Zapach bzu cz-5
- Uchowaj Boże! – krzyknęła.
- W takim razie, musisz sama się uporać z tym problemem.
- Więc, co zrobić w pierwszej kolejności?
- Skontaktować się z lekarzem, on cię naprowadzi, co dalej zrobić z tym fantem. Czy już próbowałaś masażu erotycznego, mamuś? Widząc zdziwienie w oczach matki – pokiwała głową. - Tak mamo, powinnaś spróbować. Włóż na siebie krótką, seksowną koszulkę i zabierz się do dzieła.
Mama roześmiała się szeroko.
- A nie można bez koszulki? – spytała nie przestając się śmiać.
- Nie mamo. Bo tylko seksowna bielizna, tak podnieca mężczyznę, że natychmiast zabiera się za jej zdejmowanie.
- Skąd ty to wszystko wiesz, córeczko – spytała po chwili.
- Z twoich książek, mamo. Które kiedyś, tak starannie przede mną ukrywałaś. Przystanęły przed gabinetem kosmetycznym. Renata patrząc w zdziwione oczy matki – powiedziała z uśmiechem. – Do widzenia mamuś, jutro do ciebie zadzwonię, to mi powiesz, jaką podjęłaś w tej sprawie decyzję. Pocałowała mamę i odprowadziła wzrokiem aż znikła za wahadłowymi drzwiami.
Gdy weszła do mieszkania, już nie myślała o problemach rodziców, tylko o swojej przyjaciółce.
To kaprys losu, czy tylko zbieg okoliczności? – zastanawiała się. Nie mogła pojąć, dlaczego zawsze, kiedy tylko odwiedza Kasię, to spotyka jej szwagra. Czyżby to była zmowa? Nie, to niemożliwe – wnet znalazła wytłumaczenie. Jednak, gdy dobrze pomyślała, coś jej nie pasowało w zachowaniu Piotra. Pomimo że starał się być miłym, to jego uśmiech był dwuznaczny. Ale żeby się dowiedzieć, co jest grane i o co w tym wszystkim chodzi, musi to do końca wyjaśnić. W przelocie zjadła pół bułki z masłem i kawałkiem szynki, napiła się jakiegoś mocno słodzonego napoju, chyba był to napój truskawkowy może jeszcze z czymś, bo bardzo mdlący, aż jej się kilka razy bekało. Weszła do toalety, zrobiła siusiu, wypłukała jamę ustną z pozostałości niezbyt smacznego napoju, poprawiła palcami włosy i wyszła z mieszkania.
Jadąc podmiejskim autobusem, męczyła ją ciekawość, jakie wrażenie zrobi na Piotrze jej niezapowiedziana wizyta. Zawsze dzwoni, upewniając się czy ich zastanie, dzisiejsze odwiedziny nie są zaplanowane, są raczej znienacka. Po prostu nie chce spotykać u nich zarozumiałego Witka, który świdruje ją swoimi piwnymi oczami, jakby chciał z jej serca wydrzeć najskrytszą tajemnicę. Nie mogła również zrozumieć siebie. Dlaczego tak bardzo obawia się tego uporczywego spojrzenia? I dlaczego ten poważny w średnim wieku mężczyzna, który jest ojcem dorosłych dzieci, działa na nią, jak narkotyk? – A może ja mam jakieś niedorzeczne myśli? – zadała sobie pytanie. - Ale za chwilę wyjaśni się wszystko. Nie jestem aż tak głupia, by nie pojąć zachowania Piotra – odpowiedziała na swoje pytanie.
Po paru minutach stała przed domem, trzymając palec na przycisku dzwonka. Prędzej jak się spodziewała, otworzyły się z rozmachem drzwi i w progu stanęła Kasia. Na widok przyjaciółki – roześmiała się szeroko.
- Nie spodziewałam się ciebie – odezwała się ciepło, ale dość głośno.
Z pokoju wyjrzał Piotr. Na jego zwykle uśmiechniętej twarzy, malowało się zaskoczenie, którego nie potrafił ukryć.
- Mówiłaś, że jutro przyjdziesz na placki ziemniaczane. Czyżbyś na jutro miała inne plany? A może odeszła ci ochota na placki? – zarzucił ją pytaniami, błądząc rozbieganym wzrokiem dookoła.
- Nie odeszła mi ochota na placki. Ale też mam swoje sprawy, które muszę pozałatwiać. Tobie się tylko wydaje, że ja sobie żyję bezproblemowo, ale rzeczywistość jest całkiem inna. A poza tym, czego się pienisz? Czyżbym wam przeszkodziła w numerku?