Wzięty przez zaskoczenie
Autor: AkFa
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0
ej chwili pod drzwiami jej studia i po raz nie wiadomo który, zastanawiał się jak dał się w to wciągnąć? Zmęczony, lekko podirytowany i skrępowany, po raz kolejny rozważył, czy się zwyczajnie nie odwrócić na pięcie i nie wrócić do domu, gdzie czekały na niego piwko i pizza. Był skonany, bo pracował do późna poprzedniego dnia, aby móc zjawić się u Ev z samego rana.
Przesuwając nerwowo dłonią po swoich bardzo krótko obciętych ciemnych włosach, nacisnął klamkę i wszedł do środka, mimo że na drzwiach wisiała tabliczka głosząca, że było ZAMKNIĘTE, a rolety i żaluzje w oknach i na drzwiach były szczelnie zaciągnięte. Wolał mieć to z głowy, bo choć doskonale wiedział, że choć niby miał wybór, to tak naprawdę nie był to żaden wybór.
Pomieszczenie zwykle czyste i schludne, było w tym momencie zawalone niezidentyfikowanymi klamotami i stertami draperii, szokując mężczyznę już w progu. Już samo wejście do salonu wypełnione było przez kartony, skrzynie, lampy i tony kabli, które snuły się po podłodze jak jakieś niebezpieczne dla otoczenia węże. Jego przyjaciółka najwidoczniej przeżyła jakiś osobliwy najazd, bo widok, jaki zastał był niecodzienny. To było tak niepodobne do niej, że przez pięć sekund rozważał nawet możliwość włamania, by szybko jednak zdymisjonować tę niedorzeczną myśl. W końcu żaden nieszczęśnik nie wisiał przybity za jaja do drzwi, jako ostrzeżenie dla innych.
Stąpając ostrożnie i z niedowierzaniem kręcąc głową, rozejrzał się. Kremowe ściany wspaniale eksponowały jej prace. Wszelkich rozmiarów czarne ramki pięknie odcinały się od jasnych dodatków i stylizowanych lamp. Każda ze ścian od sufitu po podłogę była ozdobiona jej pracami. I choć znawcą sztuki nie był, to cenił swoją przyjaciółkę za to, że dostrzegała coś, co on sam bez niej nie byłby w stanie dostrzec. Wcale się nie dziwił, że dostała tę propozycję, mimo że wywracało jej życie do góry nogami.
Jego zresztą jeszcze bardziej.
Z cichym westchnieniem ruszył głębiej, niemal się obawiając tego, co tam na niego czeka. Lśniąca, czarna, strzegąca przejścia do atelier Ev lada, w tym momencie praktycznie była niewidoczna pod sprzętem, którego nazw Blake nawet nie potrafił scharakteryzować. Przejście do kolejnego pomieszczenia zazwyczaj przysłonięte ozdobną kotarą, teraz stało zapraszająco odkryte, a ozdobne lustra w korytarzu odbijały jakiś trylion świateł z lamp, które były pozapalane i porozstawiane po wszystkich pomieszczeniach. Lekko oszołomiony Blake zlokalizował w końcu szczupłą sylwetką, tkwiącą na kolanach pod jakiegoś rodzaju podestem pod jedną ze ścian pracowni.
– Evette?
– Co? – Dobiegło go stłumione warknięcie i kilka dosadnych przekleństw, kiedy uderzyła się w tył głowy podrywając się z miejsca. Ze zmarszczonymi brwiami wyjrzała na chwilę spod spodu mierząc go szybkim spojrzeniem od stóp do głów. Blake miał ochotę zacząć się wiercić pod jej skrupulatnym spojrzeniem i po raz nie wiadomo który zastanawiał się, co widzi, kiedy tak na niego patrzy. On codziennie w lustrze widział zbyt wysokiego, steranego życiem mięśniaka o lekko wojskowym wytartym na krawędziach wyglądzie. Jego prawie łysa głowa, często nieogolone policzki i ciężka skórzana kurtka nie przysparzały mu sympatii. Jedno spojrzenie na jego przyciasne gładkie podkoszulki i poprzecierane jeansy, i ludzie nagle mieli wyrobioną o nim opinię. Co miał z tym zrobić? Przecież nie poprawiało sytuacji spojrzenie jego lodowych, szarych, jasnych oczu w ciemnej oprawie czarnych rzęs. Ludzie po prostu odwracali się na pięcie i czmychali czym prędzej, tylko Ev uważała, że jego spojrzenie jest seksowne. Teraz najwyraźniej zadowolona z inspekcji rozpromieniła się wołając radośnie. – O! To ty. Świetnie – stwierdziła jakby nigdy nic i pocierając obolałe mi