Valerie
- Śledziłeś mnie?- warknęła- Odpowiedz!- potrząsnęła mną
- Nie, ja… ja byłem tu przed tobą. –wyjąkałem
- Kłamiesz.- syknęła.
- Nie, naprawdę nie.- patrzyłem na nią błagalnie. Była tak blisko.
- Nikomu o tym nie powiesz, rozumiesz? Nikomu. A jeśli to zrobisz, zadbam o to, abyś wyleciał z treningów, zanim się na dobre zaczną. Nigdzie nie znajdziesz pracy, będziesz zmuszony żebrać. Zniszczę cię.- wyszeptała
Poczułem, jak włosy stają mi dęba. Nie wiedziałem skąd, ale byłem pewien, że ona rzeczywiście tak postąpi. Nagle wpadłem na pomysł, jak mogę się uratować.
- Widziałem, jak ćwiczysz. Naśladujesz nas.- wypaliłem, a Valery, ku mojemu zdziwieniu, zaczerwieniła się.- Jeśli chcesz, mógłbym cię uczyć.
Puściła mnie gwałtownie, a wyraz jej twarzy zmienił się błyskawicznie. Była w nim nadzieja, ale też.. niepewność.
- Chcesz… mnie uczyć? A co ty niby potrafisz?- zdziwiła się
-Na razie niewiele, ale treningi będą coraz bardziej zaawansowane. Będziemy się uczyć coraz więcej. Mógłbym każdego wieczoru przychodzić tu, żeby ci wszystko pokazać. Nie wiem, czemu to robisz, ale naprawdę nikomu nie powiem. Umiem dochować tajemnicy. Będę cię uczyć. Oczywiście, jeśli chcesz.- dodałem szybko.
Patrzyła na mnie tak, jakbym spełnił jakieś jej najskrytsze marzenie. Albo lepiej, jakbym wyciągnął królika z kapelusza. Coś w tym stylu.
- Zrobiłbyś to?- nie dowierzała.
- Oczywiście.
Uśmiechnęła się do mnie tak, że poczułem się tak, jakbym miał odlecieć. Tego wieczoru stało się coś dziwnego. Poznałem dwie różne strony Valerie. A może nawet trzy. Dopiero wiele lat później miałem przypomnieć sobie ten moment, gdy mi groziła. To miało być wyjaśnienie wielu pytań, które mnie dręczyły. Ale na razie miałem osiem lat i byłem przekonany, że wszystko będzie takie łatwe i proste. Jestem pewien, że porucznik Bay nigdy nie miał równie zaangażowanego ucznia, jakim byłem ja. Valerie była bardzo wymagająca i chciała znać wszystkie chwyty ze szczegółami. Wobec tego musiałem nieźle się starać, żeby ją zadowolić. Podporządkowałem jej swoje życie. Żyłem dla niej, oddychałem dla niej. Z jednej strony sprawiła, że byłem jak wierny pies, który zrobi wszystko dla swojego właściciela, nic nie oczekując w zamian. A z drugiej, zrobiła mnie jednym z najszczęśliwszych ludzi. Byłem taki przez dziewięć lat. Później zaczęło być już tylko gorzej..