Żadnych ciastek
Jednak ja wierzę, że da się wszystko pogodzić, przywrócić jedność duchową na świecie, mieć nadzieję i wręcz pewność, że nasze zbawienie już się dokonało dawno temu. Po co więc czekać? Uwierz teraz, że Bóg cię stworzył, zbawił i uświęcił w dziele Jezusa, najwspanialszej Osoby w historii świata. Po co czekać? Albo nas wszystkich zbawił, albo nikogo. Wszyscy albo żaden. Tu nie ma miejsca na trzecią opcję. W sprawach tak ważnych jest prosta piłka - już masz przebaczenie, niezależnie od tego, czy praktykujesz swoją religię czy żyjesz po prostu porządnie według własnego sumienia. Nie bój się własnej woli - czyń ją dobrą, mocną i wolną. Jeśli coś przymusza cię do wiary, jeśli wiara jest tylko antydepresantem - nie ma wtedy zasługi. Jeśli tylko w chorobie szukasz Boga, a gdy On daje ci zdrowie - zapominam nawet podziękować, cóż to pomoże... Nie sztuka "jak trwoga, to do Boga", tylko być poszukującym wtedy, gdy sprawy idą dobrą drogą…
***
Jezus katolicki nie ma wiele wspólnego z prawdziwym Jeszuą, jak choćby opisał go Bułhakow, idąc za dziewiętnastowiecznymi badaniami historyczno-psychiatrycznymi. Jednak i on się pomylił, bo uznał, że Jezus nie mógł zmartwychwstać, bo to przeczy logice. Idę drogą pośrodku - Jeszua to wspaniały Nauczyciel dobrego życia, które wiedzie do Pełni. Sam na pewno nie czuł się Bogiem. Źle rozumiemy jego słowa. Myślimy, że jak coś Jezus nie wiedział to pytając dobrze znał odpowiedź, tylko robił ludzi w konia i udawał, że nie wie. Taka konstrukcja Jezusa-ironisty zupełnie przeczy naszym ustaleniom: Jeszua miał wiedzę niewiele wykraczającą poza ogólną wiedzę wtedy dostępną, nie był wszechwiedzący, nie miał podwójnej świadomości, nie było w Nim Jahwe. Nikt nie zauważył, że Jezus nigdzie nie wypowiada imienia Boga - Adonai, Jahwe czy Elohim, które Daeniken, bardzo mądry badacz, uznaje za relikty politeizmu ST.