Ubique demon (cz.1.)
***
- Daleko jeszcze? - spytał Osioł.
- Tak. - odpowiedział Zabójca po raz setny, tak przynajmniej mu się zdawało.
Jakieś dwa pacierze później Osioł znowu spróbował.
- Daleko jeszcze? -
- Tak. -
Dwa pacierze. Jak klepsydra.
- Da...- zaczął najemnik i spojrzał prosto w lufę pistoletu. Zabójca miał dość.
- Nie. Mamy szczęście. Na szczycie widać zamek..-
***
O, coś majaczy tam na szczycie? Czy ja rzeczywiście chcę tam iść? Chcę. Czemu aż tak bardzo mi na tym zależy? Czemu pnę się najgorszą, najbardziej niebezpieczną, najtrudniejszą ścieżką? Jest szybsza, ale mogę spaść i skręcić sobie kark. Czemu wybrałem taki szlak? W moim stanie?
***
Demon się postarał - zamek wyglądał imponująco. Ukryty w całości w kraterze wygasłego wulkanu, zbudowany na planie koła niebyt szeroki, ale za to wysoki. Mury z miejscowego, czarnego bazaltu, zwieńczone machikułami, dziesiątki iglic i strzelistych wieżyc, z najwyższą i najcieńszą, sięgającą powyżej krawędzi; pękaty barbakan, wysoki portal wejściowy z półkolumnami i głęboką fosą nabijaną ostrymi palami, z opuszczonym nań mostem zwodzonym. Pierwszym, co rzucało się w oczy po wejściu na dziedziniec, były czaszki. Wyrzeźbione wszędzie, nad bramą, na arkadach i balkonach, nawet na cembrowinie studni... , Do tego wstęgi z ludzkich kości wijące się wokół kolumn, ornamenty na ścianach przywodzącą na myśl żebra i miednice... Po uważniejszym przypatrzeniu Zabójca dostrzegł aluzje do szkieletu w całej konstrukcji budynków. Kolumny były monstrualnymi piszczelami, barbakan wielką czaszką, iglice to paliczki dłoni... Obrzydliwe kształty, ni to architektoniczne, ni to organiczne, przerażające i budzące chęć ucieczki. I wrota, dokładnie naprzeciw bramy. Owalne, stalowe, z wyrzeźbioną wielką czachą pośrodku. A jakże by inaczej.
Najemnik podszedł bliżej - nad wrotami srebrnymi runami napisano:
"Pedo mellon a minno"
Zbrojny uśmiechnął się szeroko. Nie znał elfiego, ale przecież każdy głupi czytał Tolkiena.