Trzy Rzeźby

Autor: alberto92
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

W międzyczasie rozmowy, z kawałka miękkiej gliny, powstało w dłoniach artystki coś ochrzczonego, przy salwach śmiechu, jako „sukin-voodoo”. Był to malutki człowieczek, aczkolwiek bardzo dokładnie rozplanowany. Rozplanowanie to pozwalało na swobodne wyżywanie się, przy pomocy młotka, na wszystkim co u prawdziwego człowieka nie lubi kontaktów z młotkiem. Towarzyszyły temu modlitwy, aby osoba będąca wzorem lalki poczuł wszystkie te uderzenia, mimo, że wyglądałby po tym jak porozrzucane i podpalone, sarnie odchody. 

-Brawo, ulepiłaś kupę. Jak to sprzedasz to starczy na czynsz? - Zapytała Dominika. Przynajmniej próbowała tak powiedzieć. Nie jest możliwym zapisanie dokładmoe jej słów, ponieważ przy pomocy liter ciężko oddać upojenie alkoholowe, a próby wyglądają dziwnie.

-Na czynsz i nową wycieraczkę... Nie mów, że źródełko wyschło...- Stwierdziła zaglądając do ostatnio otwieranej butelki.-Idę do sklepu.

-Tak to jest, jak się je owieczki zatrute a potem smok idzie nad rzeczkę....

-Co?

-Hahahahaha!

-Jak wolisz.

Po tym stwierdzeniu Kasia postanowiła wyprawić się do sklepu sama. Uznała, że tak będzie szybciej, ponieważ zanim założy siostrze buciki, obie zdążą wytrzeźwieć. Zabierając parasol i trzaskając drzwiami, po chwili znalazła się na ulicy. Mało przyjemnej ulicy. Ulewa i wichura zmieniły je w miejsce niedogodne dla wygodnickich. 

Wiatr i deszcz działały w niezwykłej komitywie, współpracując i rywalizując jednocześnie. To co pierwszy naniósł ze wszystkich stron świata, drugi próbowało zmyć. Była to syzyfowa praca natury przy jednoczesnej manifestacji jej siły. Czyli powstało bagno, przez które ciężko się przedzierać do monopolowego. Lecz nie był do dla Kasi problem, ponieważ uważała, że pod koniec imprezy zniechęca tylko policja, albo oddział chirurgiczny. 

Ulice były puste, a świeże powietrze o dziwo nie pomogło wywiać złych odczuć. Do tej pory pomagała obojętność, ale teraz powrócił żal i gniew wyrażany pod hasłem „jak mógł mi to zrobić”. 

Po chwili Kasia już wracała z butelką, gdy zachciało jej się krzyczeć. Czasami tylko wystarczy chęć by ciszę nocy rozdarł krzyk. Wiatr zadawał twarzy ból, drzewa się wyginały a dziewczyna krzyczała dołączając do ryku chmur. Krzyczała całą sobą. I tylko cudem uniknęła śmierci.

 

 

Cuda się zdarzają. Dodatkowo są doskonale widoczne, wystarczy tylko rzadziej mrugać. Pierwszym cudem tej nocy był samochód, ale to nie znaczy, że był cudownie piękny. Pojawił się znikąd, niczym moneta w ręku magika wyciągnięta z ucha małego dziecka, które resztę dnia spędzi na szukaniu większej ich ilości, aż przebije sobie błonę bębenkową. 

Pojazd wynurzył się niespodziewanie z nicości, zaskakując każdego, nie tylko tych z dwoma promilami alkoholu we krwi. Sama jego obecność wzbudzała pytania, „co ten pieron tu robi?”, „nie ma on rodziny?”, „ale by mnie musiało przypilić coby prowadzić w taką pogodę”. Prawda jest taka, że nikt nie chciałby być na miejscu tego kierowcy, prującego po wąskich uliczkach o trzeciej nad ranem w trakcie burzy. Wewnątrz samochodu grzmiały przekleństwa kierowcy na wycieraczki, pogodę, pracę i GPS, który wprowadził go w centrum zupełnie obcego miasta. Do tego dochodziła widoczność, która podpowiadała szybki i przymusowy koniec jego podróży. Wypadek był tu tak na miejscu jak mucha w zębach motocyklisty bez kasku na głowie. Pewny i mało przyjemny.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
alberto92
Użytkownik - alberto92

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2021-04-12 16:00:56