale nadal miejscami kłębiły się czarne chmury i dość mocno wiało. Gdy Renata otwierała swój pokój, stanęła przed nią pani Zofia.

- Czy chcesz, żeby twój ojciec mnie ukatrupił? – spytała z groźną miną.

- Dlaczego miałby to zrobić?

- Dlatego, że obiecałam przypilnować, żebyś jadła codziennie coś gotowanego. Czyli konkretne obiady, za które z góry zapłacił – powiedziała pani Zofia.

- Zapłacił? Nie spodziewałam się, że będzie taki miły i zapłaci? – odparła Renata, robiąc przy tym zdziwiony gest oczami.

- Przestań na mnie stroić miny. Zaraz przyniosę ci coś gorącego do zjedzenia i będziemy kwita – nie dawała za wygrane pani Zofia.

- Ale ja nie jestem głodna – broniła się młoda.

- Jesteś czy nie jesteś, guzik mnie to obchodzi. Dostaniesz kolację i nie mamy, o czym rozmawiać. A swoją drogą, skasowałam siano, więc chcąc nie chcąc muszę się z niego rozliczyć.

Renata rozdziawiła szeroko gębę i wybałuszyła swoje niebieskie oczy. – Co za piczka z tej Zośki, będzie mi tu żarcie wmuszała – szepnęła w myślach i po chwili się głośno odezwała:

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
annakowalczak
Użytkownik - annakowalczak

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2018-12-26 19:20:59