Wilczy wieczór cz.2
Główny bohater po kilku minutach dobiegł nad rzekę, szedł jakiś czas wzdłuż niej, jednak ślad się urwał przy nieznacznym zwężeniu pomiędzy brzegami. Wilk postanowił przepłynąć. z pyskiem w górze, poradził sobie bez problemu z pokonaniem wody. Jak wyszedł to zaczął wytrząsać mokre futro powodując rozprysk wody na metr wokół siebie, a załamanie promieni słonecznych powodowało powstanie tęczy nad nim.
Wędrując pośród gąszczu nadrzecznego łęgu natknął się na lisa niosącego w pysku gołębia, wilk nie był zainteresowany zdobyczą rudowłosego, jednak postanowił go zapytać, czy nie widział postaci w czarnym płaszczu. Lis wpierw zaczął szybko poruszać prawą nogą, co oznaczało ucieczkę, później obiema nogami zaczął kopać pod sobą, co wskazywało na ukrycie się. Bohater zapytał o kierunek, lis wskazał na zachód, co oznaczało, że poszedł w stronę miasta. Wycieczka w dzień do miasta mogłaby wzbudzić panikę i grozić śmiercią, dlatego wilk postanowił przeczekać do nocy.
Poszedł na polowanie, teraz on był tym złym, jednak złym z konieczności. Na przydrożnej polanie udało mu się dostrzec zająca, postanowił się na niego przyczaić pośród przydrożnych chwastów, na tyle wysokich, że skryły jego ciało bez problemu, a jednocześnie miał dużo miejsca na manewry. Przyczaił się obserwując, jak postawione uszy zająca rytmicznie poruszają się podczas skubania trawy, on sam również nastawił uszy, by dokładniej słyszeć to, co się dzieję wokół niego. Liczył na to, że ofiara znajdzie się w jego sąsiedztwie, jednak on zmuszony był do podejścia bliżej, gdyż ten za żadne skarby nie chciał się zbliżyć. Wilk przyczaił się na samym skraju linii chwastów, od zająca dzieliły go jakieś 2 metry, czyli jeden długi skok w stronę ofiary. Teraz tylko byleby się zając odwrócił tyłem do wilka i będzie dogodna okazja do ataku. Pragnienie wilka się spełniło, zająca zajęło coś po przeciwnej stronie, wtedy skoczył wilk. Zając zdążył tylko obrócić główkę i w jego oczach odbiła się postać wilka, jego zęby zatopiły się w ciele ofiary, zaś wielkie łapy niczym głazy, przywaliły kruche ciało. Wilk wciągnął go pomiędzy chaszcze, by nie było ich widać. Po całonocnej wędrówce i napełnieniu żołądka postanowił się wyspać, ułożył głowę bokiem do łap, zamknął oczy i zasnął.
Żniwiarz, bo tak można by nazwać postać z lasu, po długiej ucieczce i nocnym kryciu się w cieniu ulic dotarł do mieszkania. Było ono usadowione w zakładowej części małego, nadrzecznego miasteczka. Emerton było niegdyś ośrodkiem stolarskim, produkowano tutaj wszelakiego rodzaju wyroby z drewna oraz zajmowano się renowacją drewnianych zabytków. Miasto składało się głównie z niewysokich budynków, większość była dwupiętrowa. Nad nimi górował komin największego zakładu, który teraz ledwo zipie. Mieszkanie Tanatosa znajdowało się w budynku z lat osiemdziesiątych, było dwupiętrowe, a morderca miał do dyspozycji jeszcze poddasze. Gdy dowlekł się do mosiężnych drzwi, oparł się jedną ręką o ścianę, była przyjemnie chłodna – miał ochotę wtulić się w jej zimno, by rozgrzane ucieczką ciało aż parowało.
Wszedł do środka, zrzucił z siebie ubranie; czarny płaszcz zwinął się jak wąż na podłodze, sierp z zaschniętą krwią odbijał szkarłatne promienie słońca. Morderca przygotował garnek, zalał go octem i powoli zaczął ogrzewać zmieniając stężenie roztworu. Pokój wypełnił nieprzyjemny zapach kwasu octowego, włączył wyciąg w okapie nad kuchenką, spuścił zawieszone na nim foliowe ściany i otworzył okna na całą szerokość zasłaniając je gęsto tkanymi firanami. Stworzone dygestorium pozwalało zabójcy spokojnie usunąć ślady zbrodni z jego broni.. Gdy roztwór zaczął wrzeć, włożył do niego ostrze sierpa, skrzepnięta krew zaczęła się powoli rozpuszczać i odrywać od ostrzą. Gdy zeszła całość, położył pokry