Zapach bzu cz-5
- Nie przejmuj się Renata, każdy ma swojego mola, co go zżera – przerwała Kasia, stawiając na stole, świeżo zaparzoną kawę i ciastko z galaretką. A jeśli chodzi o numerek, jest nierealny. Akurat dostałam miesiączkę – dodała trochę jakby zadowolona.
- A dlaczego tu tak cicho? Gdzie macie chłopców? – spytała Renata rozglądając się po mieszkaniu.
- Są u babci, muszę ich odebrać. A może ty pojedziesz, po dzieci? – zwróciła się Kasia do męża.
- Zapomnij o tym, ja jestem chory – odpowiedział.
- Ty chory, ciekawe, na co? – mruknęła Renata.
- Dlaczego jesteś taka zdziwiona, czyżby Rafał nigdy nie chorował? – spytał z lekką ironią.
- Posłuchaj mnie uważnie Piotr. Nie mam najmniejszego zamiaru rozmyślać, czy Rafał chorował i kiedy chorował. Uważam, że ten rozdział mego życia zamknęłam na zawsze, jak przeczytaną i odłożoną na półkę książkę. Od tej chwili nie chcę z tobą rozmawiać o moim byłym mężu, ani o żadnym facecie, mój limit się już wyczerpał, gdyż w swoim życiu miałam jednego mężczyznę za dużo. Po rozwodzie przyrzekłam, że nie chcę się wiązać z żadnym mężczyzną, chcę pozostać do końca życia sama.
- Chyba nie mówisz tego poważnie? Nie wyobrażam sobie, ciebie żyjącą samotnie. Nie, nie z twoim charakterem – odparł kręcąc głową.
- A po co twoim zdaniem, potrzebny mi chłop? Dziecka na pewno nie urodzę, bo jestem za stara i do tego niepłodna – powiedziała stanowczo.
Piotr zarechotał głośnym śmiechem.
- Nie bądź śmieszna, Renata. Tobie potrzebny jest stuprocentowy mężczyzna. Na pewno urodziłabyś dziecko, gdyby Rafał nie miał głuchych jaj.
Renata zerwała się z miejsca, jakby poparzona wrzątkiem.
- Skoro bawi cię ta absurdalna paplanina, to żegnaj! I pamiętaj! Dla mnie, to za nudny temat, żeby go na okrągło słuchać! – wygarnęła z oburzeniem i nie pijąc kawy wyszła bez pożegnania.
Gdy wróciła do domu, była zła, jak rozwścieczona osa. Odłożyła słuchawkę na biurko. Nie chciała, żeby ktokolwiek do niej wydzwaniał i zadawał bzdurne pytania. Zajęła miejsce w fotelu, nogi podsunęła pod siebie i w takiej pozie – poddała się rozmyślaniom. Nie miała najmniejszego zamiaru rozgrzebywać zabliźnionych ran z przeszłości, tylko zastanowić się nad swoim dalszym losem. Zdawała sobie sprawę, że życie jest zbyt krótkie, aby je zmarnować. Ale by z niego czerpać radość, musi najpierw wygrzebać się z dołka, w którym się znalazła. Jednak, jak to zrobić nie miała pojęcia.
W końcu doszła do wniosku, że nikt nie jest w stanie jej pomóc, nawet Kasia. Ten największy problem, musi rozwiązać sama, bez niczyjej pomocy. - Ale dlaczego jestem tak bardzo słaba psychicznie? – zadawała sobie jedno i to samo pytanie, na które nigdy nie potrafiła odpowiedzieć. – Pomyślę nad tym jutro od samego rana, kiedy mój umysł będzie wypoczęty oraz zdolny do myślenia – powiedziała sama do siebie i zapaliła papierosa. - Właściwie, po co mam czekać do jutra? Przecież stare przysłowie wyraźnie mówi. ’’Co możesz zrobić dzisiaj, nigdy nie odkładaj do jutra’’. Zerwała się z miejsca i zaczęła wte i wewte biegać po pokoju. Nagle przystanęła i uderzyła pięścią w blat stołu. – Koniec wreszcie ze wszystkimi problemami! – ryknęła głośno. - Mam w nosie, Piotra głupią gadkę! Nic mnie nie obchodzą Rafała głuche jaja: jak twierdzi Piotr! Wcale nie myślę się zamartwiać, że tacie nie staje, przecież to jego sprawa i mamy! Położyła słuchawkę na swoje miejsce, włączyła głośno muzykę i wirując po pokoju, powtórzyła raz jeszcze: - Do diabła z Rafałem oraz wszelkimi problemami. Od tej chwili zaczynam nowe życie, zmieniając całkowicie styl. Sprzątać mieszkanie, będę wyłącznie wtedy, kiedy najdzie mnie ochota. Nie chcę widzieć róż, bo mają kolce, które ranią. Nie chcę, bzu, bo za mocno pachnie. Od dzisiaj na balkonie, będą kwitły różowe i czerwone pelargonie, a w wazonach będą stały tylko sztuczne kwiaty. Poza tym nie chcę widzieć żadnego faceta z jajami, ani bez jaj. Bo każdy z nich jest diabła wart. A swoją drogą nie po to się rozwodziłam, żeby brać sobie na kark następnego skurwiela.