Klątwa - powieść we fragmentach.
Życie nie zawsze jest tak proste jakby się chciało, czasem udusić to za mało. Zapewne tego samego zdania była Klara zmuszona okrzykami swej mamy do wcześniejszego wstania.
Przejrzała sie w lustrze, siląc się na uśmiech jednak jej wysiłki spełzły na niczym i w odbiciu dostrzegła tylko groteskowy grymas.
- Klara no chodź wreszcie, jest juz późno, jak tak dalej będziesz się guzdrać spóźnisz się nawet na ostatnią mszę.
- Zaraz, niech ksiądz trochę poczeka.
- Tak na pewno i wierni też, a książę niech po ciebie przyjedzie na białym rumaku i zawiezie cię wprost do kościoła.
- Wiesz co, w sumie to bym się o to nie obraziła - powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy, już lekko rozmarzona i zadowolona z wizji samej siebie w ramionach jakiegoś przystojnego księciunia. Dobrze, że marzenia nic nie kosztują.
Usiadła na przeciwko mamy po drugiej stronie bardzo długiego stołu oczekując, aż Maria poda śniadanie a sama się nieco rozbudzi.
- Proszę cię nie siorb, jestem oddalona od ciebie 10 m, a i tak słysze każde twoję mlaśnięcie.
- Masz na myśli to? - zapytała niewinnie jednoczesnie demonstrując swoje umiejętnosci w siorbaniu.
- Tak dokladnie to - potwierdzila rodzicielka Klary przez lekko zaciśnięte zęby.
- Mnie tam, to nie przeszkadza- zdanie i kolejne siorbanie.
- Ja się poddaję. - powiedziała z rezygnacją.
- To ja też - ugodowo stwierdziła Klara dalej jedząc normalnie. - Gdzie jest Szymon zapytała nagle dostrzegając, że brakuję na śniadaniu jej brata.
- Pewnie odsypia wczorajszy bal u Wiktorii, wiesz że stara się o jej rękę.
- Wiem, a ona ciągle odmawia, bo woli Tadeusza, a ten spotyka sie z Telimeną, niezły galimatias.
- Mogłabys się pomodlić za brata, żeby w końcu znalazł miłość.
- I żeby zmądrzał ?
- To też potwierdziła mama Klary, Jadwiga z rozbawieniem, wywołujac tym samym uśmiech na twarzy córki.
- Dobra to ja idę, bo w końcu faktycznie nie zdążę na mszę- stwierdziła, całując mamę w policzek. - Będę za jakieś dwie godziny z powrotem, tak myślę.
Trzymaj się dzielnie córeczko i wracaj szybko.
Po wyjściu z domu zaczęrpneła głęboko powietrza w płuca idąc dzielnie wprost do kościoła, nie wiedziała, że właśnie zmierza ku swemu przeznaczeniu.
- Szymon kocha Wiktorię, ta kocha Tadeusza, który wybrał Telimenę, każdy kogoś ma tylko ja ciągle sama, ach ta miłość jest bardzo niesprawiedliwa i powolna, nie chce się pojawić, choć mogłaby nawet nadejść teraz - stwierdziła z żalem i w tym samym momencie usłyszała hałas, przypominający nadejście burzy i ujrzała pędzące wprost na nią konie z karetą.
Próbójąc się ratować ,odskoczyła na bok, potknęła o własne nogi i wpadła do niewielkiego bajora.
- Niech to szlak- zaklnęła otrzepując błoto z sukienki.
- Przepraszam bardzo, ja naprawdę nie chciałem. Mój stangret jest czasem zbyt porywczy i właśnie dzisiaj go trochę poniosło ze skruchą wyznał młodzieniec, podając Klarze pomocną dłoń.
Dziewczyna wyciagnęła rękę i po jej ciele przeszedł dreszcz, gdy ich dłonie się zetknęły. takiej reakcji się nie spodziewała.
Jeszcze raz proszę o wybaczenie, zwłaszcza za sukienkę jest kompletnie zniszczona. Za to pani uroda nie ucierpiała ani troche- wyznał czule, odgarniając kosmyk włosów z jej czoła.
- Sukienką proszę się nie martwić mam inne, kłopot za to może być z pośladkami, raczej minie parę godzin nim będę mogła na nich usiąść.
Z checią użyczę Pani poduszkę, by było choć nieco wygodniej.
Po tych słowach uśmiechnęli się do siebie, patrząc na siebie serdecznie
- Na mnie już chyba pora. Miałam iść do kościoła jednak w takim stroju lepiej się nikomu nie pokazywać, więc wrócę do domu.
- Naprawdę wygląda pani bardzo korzystnie, jednak gdyby pani zechciała to z checią panią odwiozę.
- Dziękuję bardzo za miłe słowa, jednak mogę się przejść. nie uszłam za daleko i spokojnie trafię do domu, z moja pupa też nie jest już tak źle.
- Dobrze w takim razie już nie nalegam. Mam nadzieję, że będziemy mieli okazję się jeszcze kiedyś spotkać
- Prawdę powiedziawszy ja również mam taką nadzieję. Do zobaczenia zawołała odchodząc i mahając wesoło po czym pokuśtykała z powrotem do domu, choć była lekko obolała nigdy wcześniej nie była tak szczęśliwa