Ucieczka od natury...
Kultura europejska zawsze stawiała się na
wyższym poziomie, w każdej sferze. Najwyżej na drabinie postępu, najlepiej
rozwinięta, rokująca.
W
związku z tym kultury tradycyjne były szykanowane, asymilowane, eliminowane,
hybrydyzowane, zmieniane w mniemaniu kolonizatorów, na lepsze.
Co
taki dziki, czy wieśniak może wiedzieć o świecie? Podczas gdy on lata w
liściach z bambusa z harpunem w ręku, europejczyk stąpa szarymi chodnikami w
kierunku nieustającego postępu. Jest bogaty, dobrze ubrany, uczony. A taki
dziki je ryby z rzeki?
Człowiek
przeciwstawiał słowo Dziki, słowu Europejczyk.
W
naszych umysłach zaprogramowane jest: Zmiana to postęp, a postęp to dobro,
niekończące się możliwości ulepszania. Coraz wyższe techniki to lepszy świat.
Zapominamy
jednak, że nawet jeśli to spojrzenie jest trafne, to wiele wyższych form życia
wymiera, gdy te niższe kontynuują egzystencję w swoich niszach.
Dzicy
było potępiani, zabijani, traktowani jak splugawione istoty. Nie wspominając o
ich ,, niedopuszczalnym” kolorze skóry. Odmienności od kanonów piękna,
odmienności w zwyczajach, które są pozostałością kultu szatana.
Dlaczego???
Bo
żyją tak blisko natury? Bo harmonizują się z rytmem przyrody? Bo szanują sacrum
Matki Ziemi?
Bo
czczą rzeczy, których egoistyczny i tępy europejczyk nie byłby w stanie nigdy
zrozumieć?
Bo
czują nieustanny przepływ energii między każdym indywidualnie w połączeniu z
Wszechświatem?
Bo
słyszą co mówi do nich Ziemia, bo czują jej tętno i starają się tłoczyć życie
według jej rytmu?
Dla
europejczyka to co symboliczne, to co sacrum, już dawno zmieniło swój sens. Zatraciło
swe znaczenie.
Oddawanie
czci naturze to dla niego pozostałości po prymitywnych, pierwotnych sposobach
alienacji światem. Niezrozumieniem pewnych zjawisk i strach przed nimi.
Przecież przyrodę da się ujarzmić, da się ją podporządkować, a wtedy nie trzeba
już się jej bać.