Tajemnica
e mają
jechać.
Gdy dojechali na miejsce była już tam całe ekipa i pełno
gapiów.Kolejny przypadek zachorowania, a raczej kolejne morderstwo i
kolejnakarteczka. „Oddajcie kompas, bo skończą się żarty.”
- To robi
się coraz bardziej niebezpieczne. Co oni sobiewyobrażają! Do czego
zmierzają! – Zawołał Gary za kierownicą samochoduodwożąc Alex do domu.
-
Jedno wiemy, kompasu oddać nie można. Kto wie do czego prowadzio ile w
ogóle cos wskazuje. A to wszystko coraz bardziej zaczyna miwyglądać na
jakieś bioterrorystyczne ataki. – mruknęła.
W milczeniu dojechali do domu kobiety zastanawiając się nad słowami, które padły w samochodzie. Może to miało sens?
Na
miejscu pożegnali się pocałunkiem i Gary odjechał w stronęwłasnego
domu. Alex ruszyła w stronę drzwi szukając kluczy wkieszeniach. Okazały
się niepotrzebne, gdy podeszła bliżej okazało się,że zamek w drzwiach
jest przestrzelony, a drzwi lekko uchylone. Bezzastanowienia sięgnęła
po broń i ostrożnie pchnęła drzwi. Weszła dośrodka i zapaliła światło.
Jej oczom ukazało się pobojowisko. Meblebyły poprzewracane, książki
porozwalane po całym salonie, wszędziewalały się jakieś kartki, puch i
strzępy materiału.
-Mój Boże… - jęknęła kobieta rozglądając się po
zdemolowanymsalonie i idąc powoli w stronę kuchni. Tam też zapaliła
światło i ażkrzyknęła. Na zawieszonym nisko żyrandolu za ogon
zawieszony był martwykot. Na kafelki pod nim kapały resztki krwi.
Kobieta
podeszła bliżej opuszczając pistolet. Kot był martwy i tonie z powodu
podciętego gardła tylko znajomego już wirusa. Alex aż bałasię zajrzeć
do sypialni. Jeśli na poduszce zobaczę zwłoki kolejnegozwierzak to
chyba zwymiotuję, pomyślała otwierając drzwi do sypialni.Jak i w
salonie, tak i tam panował totalny bałagan, ale żadnego więcejmartwego
zwierzęcia nie było, zamiast niego na poduszce Alex znalazłakarteczkę.
„Ty będziesz następna suko”.
- Niech to szlag! – Krzyknęła do siebie sięgając po telefon. Do oczu cisnęły się jej zły, bardziej ze złości, niż ze strachu.
- Kilka minut temu się pożegnaliśmy, a Ty już do mnie dzwonisz? – odezwał się w słuchawce wesoły głos Gary’ego.
- Jesteś już w domu? – Zapytała słabo po chwili milczenia.
- Właśnie dojeżdżam, a coś się stało Alex?
-
Ktoś był w moim mieszkaniu. – mruknęła ledwo powstrzymując sięjuż od
płaczu. – Jest całkowicie zdemolowane… i… znalazłam zarażonegokota… i
kartkę z groźbą… - jęknęła.
- Już jadę do Ciebie!
- Nie! Zobacz najpierw co u Ciebie. Potem możesz przyjechać. Wzywam ekipę.
- Jasne. – mruknął w słuchawkę Gary i się rozłączył.
Gdy
Gary przyjechał do Alex zastał ją owiniętą w koc, siedzącą namasce
radiowozu zaparkowanego przed jej domem i pijącą herbatę ztermosu.
Policja z całą ekipą zabezpieczała już wszystkie ślady w domu.
-Dlaczego tak późno? – Zapytała kobieta wypranym z emocji tonem, kiedy Gary do niej podszedł.
- Alex… u mnie to samo… Oni na bank szukali tego przeklętego kompasu. – warknął siadając obok.
- Musimy gdzieś go ukryć. Jeśli będziemy go nosić przy sobie to koniec, jeśli złapią któreś z nas to zdobędą kompas.
-
Racja. Schowamy go w tych skrytkach na dworcu, a dodatkowo
gdzieśindziej klucz. Nawet jak się jakimś cudem dowiedzą, gdzie jest
kompas,to tam jest zawsze pełno ludzi i skrytki są monitorowane, więc
bezklucza nie odważą się tam pójść.
Jak powiedzieli, tak zrobili. Jeszcze tego samego wieczoru pojechali na dworzec główny.
Kompas zawinęli w jakiś papier i zostawili go w skrytce. Klucz włożyli w kopertę i wysłali go na swój adres na komendzie.
- Tak chyba będzie dobrze. – Skwitował Gary nim odjechali spod budynku poczty.
Przynajmniej
tę noc musieli spędzić w hotelu, Alex poprosiła tylkoGary’ego, żeby
podjechał jeszcze do jej domu, bo chce zabrać jakieściuchy.
Gdy