Teraz
Dotarłszy do domu, rozciągnąłem się na łóżku we własnym pokoju i chwyciłem za książkę. Po zaledwie paru stronach ochota na czytanie mi przeszła. Próbowałem skupić wzrok na tekście i wciągnąć się w historię, ale nie mogłem. Przetarłem ręką oczy i postanowiłem, że jutro ją zacznę, a wieczór spędzę na bezsensownym patrzeniu w telewizor dopóki nie zasnę.
Zszedłem na dół, zrobiłem sobie niezbyt obfitą kolację i zasiadłem przed telewizorem. Przerzucając programy stwierdziłem, że wbrew sobie myślę o chłopaku, który zagadnął mnie dzisiaj w bibliotece. Nie mogłem pojąć, dlaczego i co było interesującego w tym spotkaniu. Chłopak miał w sobie coś, co nie pozwalało mi o nim zapomnieć. Było coś w jego nienaturalnie niebieskich oczach, coś niepokojącego i groźnego. Emanował z niego spokój, który dla mnie był złowieszczy. To może wydawać się niedorzeczne, ponieważ przebywałem w jego towarzystwie jakieś dwie i pół minuty. Im bardziej brnąłem w rozmyślania o chłopaku z biblioteki tym bardziej stawałem się senny. Nawet nie pamiętam, kiedy zasnąłem.
Świdrujący dźwięk elektronicznego zegarka, który nastawiony był na budzenie zeszłego dnia, przeszywał mi mózg. Machnięciem ręki zdołałem go wyłączyć i przewróciłem się na drugi bok. Tak bardzo bolała mnie głowa, że robiło mi się niedobrze. Powoli zszedłem do kuchni, gdzie rodzice właśnie jedli śniadanie. Wziąłem dwie tabletki i od razu usłyszałem głos mojej zatroskanej matki, że tabletki na pusty żołądek to nic dobrego i że powinienem coś zjeść zanim je wezmę.
– Jezu, zamknij się wreszcie – powiedziałem nie wiele myśląc.
Po chwili zorientowałem się, że rodzice patrzą na mnie jak na przybysza z obcej planety i zdałem sobie sprawę, że moja odzywka była dosyć niegrzeczna. Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie odzywałem się do matki w ten sposób.
Ojciec siedział i lustrował mnie swoim przeszywającym wzrokiem psychiatry. Pewnie zastanawiał się, czy jego syn ma jakieś zaburzenia emocjonalne, które mogły wpłynąć na taką odzywkę, czy był to po prostu zwykły kac.
– Przepraszam cię mamo, ale strasznie boli mnie głowa – powiedziałem z pokorą, aby przestali mnie świdrować. Wyszedłem z kuchni, trzymając rękę na czole i wszedłem do najbardziej nasłonecznionego pokoju w całym domu, natychmiast odwróciłem się na pięcie. Poszedłem do swojego pokoju ukrytego (przynajmniej z rana) od promieni palącego słońca.
– Zrobić ci coś do jedzenia – dobiegł mnie głos matki.
– Nie, nie jestem głodny – odrzekłem i powoli poszedłem na górę. Każdy krok był niczym cios w głowę naprawdę twardym butem. Delikatnie położyłem się na łóżku. Dawno nie czułem się tak źle. Chciało mi się wymiotować, a każdy dźwięk sprawiał mi ból. Zasnąłem ponownie.
Obudził mnie sygnał w telefonie komórkowym. Z radością przyjąłem wiadomość, że ból minął jak ręką odjął. Odebrałem telefon i powiedziałem Gabi, że zaraz u niej będę. Gabi to koleżanka, z którą od dziecka bawiliśmy się w chowanego, biegaliśmy po podwórku, a także razem odkrywaliśmy nasze wstydliwe miejsca, o czym każde z nas starało się teraz jak najszybciej zapomnieć.