Żadnych ciastek

Autor: rafalsulikowski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0


***

   Na co dzień nikt z ośmiu miliardów ludzi, łącznie z przywódcami największych religii świata - judaizmu, chrześcijaństwa, islamu - nie ma raczej namacalnego kontaktu z Bogiem. Pozostaje tęsknota, nostalgia, melancholia - bolesne doświadczenie jeśli nie "śmierci Boga", to co najmniej jego ukrycia ("Deus absconditus" - Bóg nieobecny, więc tym bardziej bliski), jego dystansu jako Transcendencji wobec świata autonomii doczesnej - jest wspólne wszystkim ludziom, dla których kwestia "kto naprawdę stworzył kosmos i dał życie Ziemi" nie daje im spać spokojnie po nocach wypełnionych medytacją, modlitwą, wołaniem o powrót Obecnego. Katolicy zbyt łatwo uznają, że to oni mają tylko kontakt z Bogiem, a wszystkie religie się mylą, co jest sprzeczne z koncepcją Vaticanum II o "logoi spermatikoi, ziarnach prawdy rozsianych w różnych tradycjach i kultach religijnych. "Koinos kosmos", wspólny wszystkim każe dziś pytać nie o szczegóły na poziomie parafialnym, sprowadzającym się do żarliwych sporów o liturgię, sposób modlitwy, przyjmowanie Komunii, lecz ogólnie - jak robią fizycy i filozofowie natury oraz co odważniejsi teologowie - o to, czy kosmos powstał samoistnie, jak uważa większość fizyków z elity naukowej, czy za stworzeniem i ewolucją stoi Najwyższa Osoba lub Siła Wyższa. 

   Do tej pory nie udało się wyjaśnić powstania i ukształtowania wszechświata na poziomie nauk naturalnych, ale to nie znaczy, że w przyszłości to się nie uda. Mówienie, że ponieważ nauka nie zna wszystkich odpowiedzi, jest od razu argumentem za prawdami religijnymi, to typowy "God of gaps", czyli "Bóg jako zapchaj-dziura" - jak czegoś nauka nie potrafi obecnie - podkreślam: obecnie - wyjaśnić, to od razu tam się wprowadza Boga, zupełnie przedwcześnie. Ludzie z potrzebą poznawczego domknięcia nie chcą śledzić postępów nauki, chowają głowy w piasek i zapychają luki i białe plamy nauki od razu Stwórcą, a mniej wyrobieni od razu tłumaczą wszelkie nieszczęścia świata złymi mocami. Bez żadnej orientacji w tym, co aktualnie robi nauka, bez żadnego nawet przygotowania teologicznego, a tym bardziej - naukowego, czy chociaż solidnej nauki filozofii nauki i filozofii Boga. Kwestia istnienia Boga, a już na pewno jego relacji do świata - pozostaje wbrew temu, co głoszą zagubieni w sobie katolicy - jest nadal dyskutowana i otwarta. Nikt nie podał ani jednego dowodu, ani jednej poszlaki czy mocnego argumentu, że Biblia się nie myli, głosząc istnienie czegoś więcej niż świat materialny, znany nam z codzienności. Nie znaczy to jednak, że sprawa jest przesądzona - jak dotąd nikt nie wyjaśnił w sposób naturalny powstania kosmosu, sposobu powstania odbicia na Całunie Turyńskim, a nawet niektórych słynnych przypadków ze świata religijnego horroru - rzekomych opętań, wizji, objawień, przeżyć duchowych, ekstaz, bilokacji, lewitacji, i masę innych szczegółowych kwestii w teologii katolickiej. Nie jest prawdą, że nauka neguje istnienie Stwórcy, tylko, że obecnie nic nie wskazuje, aby wyjaśnienie naturalne nie będzie możliwe powiedzmy za tysiąc lat. Podobnie jest z ogłaszanymi co chwila "końcami świata", rzekomej już mającej miejsce "paruzji" - nikt z nas nie ma namacalnego kontaktu z Bogiem i trzeba sobie to uświadomić i nie zaprzeczać ze strachu, że na co dzień Bóg w naszym życiu nie działa. Wyjaśnienie "milczenia Boga" świetnie tłumaczy ST - z jednej strony "grzechy i winy" ludzkości sprawiają, że "Bóg nas nie słucha", z drugiej - jest myśl, że kontakt cielesnego człowieka z Najwyższym byłby dla niego niebezpieczny. Podczas ekstaz, które trwały bardzo krótko mistycy mieli wrażenie, że zaraz odłączą się od ciała i umrą ze szczęścia. I jedno i drugie wyjaśnienie bardzo przemawia za tym, że tak po prostu rzeczy się mają. 

