Ubique demon (cz.1.)
- Buntownicy. - wpadł na pomysł najemnik. - Albo heretycy, dlatego zostawili krzyż i flagę! Wyrzekli się dawnych panów i wynieśli się stąd, zabierając wszystkie użyteczne rzeczy. -
Zawrócił na pięcie i wypadł na podwórzec.
- Max, oni się wynieśli! - pokrótce zdał relację towarzyszowi. - Mówię ci, to jacyś odszczepieńcy! Zabrali wszystko, co miało wartość i zwiali! -
Tamten przez chwilę przetrawiał informacje, co chwila wysuwając trochę miecz z pochwy i chowając go z powrotem.
- Mówię ci, Max, to rebelianci! Idźmy za nimi, dostaniemy nagrodę za ich wyśledzenie. Pewnie poszli gdzieś w góry!
- Milcz, Ośle. Nigdzie nie pójdziemy.-
- Ale Max, nagroda!-
- Nie ma żadnej nagrody. Zaćmienie temu byliśmy w Bramie i nie było żadnego obiweszczenia. Jeśli ich wyśledziumy, nikt nam nie zapłaci. Wpierw trzeba będzie wrócić do miasta i donieść o buncie staroście jurydycznemu. A zanim to zrobimy, musimy obszukać wioskę. Może znajdziemy ślady, dokąd uciekli.-
***
Co, jest, na wszystkie demony piekieł? Gdzie są ludzie? Pusto, cicho, ani śladu walki. Choć nie, na bramie ślad jakby od rykoszetu... Niech mnie cholera, jeśli to rozumiem. Nie podoba mi się to miejsce, coś mi mówi, bym zbyt długo tu nie zostawał. Dziwnie tu jakoś, i to nawet nie chodzi o pustkę. Coś jakby... głosy? Dźwięki? Bardzo ciche, słabe.. Słyszę je, ale gdy tylko usiłuję zrozumieć, co mówią, zaraz je zapominam. Czy to w ogóle ludzki język? Trzeba sprawdzić, co jest grane.
Hmm, wszędzie te psy, spasione jak pełzacze. Są spokojne, znaczy w okolicy nie ma drapieżników. Gdyby ktokolwiek zaatakował ludzi, byłaby tu krew, ślady walki i przede wszystkim, zwierzęta zginęłyby w obronie ludzi.
Może wieśniacy uciekli? Bzdura, bez psów? Bez wiatraka, choć można go rozmontować w dwa wizgi i wsadzić na jeden wóz? Za to z mnóstwem bibelotów? Nonsens.
Kundle nie rzuciły się na mnie na wejściu, czyli ktoś je musi karmić. Sprawdzę ten szałas, obok którego leżą puste miski.
***
Osioł zbaraniał tej nocy.
Wszystkie chaty wyglądały identycznie, gdzieniegdzie tylko szwendały się psy. Zapadł zmrok, zbrojni stracili już nadzieję na znalezienie człowieka, gdy w spiżarce, w czymś, co bardziej przypominało szałas, niż dom, ujrzeli śpiącego smacznie na sienniku staruszka.. Osioł nachylił się nad tubylcem, tamtemu woniało z ust spadziowym piwem. Zabójca bez słowa wyszedł na podwórze.
- Max, gdzie idziesz?! - zawołał za nim Osioł, bez reakcji. - Powariowali wszyscy tutaj?! Kurna, cała wioska wyparowała, a ten drzemkę sobie ucina. Wstawaj, gamoniu! - rozdrażniony całą sytuacją najemnik wlepił śpiącemu kopniaka, ten tylko zamruczał i przekręcił się na drugi bok. - No niech cię demony!-