Wszytko co tracę
- Co? – zapytała z nutką ciekawości.
- Może całuska w ucho.
Patrzyła na mnie dwie, może trzy sekundy, po czym podeszła. Zrobiła to dość sucho, w sposób pozbawiony czułości.
- Ten całus był za słaby - powiedziałem.
- Bruno! – odparła natychmiast. - To nie-bez-pie-czne!
Poczułem gorąco.
- No i dobra!
- Powtarzam ci: takie zbliżanie się jest niebezpieczne. Muszę zacząć stawiać granice.
Rudowłosa wróciła na miejsce bez emocji, niczym po załatwieniu jakiejś sprawy z dawno rozpisanej listy. Znów byłem kompletnie skołowany. Miałem wrażenie, że przychodząc tu wszedłem w rolę psa żebrającego o pogłaskanie. Na czym budowałem swoje nadzieje? Nie zrobiła przecież nic, kompletnie nic, aby mnie zdobyć.
Nagle zapytała podniesionym głosem:
- Dlaczego to wszystko robisz?
- Ale co? – uniosłem brwi.
- To! – Przechylona nad blatem musnęła moją dłoń, a potem przesunęła palcami po ramieniu i policzku. – Te wszystkie dotyki. Chyba nie powiesz mi, że to nic takiego?!
Kompletnie zgłupiałem. To jak okazywałem się napastnikiem. Ze zdziwieniem usłyszałem swój usprawiedliwiający głos:
- Lubię twój dotyk. To staje się w sposób naturalny.
- Okay – skinęła szybko, jakby w geście zgody. - Ale ten masaż mógłby przecież zostać zrozumiany jako dwuznaczny – dodała szybko. - Uważam oczywiście, że nie przekroczył mojej strefy intymności i koleżeńskości – niewinnie wzruszyła ramionami.
Wbiłem wzrok w podłogę.
- Ufasz mi? – spytałem w końcu.
- To bez znaczenia – odparła, patrząc gdzieś w bok. Nim zdążyłem o cokolwiek zapytać, podkreśliła uprzedzająco: - I wiem, co czuję.
Kolejny raz odniosłem wrażenie, jakby znała odpowiedź na pytanie, którego jeszcze nie postawiłem. Ogarnęło mnie poczucie pustki i odrzucenia. Zeszkliły mi się oczy, musiałem natychmiast wyjść.
Na zewnątrz zadarłem głowę. Dziś same chmury. I tak mało nieba.
…
Nie wróciłem już na zebranie, moja rola była zakończona. Rozpoczynałem miesięczny urlop. Po powrocie do domu włączyłem Realnet. Otworzyłem nowe piwo z syntetycznym chmielem. Odkąd zniknęły ostatnie uprawy, producenci prześcigali się w udających go surogatach. Wziąłem głęboki łyk, a zaraz potem drugi. Ukryłem twarz w dłoniach. Poczułem olbrzymie zmęczenie. Są momenty, gdy człowiek chce tylko jednego: całkowicie wyłączyć świadomość.
Później mimowolnie przeszukiwałem sieć, odnajdując fotografie Ann i związaną z nią historię naszych czasów. Nim skończyła się pierwsza połowa XXI wieku, każde następne pokolenie żyło w gorszych warunkach niż poprzednie. Dziś, po dekadach, szukaliśmy odpowiedzi tylko na jedno z miliardów pytań ludzkości: jak ocalić pustoszejącą planetę. Byliśmy pierwszą generacją liczącą mniej niż cztery miliardy i trzecią, która nigdy nie dotknęła śniegu. Historia zatoczyła koło: było nas tyle, ile w 1974 roku.
Po kilku godzinach otępiającego błądzenia w sieci wreszcie coś zjadłem. Otworzyłem kolejne piwo. Resztę wieczoru wypełniły mi rutynowe czynności domowe. Przygotowałem kolację dla wszystkich. Wziąłem prysznic i bez słowa położyłem się do łóżka. Nadchodziła kolejna nieprzespana noc, kolejna gonitwa myśli, niczym z absurdalnego snu. Byłoby mi lżej, gdyby Ann nie istniała. Muszę o nią dbać, jest cudowna. Bawi się mną, nie myśli o tym co czuję. A co ja czuję? Jest cudowna.
…
Przerwa dobrze mi zrobiła. Już po tygodniu wakacji obrazy pracy zacierały się same. Prawdziwy urlop w tych czasach to przywilej, dlatego chciałem go dobrze wykorzystać. Zwiedzałem okolicę z dziećmi, tłumacząc im niuanse przyrody, które te malutkie umysły przyjmowały jak cuda. Ale może to właśnie jest najwłaściwsza ocena? Drżałem o przyszłość tej dwójki. Kto roztoczy nad nimi parasol, jeśli moje pokolenie nie zdoła tego uczynić?