Wieczna Dama Prolog-Rozdział 4
- Dobrze pani... Cassie.
- Tak lepiej, lecz nie odpowiedziałaś mi na moje pytanie, co o nim sądzisz ??? – usiadłam bliżej niej by móc lepiej słyszeć.
- Jak zajrzałam z okienka kuchennego i zobaczyłam cię z ów młodzieńcem, widziałam coś zupełnie innego w twoich oczach, coś czego nie było przez kilka lat. Były to iskierki zrozumienia i szczęścia. Wiedziała, że jest ci z nim dobrze, choć Glessowie wśród służby nie cieszą się uznaniem... – powiedziała za nim zdążyła się ugryźć w język. Meg zawsze opowiadała mi ploteczki służby.
- O czym ty mówisz ??? – spytałam jeszcze bardziej zdziwiona.
- Jak zauważyliśmy często zmieniają służbę, oraz bardzo mało jedzą i piją. Tłumaczą się tym, że każą jeździć służbie do letniej rezydencji, lecz mój sąsiad, pan Jenkins, pamiętasz go chyba ??? To ten, który dawał ci kwiaty...
- A tak, przypominam sobie..
- No więc pojechał do Glessów pracować w ogrodzie, no i pewnego dnia zniknął. Nikt nie wiedział co się z nim dzieje, a kiedy spytano jego żonę co się dzieje, ona odpowiadała takim dziwnym głosem, wręcz metalicznym, że on pojechał do rezydencji. Nie przyjechał nawet na święta...