Ucieczka od natury...
Dlaczego
jednak uciekamy od natury skoro należymy do niej?
Czemu
nie szanujemy innych istot żyjących na ziemi? Uważamy np., że zwierzęta nie mają
duszy, że są gorsze od nas?
Dlaczego
na każde zjawisko patrzymy tylko przez swoje okulary?
Bądź co bądź to właśnie natura daje nam
szerokie spektrum działania, gdy kultura tłumi nasze ,,ja”. Każe się wpisywać w
jakieś wymyśle formy już od dzieciństwa.
Kultury
tradycyjne postrzegamy jako prymitywne. Nie dochodzi do nas, że oni mogą czuć
się szczęśliwi. Jak to szczęśliwi??? Kąpiąc się w rzece? Jedząc robactwo?
Mieszkając w lepiankach?
Ta
myślimy, lecz oni czują się dobrze. Są samowystarczalni, żyją na luzie, bawią
się, tańczą, śpiewają, obchodzą różne obrzędy, szanują wiedzę przodków i dobre
duchy.
Być
blisko natury, to dla mnie jednoczyć się ze wszystkim wokół. Być łącznikiem
między ziemią a niebem. Stać pomiędzy sacrum, a profanum. Być niebem, które
niesie cały Wszechświat.
Jesteśmy
tak głęboko wplątani w kulturę, w to, co w pewien sposób oddala nas od naszego
źródła.
Czynniki
klimatyczne powodują, że musimy zakładać na siebie odzież, lecz czy ktoś z nas
pomyślał kiedyś, że ubranie przykrywa naszą naturę? Zakrywa nasze prawdziwe ja,
maskuje, ukrywa, przekształca.
Wstydzimy
się swojego ciała, naszej seksualności. Tego co robi z nami czas, jakie zmiany
w nas przeprowadza. Niektórzy nie potrafią bez lęku poruszać się nago.
Wstydzimy
się seksu, a to przecież naturalny popęd.
Buty
oddzielają nas od ziemi. To wspaniałe uczucie błądzić stopą w trawie,
odczuwając naszą planetę.
Parasol
chroni nas przed deszczem, który zresztą powoduje w nas przygnębienie i smutek.
Jak
niesamowitym jest tańczyć w deszczu, wymieniać się energią. Czuć jak krople
przeszywają ciało i rozbierają wszystkie pragnienia na cząstki.
Upinamy
włosy, które takie należą do stanu kultury. Rozpuszczone luźno należą do stanu
natury. Nie wiem, czy to jakaś opozycja wobec tego stanu, ale uważano, że
ladacznice noszą rozpuszczone włosy. Kobieta porządna nosiła je związane.