Wszytko co tracę
I to już wszystko? Naprawdę wystarczyło parę dotknięć, głębokich spojrzeń w oczy, niedopowiedzianych zdań i odrobina bliskości, by pokochać? Tak. Bo mgnienia miłości powstają w ułamkach tych wszystkich roziskrzonych sekund, z nagła rozbudzone pragnieniem dotyku każdego zgięcia skóry pojawiającego się z wiekiem, przebarwień brzucha i niedoskonałości bioder.
Nazajutrz wymówiłem pracę za pośrednictwem komunikatora. Przez kolejny tydzień poranne wstawanie było ciężkie od smutku, tępego jak nieustanny ból głowy. Wiedziałem, że nie otrząsnę się, dopóki nie zacznę realizować swojego planu: będę pomagał biednym, tak jak chcieli rodzice.
Po śniadaniu wszedłem do łazienki. Patrząc w lustro przejechałem dłonią po rzedniejących włosach. Czas mijał.
Zrozumiałem, że nie chcę kobiety, od której nigdy nie usłyszę słów miłości. Każdy wysiłek byłby daremny. Pozostało zniknąć. Przestać ją widzieć. Rozpuścić we mgle zapomnienia.
…
Co określa naszą wartość jako ludzi? Wszystko o co zabiegaliśmy, a co przez los, zaniechanie, albo własne działanie – utraciliśmy. Pracę, kobietę która odeszła, minioną młodość.
Minął rok. Relacja z Ann wydawał się odległym epizodem, zupełnie pozbawionym znaczenia. Znów szukałem dawnych ksiąg. Ogromną Bibliotekę Centralną zorganizowano w dawnym podziemnym dworcu. Pod grubą warstwą betonu spoczywały miliony manuskryptów, zaś obsługa zajęta była głównie ich digitalizacją. Ci ludzie trochę przypominają mnichów przepisujących średniowieczne księgi, pomyślałem.
Wędrowałem od alejki do alejki, dając się prowadzić intuicji. W końcu trafiłem przed półkę, którą ozdobiono niewielką, ale rzucająca się w oczy tabliczką z nazwiskiem: William Szekspir. Dotąd czytałem tylko małe fragmenty, ale zawsze zdejmowały mnie dreszczem. Pod szyldem widniało znane mi memento.
Poczułem uderzenie krwi. Podobne do tego, jakie odczuwamy nagle, gdy po latach rozpoznajemy w tłumie zapach swojej dawnej miłości. Takie rzeczy wdrukowują się w umysł, jak doskonała linia pod dłutem antycznego rzeźbiarza. Mijają lata, zapominamy o tym, że istniała. Ale ona ciągle tam jest. Cytat stanowił fragment większego sensu. Moje wargi poruszały się bezgłośnie:
Nasza zabawa skończona.
Aktorzy byli duchami, zgodnie z zapowiedzią,
I rozpłynęli się w zwiewnym powietrzu.
A jak ulotna materia tych wizji,
Jak nasze bezcielesne widowisko,
Tak i pałace świetne, wieże w chmurach,
Wzniosłe świątynie, ba, cały ten glob
Ze wszystkim, co ma na swojej powierzchni,
Kiedyś rozwieje się, nie zostawiając
Strzępu mgły nawet.
Jesteśmy surowcem,
Z którego sny się wyrabia, a życie
To chwila jawy między dwoma snami.
Kiedyś chciałem, byśmy podzielili ten sen z Ann. Bo skoro Istnienie jest ulotne jak sen, nie powinniśmy tracić z niego ani chwili. A jeśli dysponujemy wyłącznie sekundą bez znaczenia dla wszechświata, to co tak naprawdę jest ważne?
Czas przemijał jak fala odpływu. Fale jednak powracają, tak jak historia zatacza koła: od obojętności w korytarzu, przez dopaminowe zamroczenie, z którego rodzi się pożądanie każące gryźć szyję i ściągać majtki zębami, po tkliwy sentymentalizm wspomnień. Takich, jakie pojawiają się, gdy znienacka trafiasz w miejsca w których byliście razem. One stają się święte.