Jezus w sposób genialny połączył umiarkowany judaizm, religie dalekiego Wschodu (droga z Palestyny do Indii nie jest długa, nawet dla karawany, Egipt też leży stosunkowo blisko) oraz elementy mistyki judaistycznej i dał nam tylko jedno przykazanie, które streszcza genialny Dekalog Mojżesza, wykuty przez 40 dni na odosobnieniu, bo ludzie gubili się w szczegółach i Jezus musiał dać tylko jedno najważniejsze przykazania - "przykazanie nowe daję wam, byście się wzajemnie miłowali". Tyle i aż tyle. Czy katolicy, zwłaszcza tradycyjni emanują miłością Boga? Czy jesteśmy pełni Ducha, mamy dobrą wolę i mamy w sobie miłosierdzie? Odpowiedzmy sobie szczerze na to w duchu. Zamiast wzajemnej miłości - nienawiść, rzucanie klątw, ekskomuniki, wykluczenie - to mamy teraz na co dzień. Niestety, katolicyzm coraz bardziej upodabnia się do sekty, zbawienie osiągną nieliczni, Bóg nie jest aż tak miłosierny, mało - to katolik projektuje własne cele na "wolę Bożą" i to - o zgrozo - mówi swemu otoczeniu, co od kogo rzekomo chce Bóg. To stoi wszystko na głowie. Jeśli katolicyzm nie zmieni nastawienia do ludzi, przestaną w ciągu kilku lat przychodzić i odejdą i będą mieli rację. W Kościele powstaną sekty, nowe oddolne ruchy trydenckie i intronizacyjne, które są jawnymi herezjami, bo sobór trydencki i kontrreformacja to zamierzchła przeszłość, do której nie ma powrotu, chyba, że w szpitalach dla nerwowo i psychicznie chorych. Jest taka prawidłowość, że osoby, które przeszły w życiu poważne kryzysy psychiatryczne potem dryfują do skrajnej prawicy, skrajnego rygoryzmu i surowości, moralizują, wszędzie widzą zło, ba, ustawiają komuś życie, mówiąc "Pan mi powiedział, co masz zrobić".   Istnym kuriozum jest obecny stan Kościoła w Polsce, zważywszy dodatkowo na fakty ostatnich dni - orgie, rozpusta, brak idei nadrzędnej. Chodzenie do Kościoła  i robienie wielu pobożnych rzeczy - to nie wystarcza. Jezus prosi cię o twoje serce, aby ono płonęło nie ogniem gniewu Bożego, tylko miłością do wszystkich ludzi, szczególnie tych najgorszych, którym z góry wróży się wieczną śmierć. Nie tego uczył Jezus, no ale katolicy zamiast czytać Ewangelie, zagłębiają się w średniowiecznych traktatach filozoficznych i dziewiętnastowiecznych katechizmach przedsoborowych. Tylko nowe pokolenie zaadaptuje wiarę do nowe go porządku świata, gdzie będzie królować miłosierna miłość. Póki katolicy będą pełni nienawiści, jadu i kompleksów oraz fiksacji seksualnych, prowadzących do rozpasania - królestwo Boże może nie nadejść teraz, ale najwcześniej w IV tysiącleciu. Chyba, że stanie się coś niespodziewanego - wszak nie jestem prorokiem ani jasnowidzem. 

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
rafalsulikowski
Użytkownik - rafalsulikowski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-10-19 14:31:17