Ubique demon (cz.1.)
- Że co?-
- Nie zejdę tam.- Nieznajomy w jakiś dziwny sposób układa prawą rękę, jakby łapał się za plecy.
Osioł wyciągnął skądś paskudny, zakrzywiony kindżał, poznaczony krwawymi zaciekami.-
- Coś ci się chyba pomyliło, podróżniku. - niższy z najemników nie przestaje się uśmiechać.- Nie odmawia się Zabójcy Demonów.-
- Jesteście panie Zabójcą Demonów? włóczęga nie zwraca uwagi na na Osła, patrzy w oczy Maxowi. Bez strachu. - I potrzebujecie pomocy takiego żebraka, jak ja?-
- Otworzyłeś bramę.-
- Tak mi kazano.-
- Idziesz z nami, już! - zbrojny z nożem, wyraźnie wściekły z powodu lekceważenia, podnosi głos. - Bo utnę ci uszy, żłobie jeden! -
- Nie zejdę tam. Nie wolno mi. -
- Słyszysz mnie, dziadu jeden? - Osioł rusza w kierunku obcego, ale wojownik chwyta go za bark i osadza w miejscu.
- Dlaczego?- pyta Max tamtego.
- On chce się z tobą spotkać, honorowo, na śmierć i życie. Ale wam nie wolno mnie dotknąć.-
Najemnik pokiwał głową.
- Rozumiem. Ruszamy. - po czym pociągnął za sobą nic nie rozumiejącego Osła.
- Max, co jest?! Dlaczego...-
- Milcz, Ośle jeden.-
Weszli w mrok, zostawiając nieznajomego na zewnątrz.
***
Matko Boska Świetlista... Poszli... Udało się....
Ten wyższy był, wbrew pozorom, inteligentniejszy. Ale uwierzył, jakobym był wysłannikiem demona. Jesteś tym, kim zechcesz, a dobrze zagrana rola czasem ratuje życie.
Puszczam kolbę zdradnej rusznicy, schowanej na plecach, pod starym płaszczem. Na wypadek, gdyby aktorstwo zawiodło.
W sumie czemu z nimi nie poszedłem? Tak bardzo chciałem tu przyjść, tak mnie coś ciągnęło na tę górę. A teraz przestało. Bez sensu.
Może dlatego, że cały ten zamek , te iglice, czaszki, wrota, absurdalnie prosta (hmm, jak dla kogo) zagadka... Że to wszystko jest jakieś...
Naciągane?
To atrapa. Schemat. Scenariusz.
Poszukiwacz przygód znajduje wioskę z dużymi kłopotami. Albo trupa wioski. Słyszy głosy, identyfikuje działanie demona. Wchodzi na najwyższą górę w okolicy, gdzie diabeł zbudował sobie przerażający, czarny, kretyński zamek. Przekracza bramę i schodzi do piekieł, by pokonać zło i przywrócić równowagę. Aż za proste.